Poniedziałek 6:20
Co z tego, że był cały weekend do nauczenia się jak i tak nawet nie zajrzałam do książek. Ale trudno. Mam ściągi i internet w telefonie. Będzie dobrze. Ubrałam się i umyłam. Potem się uczesałam. Zajęło mi to ok 8 minut. Zbiegłam szybko na dół, bo za dwie minuty mam autobus, a jeszcze muszę iść na autobus. Założyłam buty i wzięłam kurtkę i torbę w rękę.
- Pa!- krzyknęłam do mamy i szybko wybiegłam z domu. Cały czas biegłam na autobus. Dobiegłam, a w oddali już widziałam autobus. Kamień spadł mi z serca. Autobus zatrzymał się. Wsiadłam i zajęłam swoje miejsce. Po 10 minutach byłam już pod szkołom.
Jest dopiero 6:40. Za 20 minut mam dodatkową lekcje plastyki. Poszlak do szatni i się przebrałam. Siadłam na ławce w szatni. Wyjęłam telefon. Zaczęłam coś pisać z ludźmi. Znaczy oni do mnie. Zawsze tak jest. Wchodzę na pięć minut na fejsa żeby sprawdzić co nowego i nagle plus 50 wiadomości. No niestety. Patrzę na zegarek i stwierdzam, że mam jeszcze 15 minut. To całkiem dużo jak na mnie. Schowałam telefon do kieszeni i poszłam pod sale. Siedziała tam moja koleżanka z klasy, ale nikt jej nie lubił. Stałam przy parapecie i czekałam na przyjaciółkę. Mój wzrok był spuszczony w dół. Słyszałam czyjś bieg w tle, ale po części to olałam. Człowiek złapał mnie za nadgarstek i zaczął ciągnąć za nim. Odsłoniłam drugą ręką włosy z twarzy i spojrzałam na postać. Była to Yoko. Właśnie na nią czekałam. Nie wiem gdzie ona biegnie, ale już mi się to nie podoba. Wbiegłyśmy do kibla.
- Cześć.- powiedziała zdziwiona.
- Hej! Słuchaj, nie uwierzysz! JDabrywsky jest w szkole!- chyba nie wie, że to mój przyjaciel. A no tak. Nie chwaliłam się jej. Ona jest mega fanką Jasia. Cały czas by mówiła, że chce go poznać. Bla bla bla.
- Aha. Fajnie.- powiedziałam to tak jakby to ona była w szkole. To zwykły człowiek. Może jest lekko rozpoznawalny.
- Nie interesuje cie to?- spytała zdziwiona jakby trochę przerażona.
- Nie za bardzo. Ale mogę iść z tobą.
- Gdzie?
- No do Jaśka. Myślałam, że chcesz autograf?
- A makijaż? Tak mu się nie pokaże.
- No jak chcesz.- nic dodać nic ująć. Chce to niech się pindrzy.- Tylko szybko jak chcesz zdarzyć.- w tym momencie przyszedł mi SMS. Oczywiście Jaś. ,, Jestem u Ciebie w szkole. Idź do szatni." Odpisałam, że zaraz będę z przyjaciółką. Zrobię jej mało niespodziankę.
- Chodź do szatni.
- Poczekaj.- poprawiła usta.- Już.- szłyśmy w stronę szatni.
- Po co tam idziemy?
- Zapomniałam czegoś.
- A potem do Jaśka.- przytaknęłam jej głową. Powoli dochodziłyśmy do szatni. Widziałam kawałek bluzy Jaśka. Zaczęłam się uśmiechać jak sobie wyobraziłam reakcje Yoko. Podeszłyśmy do Jasia. Przytuliłam go na powitanie, a Yoko stała jakby wryta w ziemię. Nie wiedziała co się dzieje.
- Yoko Jaś, Jaś Yoko.- przedstawiłam ich sobie po czym już nie mniałam dostępu do Jaśka, bo Yoko robiła zdjęcie, albo zasypywała go pytaniami.
- Jaś chodź na chwilę.- uśmiechnęłam się do niego po czym odeszliśmy kawałek.- Co cie tu sprowadza?- spytałam grzecznie.
- Sprawa jest.
- No słucham.
- Jutro o której kończysz lekcje?
- O 14:25.
- Ok. O 15 przyjdź ta skate park.
- A co się stało?
- Powiem ci jutro.
- No dobra. A ty już idziesz?
- Tak. Do zobaczenia jutro.- przytulił się do mnie. Staliśmy tak chwilę.- Pa.- wyszeptał cicho po czym odszedł. Wróciłam do Yoko.
- Idziemy?- nie byłam uśmiechnięta. Wręcz przeciwnie. Myślałam co on znów knuje. Mam nadzieję, że nic strasznego. Szłyśmy w stronę klasy.
- Skąd ty go znasz?- pytała zdziwiona.
- Kiedyś poznałam go w autobusie i zamy się kilka lat i to mój najlepszy przyjaciel.- zaśmiałam się.
- Czemu się nie chwaliłaś?
- A po co?
- No Jaś jest super! On jest kochany.- odpowiedziałam jej śmiechem. Szzłyśmy w milczemu aż PID samą klasę. Mamy jeszcze pięć minut, a w całej szkole z uczniów jest tylko nasza klasa. Mam jeszcze chwilkę, więc siadłam na ławce przed salą. Zadzwonił dzwonek. Nauczycielka otworzyła sale. Uczniowie weszli do niej i usiedli w swoich ławkach. Ja zawsze siedzę na końcu, bo nie chce mi się za bardzo udzielać w lekcjach, a jtak to nauczyciele małą uwagę na mnie zwracają. Siedzę z Yoko. Pani rozdała nam kartki papieru. Nie lubię rysować, ale niestety dziś każdy musiał przyjść. Chodzi do technikum informatycznego. Wzięłam ołówek do ręki. Temat rysunku to moje hobby. To rysowanie to było takie dodatkowe. Nikomu nie chciało się tu siedzieć. No nic. 35 minut później ukończyłam mój rysunek. Narysowałam siebie siedzącą na łóżku w moim pokoju z gitarą w ręku, a Michał siedział obok mnie. Obrazka nie kolorowałam żeby bardziej podkreślić mój zły wyraz twarzy. Zresztą Michał też się nie uśmiechał. Dałam pani do sprawdzenia. Dostałam 5 chociaż nie lubię rysować. Lubię, ale tylko wtedy kiedy sicę odreagować lub przemyśleć sprawy życiowe. Wtedy zgaszam światło, siadam przy biurku. Wcześniej zamykam pokój na klucz. Zapalam lampkę na biurku, biorę kartkę i ołówek i zaczynam mazać po kartce. Potem jak się okazuje wychodzi piękny koń, bo najczęściej to właśnie je rysuje. Ale wróćmy do lekcji. A raczej do przerwy, bo właśnie zadzwonił dzwonek. Wyszliśmy z sali. Jeszcze mam pięć lekcji dziś. Masakra. Teraz mam polski. Poszłam pod sale i siadłam na ławkę. Strasznie mi się nudziło. Wzięłam torbę i poszłam do biblioteki. O Boże. Widzisz i nie grzmisz. Siedział tam Karol. Taki dębik klasowy. Lubi się ydurniać i myśli, że każdego to śmieszny. Na szczęście tak nie jest. Nie lubię czytać książek, ale lubię siedzieć w bibliotece, bo jest cisza, a jak chcę się odizolować to nikt nie myśli, że mogę tu być. Siadłam przy innym stoliku i podparłam głowę rękami. Nie wiem co kombinuke Karol, ale dosiada się do mnie.
- Cześć.- powiedział.
- Cześć.
- Co tam?
- Coś chcesz?
- Nie.
- No to pa.- wstałam.
- Poczekaj.
- Dziś robię impreze. Przyjdziesz?
- Nie.- wiem. Jestem chamska, ale niech on w końcu zrowumnie, że nie jestem nim zainteresowana.
- Gdzie idziesz?- nie odpowiedziałam. Wstał i podbiegł do mnie. Stałam jeszcze w bibliotece. Zaczęłam iść w stronę korytarza. Jest tu mało osób, więc coś może odwalić dziwnego. Gdy był już obok mnie klepnął mnie w pośladki. Odruchowo zamachnęłam się ręką i przywaliłam mu w policzek.
