4. Skutki w dniu następnym

4.8K 353 17
                                    

Lily nie zdziwiła się, gdy następnego dnia wchodząc do Wielkiej Sali zobaczyła prawie pusty stół. Większość Gryfonów odsypiała wczorajszą imprezę łącznie z jej przyjaciółkami. Dziewczyna usiadła na swoim miejscu nakładając na talerz kiełbaski.
- Wolne?
Lily podskoczyła przerażona słysząc głos tuż obok swojego ucha.
- Spokojnie - James zachichotał i nie czekając na odpowiedź usiadł obok niej.
- Z tego co wiem zawsze tutaj siedzisz - powiedziała w końcu uważnie mu się przyglądając.
Potter zdecydowanie nie wyglądał jakby wczoraj był na jakiejkolwiek imprezie.  Najnormalniej w świecie zaczął smarować chleb masłem. Odchrząknęła.
- Co jest? - spytał James.
- Nie widać po tobie skutków tej waszej balangi.
Chłopak wzruszył ramionami.
- Nie zdążyłem nawet zacząć porządnie się bawić, a po tej akcji z dzieciakami już nie miałem ochoty, więc poszedłem spać. A jako, że nie miałaś serca i mnie zostawiłaś samego musiałem przenocować na kanapie w pokoju wspólnym. Chociaż zdążyłem jeszcze zobaczyć jak Marlena prawie zleciała ze schodów, gdyby nie Remus prawdopobnie leżałaby teraz w skrzydle szpitalnym.
- Muszę jej o tym wspomnieć.
Lily zebrała swoje rzeczy posyłając Jamesowi rozbawione spojrzenie.
- Idę zobaczyć co u dziewczyn. No to... Pa.
James kiwnął głową na pożegnanie i wrócił do jedzenia.
Lily westchnęła gdy wchodząc do pokoju zastała przyjaciółki w tych samych pozycjach co wcześniej.
- Wstawać! - krzyknęła ściągając kołdrę z Alicji.
- Zamknij się Evans - mruknęła sennie dziewczyna wtulając się w poduszkę.
Lily przewróciła oczami i podeszła do łóżka Dorcas. Położyła jej ręce na ramionach i delikatnie potrząsnęła.
- Zabieraj te łapy Black - warknęła Dorcas nie otwierając oczu.
- Z tobą to chyba naprawdę jest źle - powiedziała Lily z politowaniem.
Podeszła do okna i podniosła do góry rolety wpuszczając do środka trochę światła.
- Zgaś to Lily - Marlena przetarła oczy i głośno jęknęła - Moje oczy cierpią.
- 5 minut - powiedziała rudowłosa uśmiechając się rozbawiona - Tyle na was czekam w pokoju wspólnym, a jeśli nie przyjdziecie poproszę kogoś innego o pomoc. Wydaje mi się, że oni nie bedą mieli tyle litości.
Marlena poderwała się gwałtownie z łóżka i machając rękoma upadła na podłogę z głośnym piskiem.
- Źle się czuje - mruknęła - Chyba zostanę w dormitorium.
- Daj spokój! Jest piękna pogoda, ostatni dzień przed rozpoczęciem zajęć! Proponuje spacer po błoniach. Do zobaczenia za chwile!
Lily wypadła z dormitorium nim któraś z jej przyjaciółek zdążyła zaprotestować. Na jednym z foteli w pokoju wspólnym siedział Nicholas. Nigdzie nie było widać jego kolegów. Oprócz dwóch pierwszorocznych w śmiesznych warkoczach byli sami.
- Cześć - powiedziała wesoło siadając obok.
Chłopiec wzdrygnął się przestraszony i oderwał się od czytanej książki. Wyglądał lepiej niż wczoraj. Kolory wróciły na jego twarz, na której pojawił się rownież nieśmiały uśmiech.
- Yhm. Cześć.
- Co czytasz?
Nicholas zaczerwienił się lekko.
- Podręcznik do eliksirów. Wiem, że zajęcia zaczynają się dopiero jutro, ale chciałem się przygotować - podrapał się niepewnie po karku - moja siostra mówiła, że profesor jest bardzo wymagający.
- Slughorn jest dosyć... Specyficzny. Albo cię lubi albo nie. Chociaż uwierz mi, nie chcesz zostać jego ulubieńcem - westchnęła.
Lily już zdążyła zapomnieć, że wraz z nowym rokiem rozpoczną się kolejne, nudne spotkania klubu ślimaka. Na samą myśl robiło jej się słabo.
- Lily?
Przeniosła znów wzrok na chłopca.
- Tak?
- Dziękuje za wczoraj - mruknął cicho wpatrując się w okładkę książki.
Spojrzała na niego zdziwiona.
- To zasługa Jamesa, nie moja.
- Ale to dzięki tobie James potrafił mi pomóc.
- Nic takiego nie zrobiłam.
- I tak... Dziękuje.
- Wiesz, ja i James zawsze jesteśmy do twojej dyspozycji. Jakbyś miał problem możesz się do nas zgłosić.
Nicholas uśmiechnął się szeroko.
- Idę na śniadanie - powiedział - A ty?
- Już byłam. Do zobaczenia pózniej.
Chłopiec wyszedł z pokoju wspólnego, a Lily opadła na niedawno zajmowany przez niego fotel.
Zupełnie nie rozumiała tego co do niej powiedział. Wczoraj była zwyczajnie ciekawa co takiego Potter powiedział Nicholasowi, że ten się uspokoił - teraz chciała się tego dowiedzieć za wszelką cenę.
- Minęło więcej niż 5 minut - powiedziała Dorcas schodząc po schodach - O czym myślisz?
- Nie zgadniesz.
- O Potterze?
Lily parsknęła śmiechem.
- Nie tak jak myślisz - pokazała jej język - Gdzie Marlena i Alicja?
- Chyba tak prędko nie zejdą. Jak wychodziłam kłóciły się o łazienkę. Wiesz w ogóle gdzie tak wcześnie wywiało Carter?
- Wczoraj wróciła jakaś wkurzona. Może chciała pobiegać albo opowiedzieć swoim przyjaciółkom jak to prawie wczoraj udało jej się poderwać Pottera dopóki im nie przerwałam.
Dorcas pokręciła głową z rozbawieniem.
- Już jestem! - Marlena przeskakiwała co drugi stopień wiążąc włosy gumką. Za nią pojawiła się Alicja.
- To idziemy na ten spacer? - spytała podciągając rękawy swetra uśmiechając się szeroko.

- Mowię wam, to będzie idealne. Oczywiście musimy jeszcze dać jakiś napis. Coś w stylu "Huncwoci witają w nowym roku". Co myślicie?
Czwórka chłopaków siedziała pod drzewem na błoniach rozkoszując się wrześniowym słońcem.
James z niesamowitym ożywieniem pisał kolejne propozycje napisu na pergaminie, natomiast jego przyjaciele ziewali co chwila brutalnie obudzeni o zbyt wczesnej dla nich godzinie.
- Nie możemy pomysleć o tym za dwie godziny? - spytał Peter sennym tomem.
- Oczywiście, że nie! Musimy jeszcze zdążyć wszystko przygotować. Może byśmy zrobili ten napis dwukolorowy?
Syriusz westchnął i przetarł oczy walcząc z pragnieniem ucięcia sobie drzemki.
- Możemy go nawet zrobić we wszystkich kolorach tęczy - mruknął - Tylko błagam Rogacz, nie mów tak głośno. Nie każdy jest w takim dobrym stanie jak ty.
James prychnął, ale w jego oczach widać było wesołe ogniki.
- Dziewczyny są w o wiele lepszym stanie niż my - powiedział Remus marszcząc brwi.
Cała czwórka spojrzała w stronę, z której nadchodziła grupka Gryfonek z siódmego roku. Śmiały się, rozmawiając o czymś żywo.
James poderwał się na równe nogi chowając pergamin do torby.
- Chodźcie - powiedział podciągając Blacka do góry - A może akurat potrzebują towarzystwa?

One snitch, one seekerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz