Od patrzenia na obdarty sufit bolały ją oczy. Lily próbowała wszystkiego, żeby wydostać się z celi, ale każdy jej plan zawodził, więc w końcu usiadła na podłodze. Miała ochotę krzyczeć i przerwać tę głupią ciszę. Przede wszystkim Lily chciała jednak z powrotem znaleźć się w Hogwarcie z przyjaciółmi i normalnym Jamesem, który często ją irytował ale był o wiele lepszy niż jego alternatywna wersja.
Czemu to ona zawsze musiała wszystko naprawiać? Czemu to nie Anna została główną bohaterką tej historii?
Lily uderzyła pięścią w zimną podłogę powstrzymując krzyk, gdy poczuła bolesne pulsowanie w dłoni.
Mijały kolejne minuty, a może nawet godziny a Lily czuła ciągle narastającą wsciekłość. W końcu, gdy powoli zaczynała tracić nadzieje drzwi celi otworzyły się niemiłosiernie powoli.
- No nareszcie! Chce natychmiast... - Lily zamilkła widząc na progu Jamesa.
Stał wyprostowany, a z jego twarzy zniknęła wcześniejsza wrogość pozostawiając tylko chłodną obojętność. Zdradzały go tylko oczy. W nich Lily zobaczyła znajome ciepło, które zawsze widziała patrząc na Jamesa.
Mimowolnie na jej twarzy pojawił się uśmiech.
- Na twoim miejscu nie cieszyłbym się tak. Jesteś uwięziona w moim zamku i to ja zdecyduje o tym jaka cię spotka kara.
- James...
- Nie przerywaj. Długo się nie widzieliśmy, prawda?
- Powiedzmy.
- Pamiętasz jak sprawiłaś, że kwiaty w królewskim ogrodzie nareszcie zakwitły? Po twoim odejściu umarły. Teraz znowu wznoszą swe łodygi. Twoja obecność dobrze działa na to miejsce.
- Eh...dziękuje?
James wszedł głębiej do celi i przysiadł obok Lily. Położył jej rękę na ramieniu.
- Cieszę się, że wróciłaś Lily. Tęskniłem za tobą.
- Serio? Wsadziłeś mnie do lochu.
- A ty zostawiłaś mnie bez słowa!
- Przepraszam?
James prychnął i podniósł się z kolan. Spojrzał na nią z góry mrużąc brwi.
- Dobrze wiesz jakie panują tutaj zasady.
- Możliwe, że dostałam małego zaniku pamięci... Mógłbyś mi przypomnieć?
- Jeśli chcesz odzyskać wolność możesz uczynić to tylko w jeden sposób.
- W jaki?
- Wygrać pojedynek ze mną.
Lily czekała aż James powie jej, że żartuje. Po chwili zrozumiała, że ta wersja Pottera nie ma żadnego poczucia humoru. Odchrząknęła.
- Ty tak na serio?
- Dzisiaj wieczorem. Bądź gotowa.- Wypuście mnie! Błagam! Jestem niewinny! Musicie mi uwierzyć! Dorcas!
Anna bardzo żałowała, że nie nosiła ze sobą zatyczek do uszu. Syriusz od dwóch godzin walił w drzwi celi i krzyczał w nadziei, że ktoś tu się nad nim ulituje. Jeśli tak dalej pójdzie to Anna była pewna, że osobiście ubłaga strażników, żeby go stąd zabrali. Kilka godzin w towarzystwie tej wersji Syriusza Blacka było prawdziwą udręką.
Gdy strażnik w końcu się zjawił Syriusz padł na kolana i zapłakał głośno.
Mężczyzna zignorował go jednak i odrazu podszedł do Anny chwytając ją za ramię.
- Pójdziesz ze mną.
- Hej! Co? Czekaj! Gdzie mnie prowadzisz?
- Na pojedynek. A teraz nie zadawaj pytań, bo przyrzekam, że zabiorę tego idiotę ze sobą i będę mu kazał dotrzymywać ci towarzystwa.
- Dobra, cicho już jestem.
- Błagam! Zabierz mnie stąd! Ja chcę zobaczyć moją Dorcas - Syriusz pociągnął strażnika za nogawkę.
- Jeśli mnie nie puścisz to niedość, że tej swojej dziuni nie zobaczysz to gitary również - warknął strażnik.
Syriusz zacisnął usta w wąską kreskę i usiadł pod ścianą posyłając Annie zrozpaczone spojrzenie.
Wyszli z celi przeszli korytarzem do jakiejś innej sali, zupełnie różniącej się od rzeczy, które Anna widziała tu wcześniej. Tutaj wszystko było bogato zdobione i ładne. Nie zatrzymywali się tu jednak na długo. Strażnik pociągnął ją dalej, przez następne korytarze aż w końcu wyszli na dziedziniec.
Anna spojrzała w niebo próbując zgadnąć króla mogła być godzina. 17?
- Siadaj.
Strażnik popchnął ją na ławkę. Anna wygładziła swoją spódniczkę starając się zachować spokój. O jakim pojedynku mówił ten gościu? Anna miała nadzieje, że chodziło mu raczej o oglądanie niż żeby to ona miała z kimś walczyć.
Z zamku wyszło kilka dziewczyn w długich do ziemi sukniach. Jedną z nich była Dorcas. Spojrzenie miała raczej smętne i szła powoli jakby chciała znaleźć się w zupełnie innym miejscu.
Anna chciała zawołać dziewczynę, ale poczuła dłoń strażnika na ramieniu.
- Idź się przebierz.
- To jakiś żart?
- To jest rozkaz.
- Dobra, czaję. Nie musisz mnie tak trzymać, to trochę boli kolego.
Weszła do małego pomieszczenia rozmasowując bolące ramię.
- Co za gbur - mruknęła.
Zamarła widząc, że nie jest sama. W pokoju stało jeszcze siedmiu młodych mężczyzn, a każdy z nich miał zdziwienie na twarzy. Anna przełknęła ślinę. Na podłodze walały się ubrania.
- To chyba jednak nie tu... - odwróciła się z zamiarem wyjścia.
- Ależ nie, dobrze trafiłaś! - kobieta w średnim wieku zaczęła przepychać się po pomieszczeniu ignorując przebierających się chłopaków - Zapraszam! Jestem Merien moja droga! Potrzebujesz stroju na pojedynek? Nic się nie martw, zaraz wszystko załatwię!
- Tak... - Anna bez przekonania rozejrzała się po pomieszczeniu.
Merien miała ciemne włosy zaplecione w staranny warkocz i długą suknię podobną do tych, które miały dziewczyny na dziedzińcu. Kobieta tryskała energią i w jej oczach można było zobaczyć wesołe ogniki.
Pociągnęła Annę w głąb pokoju ukazując stół, na którym piętrzyły się różne stroje i wielkie lustro.
- Strój dla ciebie już został dawno wybrany. Proszę, o to i on!
Anna stała w miejscu przez pół godziny cierpliwie znosząc wszystkie poprawki i trajkotanie Merien. Gdy w końcu kobieta pozwoliła jej odwrocić się do lustra Anna zaniemówiła.
I to nie z wrażenia.
Dziewczyna pochyliła się bliżej patrząc na swój nowy strój. Miała na sobie długi, fioletowy płaszcz do ziemi z szerokimi rękawami. Zakrywał on dziwną suknię w brzydkim, zgniło zielonym kolorze, która była stanowczo za ciasna. Na głowie miała spiczasty kapelusz w takich samych barwach jak płaszcz. Na ramieniu zarzuconą miała złotą szarfę, a na nogi ledwo udało jej się założyć wysokie buty do kolan.
Wyglądała jednocześnie śmiesznie i dziwnie.
- Pięknie! - skomentowała Merien podziwiając swoje dzieło.
Anna przeszła kawałek.
Jeśli miała walczyć w tym stroju to już przegrała.
Merien wyprowadziła ją z pomieszczenia i Anna znów znalazła się na dziedzińcu. Było tu teraz o wiele więcej osób niż wcześniej i każdy wyglądał zdecydowanie lepiej niż ona.
Musiała znaleźć Lily i to bardzo szybko.
Rozejrzała się starając się wychwycić rude włosy. Po chwili zobaczyła dziewczynę wychodzącą z zamku. Lily miała na sobie długą, brązową suknię do ziemi. Jej włosy opadały luźno na ramiona i wygladała o wiele lepiej niż Anna.
Dziewczyna spojrzała na strażnika rozmawiającego z jakimś mężczyzną i szybko czmychnęła w stronę Lily.
- Evans! - Anna złapała ją za rękę i pociągnęła za kolumnę.
- Anna! Wszystko z tobą w porządku? Co ty na sobie masz?!
- Nie mam pojęcia, to jakiś strój do pojedynku.
- Też musisz walczyć?
- Jak to też?
- James powiedział, że jeśli chce odzyskać wolność muszę wygrać pojedynek z nim.
Anna jęknęła i oparła się o kolumnę.
- Mamy niezłe kłopoty Lily.
- Zdążyłam zauważyć, wiesz?Przepraszam, że dawno nie było rozdziału, ale dużo się ostatnio działo i nie miałam czasu :p
CZYTASZ
One snitch, one seeker
FanfictionSiódmy rok nauki w Hogwarcie przyniesie dużo radości i smutków, nowych przyjaźni, miłości i nauki do zbliżających się egzaminów. Huncwoci nie zamierzają próżnować i nie ważne, że jeden z nich właśnie został prefektem naczelnym. Któremu powoli końc...