22. Ktoś się prosi o kłopoty

3.4K 282 20
                                    

- Przecież to nie ma żadnego sensu!
Lily przewróciła oczami starając się zachować resztki cierpliwości. Zdecydowanie uczenie Jamesa eliksirów nie było najlepszym pomysłem.
- Po co mi eliksir niewidzialności skoro mam pelerynę niewidkę?
- A wyobraź sobie, że ją zgubisz i co wtedy?
- Och, nie Lily! Nie ma takiej możliwości, bo zawsze bardzo jej pilnuje.
Dziewczyna jęknęła przewracając kartkę.
- Dobrze, spróbujmy inaczej. Podaj mi składniki na Eliksir Wiggenowy.
- Ech... - James podrapał się po karku - Chyba jakaś mięta...
- Potter - Lily zatrzasnęła księgę patrząc na niego z niedowierzeniem - Przypominam ci, że za kilka miesięcy piszemy egzaminy, a ty nie znasz nawet podstawowych rzeczy. Jak ty chcesz zdać eliksiry?!
- Lily! Jest październik, nikt teraz nie myśli o nauce do Owutemów!
- Ja myśle - warknęła.
- Ta, zakładam, że już nie śpisz po nocach wkuwając składniki na durne miksturki - mruknął Syriusz rozwalając się na kanapie pomiędzy Lily i Jamesem.
Ziewnął potężnie i nie zwracając uwagi na wściekłe spojrzenie Lily podniósł księgę i przekartkował ją ze znudzonym wyrazem twarzy.
- Komu by się chciało to czytać? - jęknął
- Black, dobrze ci radzę...
- W dodatku - Syriusz rzucił księgę na podłogę - Ruda, naprawdę nie masz lepszych rzeczy do roboty?
- Nie wytrzymam z wami! - Lily poderwała się z kanapy.
- Czasem mówisz jak McGonagall. Ciągle tylko słyszymy "Ile wy macie lat? Za jakie grzechy muszę się z wami użerać? Nie wytrzymam z wami ani chwili dłużej!" - James parsknął słysząc jak Syriusz próbuje naśladować głos profesorki - Ale i tak wiemy, że nas uwielbia. Nikt nam nie kibicuje na meczach tak jak ona - Syriusz otarł niewidziane łzy i klasnął w dłonie.
- No to skoro Ruda już sobie idzie, to może pójdziemy na boisko i poćwiczymy nową taktykę? Mecz już za tydzień.
- A kiedy będziecie się uczyć? - Lily oparła się o brzeg kanapy.
- No nie wiem, może w maju zaczniemy. Ewentualnie w czerwcu.
- Przecież wtedy są Owutemy!
- I co z tego? Nie każdy będzie wkuwał cały podręcznik na pamięć jak ty Evans. Niektórym starczy przeczytanie raz notatek z lekcji.
- Gdybyś je jeszcze miał Black - warknęła Lily coraz bardziej wściekła.
- Wszystkie notatki robi Lunatyk, a pózniej się nimi z nami dzieli - na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech.
- Wychodzę! - Lily chwyciła swoją torbę wpychając do niej księgę z przepisami na eliksiry.
Opuściła pokój wspólny kręcąc głową.
- Gdzie idziesz?
Na ten głos się zatrzymała. Poczuła jednocześnie irytację i przerażenie, że ten chłopak znowu czekał pod portretem.
- Nie twoja sprawa - powiedziała odwracając się.
David stał oparty o ścianę z pewnym siebie uśmieszkiem na ustach. W tamtym momencie Lily miała wielką ochotę mu przywalić. Zacisnęła jednak ręce w pięści starając się opanować.
- Czemu jesteś taka niemiła co?
- Może dlatego, że mnie prześladujesz? Czego ode mnie chcesz?
- Chciałem porozmawiać.
- Świetnie, mogę już iść?
David zaśmiał się.
- Gdzie ci się tak spieszy?
- Nie twój interes - zacisnęła wargi.
Jak tak dalej pójdzie ten idiota naprawdę skończy ze śladem jej ręki na policzku.
- Wiesz, zawsze zastanawiałem się co Potter w tobie widzi. Przecież może mieć każdą, czemu więc wybrał rudą kujonkę? - kolejny raz zaśmiał się - W sumie nie jesteś taka zła jak myślałem...
- Jeszcze jedno słowo...
- Tak i ten twój charakterek. Już mu się nie dziwie. Ale wiesz co? Lubiłem to uczucie, gdy biedny Potter nie mógł dostać tego czego chce. Czułem satysfakcję widząc jak mój największy wróg odnosi kolejne porażki.
Lily utwierdziła się w przekonaniu, że chłopak stojący przed nią jest psychopatą. Czemu jej to nie dziwiło? Ostatnio otaczali ją sami wariaci. Albo pseudofanki Jamesa, albo jego pseudowrogowie.
- A teraz ty - jego ton ciagle był spokojny - Wszystko niszczysz. Dajesz mu to na co nie zasługuje!
- Skończ bredzić, błagam cię - ton Lily był zimny i stanowczy, zaskoczył nawet ją samą - Ja i James się przyjaźnimy. Mam ci przeliterować to słowo?
Kolejne parsknięcie śmiechem.
- Albo jesteś ślepa albo głupia - powiedział David - No nic. Wrócimy do tej rozmowy. I taka mała rada. Patrz uważnie - zobaczyła błysk w jego oku i nim spostrzegła została sama na korytarzu stojąc bez ruchu.
To on.
Wtedy na runach i na patrolu to on zostawił te wiadomości. Ale jaki miały sens?
- Na moje oko to jakiś totalny wariat - Lily spojrzała ma Grubą Damę, która najwyraźniej była w swoim żywiole - Omijaj takich szerokim łukiem kochaniutka. Słyszałam kiedyś o takiej dziewczynie, która...
- Dziękuje, ale nie mam zbytnio czasu, żeby słuchać opowieści - mruknęła Lily - Muszę znaleźć Dorcas.
Nie czekając na odpowiedz Grubej Damy ruszyła przed siebie.
- Młodzież w tych czasach jest doprawdy niewychowana - mruknęła kobieta zdając sobie sprawę, że nikt jej nie słucha - Takich to tylko wpuszczać do wieży, a gdy chcesz się wyżalić to nikogo nie ma.

- Żartujesz sobie?
- A widzisz żebym się śmiała?
Dorcas chodziła po całej łazience raz po raz mrucząc coś pod nosem. Lily siedziała na podłodze oparta o umywalkę nerwowo patrząc na swoje palce.
- Powiedz Jamesowi. On się z nim policzy.
- On się z nim pobije Dorcas - mruknęła Lily - Będzie miał kłopoty.
- Ty też będziesz miała jeśli spotkasz go w środku nocy w jakimś bocznym korytarzu! Co jak będzie chciał cię zgwałcić albo rzucić w ciebie jakimś zaklęciem? Lily albo ty powiesz Jamesowi albo ja. Wybieraj.
- Dor...
- W dodatku jestem pewna, że James nie będzie działał sam. Black i spółka pewnie też dołączą do zabawy i wtedy ten cały David będzie bez szans.
- Może dowiedzmy się czego on naprawdę chce? - zasugerowała Lily.
Dorcas zatrzymała się gwałtownie.
- Tak! I nawet wiem już jak. Będziemy potrzebować pomocy jednej osoby, ale jestem pewna, że się zgodzi.

- Nie. Nie ma mowy. Nie zgadzam się.
Anna siedziała na łożku ze skrzyżowanymi nogami patrząc twardo na Dorcas.
- Znajdź sobie kogoś bardziej naiwnego Meadowes.
- Potrzebujemy cię! Musimy dowiedzieć się prawdy o tym Davidzie!
- Od kiedy działamy jako my? - Anna uśmiechnęła się złośliwie naśladując ton Dorcas.
- W końcu jesteśmy przyjaciółkami, co nie?
- Nie przypominam sobie.
- Anno - powiedziała Lily siadając na brzegu jej łóżka - Nie będziesz sama. Działały razem - Ja, Dorcas, dziewczyny, Huncwoci. Musimy rozgryźć pewnego natrętnego typa i jestem pewna, że przyda się też pomoc Apoloine.
- Nie chcesz komuś skopać tyłka?
- Dorcas - syknęła Lily ostrzegawczo - Anno, bez ciebie nie damy rady.
- No dobra - powiedziała blondynka z rezygnacją - Ale jak będzie trzeba komuś spuścić łomot to ja się zgłaszam pierwsza. Nie lubię parszywych typów takich jak ten David...
Nie zdążyła nic więcej powiedzieć, bo Lily rzuciła jej się na szyje.

W następnym rozdziale tam tam tam tam... Wielki łomot dla Davida! Jak ja go nienawidzę... Do zobaczenia :D

One snitch, one seekerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz