Przyjęcia profesora Slughorna były z rodzaju tych, z których chciało się jak najszybciej wyjść. Lily nienawidziła nudnego ględzenia ślimaka, znani i wpływowi ludzie, którzy pojawiali się na spotkaniach rownież mało ją obchodzili. Mimo to równo o 19 wyszła z dormitorium ubrana w prostą, zieloną sukienkę sięgającą do kolan. Włosy zostawiła rozpuszczone, wplatając tylko w nie małego kwiatka, którego załatwiła jej Dorcas. James siedział na kanapie ze znudzeniem podrzucając złotego znicza. Lily przewróciła oczami.
- Na twoim miejscu oddałabym tego znicza. Chyba, że chcesz mieć kłopoty.
Chłopak odwrócił się i posłał jej szeroki uśmiech.
- To zabrzmiało trochę jak groźba.
- Raczej mówię ci jak będzie, gdy ktoś się skapnie, że go nie ma.
- Nie martw się o to Lily. Kapitan ma trochę przywilejów.
- Z tego co wiem zabieranie znicza nie jest jednym z nich - rzuciła - Chodź, zaraz się spóźnimy.
James westchnął przejeżdżając otwartą dłonią po włosach.
- Może jednak odpuścimy? Jest piątek i ostatnie na co mam ochotę...
- Idziemy! - zanim zdążył dokończyć chwyciła go za rękaw i poprowadziła wyjścia.
James jęknął głośno, ale mimo to poszedł za Lily.
- Zapowiada się cudowny wieczór - mruknął sarkastycznie, a dziewczyna kiwnęła głową całkowicie się z nim zgadzając.Marlena spojrzała na zegar wiszący na ścianie. Zostało 5 godzin do spotkania z tajemniczym chłopakiem. Dorcas przetrząsnęła cały Hogwart i wróciła z listą wszystkich chłopaków o inicjałach T.W. Było ich łącznie pięciu, w tym jeden z pierwszego roku więc od razu go wykreśliła. Zostali Tracon Wood, Travis Wadly, Terry Wickinson i Tom Welden. Problem był w tym, że żadnego z nich nie znała. W końcu westchnęła i zgniotła kartkę w kulkę.
- To bezsensu.
Dorcas podniosła wzrok znad czasopisma, które właśnie czytała.
- O czym właściwie mówisz?
- Nie jestem pewna czy powinnam iść.
- Żartujesz? Obiecałaś mu!
- Ale po co mam spotkać się z jakimś zupełnie obcym gościem? Zgaduje, że nie będziemy mieli nawet wspólnych tematów i ciągle będzie panować niezręczna cisza i...
- Przestań histeryzować Marlena! - Dorcas rzuciła w blondynkę gazetą - Czasem jesteś gorsza niż Lily, gdy narzeka na Jamesa. Idź tam, poznaj gościa, a jak ci się nie spodoba to więcej się z nim nie umówisz. Proste? I błagam nie używaj Remusa jako swojego jedynego argumentu! - krzyknęła widząc jak Marlena otwiera już usta.
- Wcale nie miałam zamiaru tego powiedzieć...
- Oczywiście. Lepiej zacznij zastanawiać się w co się ubierzesz. Kimkolwiek jest ten chłopak musisz zrobić na nim wrażenie.- A to jest właśnie Dony Milret. Pracuje w ministerstwie. Dony, poznaj proszę pannę Evans, to jedna z moich najlepszych uczennic. Rzadko spotyka się taki talent do cudownego przedmiotu jakim są eliksiry. Ach! A ten młodzieniec to pan Jack Potter! - Slughorn był zdecydowanie w swoim żywiole.
- James - poprawił chłopak, ale profesor nie zwrócił na niego uwagi.
Jego wzrok latał pomiędzy znudzoną Lily, na której twarzy pojawił się wymuszony uśmiech, a Donym Milretem, który wyglądał jakby właśnie połknął muchę.
- Mimo mi panią poznać. To zaszczyt być na jednym przyjęciu z tak urodziwą osobą jak pani - Powiedział Dony całując rudowłosą w rękę.
Lily zaśmiała się nerwowo.
- Mnie rownież milo. Panie... Dony.
"Co za głupie imię" - pomyślał James - "Jak dla psa"
- No dobrze, chodźmy przywitać kolejnych gości - rzucił wesoło Slughorn - Czy mnie oczy mylą czy przy drzwiach stoi Agatha Groner?
Odszedł, a za nim dość niechętnie podążył Milret ku wielkiej uldze Lily.
- Co za lizus - powiedział James.
Dziewczyna spojrzała na niego z rozbawieniem.
- Zazdrosny?
- O tego idiotę? - prychnął - Wybacz, ale nie czuje w nim zagrożenia. Tobie on chyba też się nie spodobał?
Lily skrzywiła się.
- Przypomina mi trochę narzeczonego mojej siostry - powiedziała.
- Współczuje. To skoro ślimak już nas widział, to chyba możemy stąd iść?
- Nie podoba ci się tutaj? - rzuciła z przekąsem przejeżdżając wzrokiem po sali. Było dużo gości, którzy porozbijali się w mniejsze grupki. Slughorn podchodził do każdego po kolei z szerokim uśmiechem na ustach.
- Daj spokój - James parsknął śmiechem - Chcesz uciec. Widzę to po twojej minie. Mogę cię stąd zabrać w o wiele lepsze miejsce.
Lily poczuła na sobie ponownie wzrok Donego i wzdrygnęła się.
- Prowadź.
James uśmiechnął się szeroko i chwycił ją za rękę ciągnąc w stronę wyjścia.
- Nie pożałujesz - szepnął jej do ucha.
Lily uśmiechnęła się pod nosem ściskając mocniej jego dłoń. Gdyby ktoś powiedziałby jej rok temu, że zaledwie dwa tygodnie po rozpoczęciu siódmej klasy będzie uciekać z Jamesem Potterem z przyjęcia ślimaka roześmiała by się głośno i wysłałaby go do dobrego lekarza.Marlena zarzuciła na siebie płaszcz. Blond włosy związała w luźnego kucyka, a szyje obwiązała szalem. Za dnia było ciepło, ale w nocy temperatura gwałtownie się obniżała.
- Pamiętaj, jeśli to jakiś zboczeniec to uciekaj - powiedziała Alicja.
- Nie psuj chwili Al! - pisnęła Dorcas - Nasza mała Marlena idzie na randkę, a ty jej zaczynasz gadać o zboczeńcach!
- To nie randka - Marlena przewróciła oczami - Wrócę pewnie za 20 minut.
- To się okaże - Alicja mrugnęła porozumiewawczo do Dorcas, która zachichotała.
- Lepiej zastanówcie się, gdzie podziała się Lily. Nie ma jej już ładnych parę godzin, a impreza u ślimaka skończyła się o 22. Jest prawie północ.
- Och, to oczywiste. Pewnie jest z Potterem na tajemnej schadzce.
Marlena parsknęła.
- Jakoś nie mogę w to uwierzyć.
- Lepiej już idź, bo się spóźnisz. Do tematu Jamesa i Lily wrócimy jutro. Miłej randki! - Dorcas podeszła do niej i szybko cmoknęła w policzek prawie wypychając ją z dormitorium.
Marlena westchnęła. Teraz gdy do spotkania zostało tylko kilka minut czuła narastającą panikę, a jednocześnie ekscytacje.
Szybko zbiegła po schodach przebiegając przez prawie pusty pokój wspólny. Stanęła przed wyjściem z wieży niepewnie przystępując z nogi na nogę. Wszystko będzie dobrze, jeżeli wcześniej nie złapie jej Filch. A ponieważ Marlena nie miała żadnych umiejętności ninja ani nie potrafiła stać się niewidzialna było to bardzo prawdopodobne. Raz się żyje.- Zawsze chciałem mieć rodzeństwo - powiedział James chrupiąc ciastko.
- Uwierz mi, gdybyś spotkał Petunię odrazu byś zmienił zdanie.
- Masz racje, wolałbym brata. Kogoś takiego jak Syriusz. Chociaż moja mama zawsze mówiła, że jesteśmy do siebie podobni.
Lily uśmiechnęła się szeroko. Siedzieli w pokoju życzeń, rozmawiając i jedząc ciastka, które James jakimś cudem zdobył. Gdy w końcu spojrzała na zegarek jej serce gwałtownie podskoczyło.
- Już po północy! Naprawdę tyle tu siedzieliśmy? - spytała zdenerwowana dziewczyna zbierając swoje rzeczy z podłogi.
- W miłym towarzystwie czas szybciej leci - James wzruszył ramionami i przypatrywał się Lily, która właśnie strzepywała okruszki ze swojej sukienki - Warto było przecierpieć to spotkanie u ślimaka żeby tu z tobą przyjść.
Dziewczyna zaczerwieniła się gwałtownie i odchrząknęła.
- Wracamy do wieży? - spytała.
James kiwnął głową uśmiechając się szerzej.
- A tobie się podobało Lily?
Kiwnęła nieśmiało głową.
- Możemy to uznać jako randkę?
- Jesteś niemożliwy! - warknęła, mimo wszystko na jej ustach pojawił się rozbawiony uśmiech.
- W tym zamku są jeszcze setki miejsc, do których chciałbym cię zabrać - mruknął przesuwając się do niej.
- Napewno będzie dużo okazji do tego - Wyjąkała.
Poczuła zapach jego perfum.
- To dobrze - mruknął chłopak.
- James?
- Tak?
- Mógłbyś się... Trochę odsunąć?
W jego oczach pojawiły się niebezpieczne ogniki.
- Dlaczego?
- Jesteś zdecydowanie zbyt blisko.
- Przeszkadza ci to?
- Trochę?
Zaśmiał się i ku jej zdziwieniu odsunął się. Widząc jej szok jego rozbawienie wzrosło jeszcze bardziej.
- Napewno tego chciałaś Lily? - rzucił uśmiechając się zawadiacko.
- Tak James - otrząsnęła się uśmiechając lekko - Wracamy?
Gdy się odwrócił nie zobaczył już kolejnego rumieńca na jej policzkach. Dwa tygodnie nie mogły zmienić 7 lat. Zdecydowanie zaczynała wariować.Marlena siedziała pod drzewem nerwowo się rozglądając. Było ciemno, zimno i miała ochotę wrócić do dormitorium. Ale Dorcas miała racje, obiecała, że przyjdzie. Nie chciała zostawać chłopaka na lodzie.
- Marlena?
Podskoczyła słysząc głos za sobą. Tak bardzo znany.
- Remus? - Wyjąkała odwracając się.
Chłopak stał za nią nerwowo bawiąc się zamkiem od kurtki
- To ty jesteś T.W.?
- Tajemniczy wielbiciel - powiedział uśmiechając się delikatnie - Chyba nie myślałaś, że to inicjały czyjegoś imienia i nazwiska?
- Pewnie, że nie - powiedziała w duchu przeklinając Dorcas - Zaraz. Powiedziałeś "Tajemniczy wielbiciel"?
- Dokładnie tak.
Marlena poczuła jak jej oddech przyspiesza.
- Spokojnie Mari! Może pójdziemy na spacer? Wtedy ci wszystko wyjaśnię.
CZYTASZ
One snitch, one seeker
FanfictionSiódmy rok nauki w Hogwarcie przyniesie dużo radości i smutków, nowych przyjaźni, miłości i nauki do zbliżających się egzaminów. Huncwoci nie zamierzają próżnować i nie ważne, że jeden z nich właśnie został prefektem naczelnym. Któremu powoli końc...