36. Witamy z powrotem wśród żywych.

2.9K 243 6
                                    

Niecodziennie spotyka się w drzwiach Wielkiej Sali osobę, która od ponad miesiąca powinna być martwa. Gdy Lily wpadła na Davida Mansona nie wiedziała czy ma wrzeszczeć czy sprawić sobie okulary.
Ale Manson tam był, realny i prawdziwy i powiedział nawet przepraszam, zanim poszedł dalej do stołu Puchonów. Lily wmurowało w ziemię i stałaby tam dłużej, gdyby nie Marlena, która ze zmartwieniem zaprowadziła Lily do stolika Gryfonów.
- Wszystko z tobą w porządku? - spytała Dorcas grzebiąc łyżką w misce z płatkami.
- Oczywiście, że nie - Lily przetarła oczy i jeszcze raz spojrzała za siebie.
David Manson właśnie jadł tosta z dżemem nie zwracając na nią żadnej uwagi.
- Dorcas, powiedz mi, że nie wariuje - jęknęła.
- A o co chodzi?
- Dlaczego Manson tam siedzi?!
- Ee...Bo to stół jego domu?
- Przecież on jest martwy - powiedziała próbując powstrzymać łzy przerażenia - Martwy, Dorcas.
- O czym ty mówisz Lily? - wtrąciła Marlena - Nikt nie jest martwy.
Do stolika podeszli Syriusz i James, z czego ten drugi szczerzył się jak głupi.
- Dzisiaj ostatni dzień naszego szlabanu, Evans. Co ty na to żebyśmy dostali drugi?
Zakrztusiła się herbatą i zaczęła kaszleć czując, że oczy jej łzawią.
- Przecież tylko żartowałem - James poklepał ją po plecach - Czemu ty wszystko bierzesz na poważnie?
- Który dzisiaj jest? - spytała.
- 27 listopada, czemu pytasz?
Nie cofnęła się w czasie do czasów, gdy David żył.
Co tu się właśnie stało?
- Muszę iść - wypaliła gwałtownie się podnosząc.
- Lily? Wszystko w porządku?
- Tak, tylko... Spotkamy się na lekcjach, dobrze?
Wybiegła z Wielkiej Sali próbując nie zwymiotować.
Wpadła do pierwszej lepszej toalety i oparła się o umywalkę.
Usłyszała kroki i nim ktoś zdążył wejść do środka ukryła się w jednej z kabin.
Do toalety weszły dwie osoby, jedna z nich z całej siły przywaliła w lustro, sprawiając, że Lily podskoczyła.
- Jesteś takim idiotą! -Głos dziewczyny, przepełniony był złością i irytacją.
- Och, przepraszam, że uratowałem ci życie i naprawiłem twoje beznadziejne lusterko! - Chłopak był równie wkurzony jak jego towarzyszka.
- To nie byle jakie lustro! Lustro Cerise ma wielką moc i...
- Przestań gadać! Nie mogę już cię znieść!
- Świetnie, bo ja ciebie też nie! Uwolniłeś moją ofiarę! Na Merlina, naprawdę to zrobiłeś! Zabiłam go, a ty postanowiłeś przywrócić mu życie!
Lily zmroziło. Ta dwójka rozmawiała o Davidzie. Ta dziewczyna kimkolwiek była go zabiła. Poczuła nową narastającą fale mdłości.
- Pamiętasz co mówił mistrz? Bezdomni tak, samotni czarodzieje owszem, nawet pozwolił ci wykorzystywać przygłuchych staruszków! Nie przypominam sobie jednak, żeby wspominał o uczniach z tak cenionej szkoły jaką jest Hogwart! Co z tobą jest nie tak?!
- Nie wtrącaj się w nie swoje sprawy!
- Naprawiłem ci to głupie lustro, więc teraz jest to też moja sprawa.
Zapanowała chwila ciszy, którą po chwili przerwała dziewczyna.
- Co zrobimy?
- Jak to co? Zostawimy tego chłopaka w spokoju, nikt nie pamięta co tu się stało, jakby tego wydarzenia w ogóle nie było. Zabrałaś mu miesiąc życia Lorelei. Teraz znikniemy i więcej nie będziemy mieszać. A jako, że wszystko się naprawiło dalej będziemy się nienawidzić i znowu mogę chcieć cię zabić.
- Jesteś wrednym dupkiem Jasper.
- A ty...
Lily gwałtownie otworzyła drzwi kabiny i wypadła z niej ignorując zaskoczone spojrzenia tej dziwnej pary. Oddychała cieżko. W końcu spojrzała na nich.
Oboje byli od niej starsi o kilka lat i Lily była pewna, że nie widziała ich tu nigdy wcześniej.
- Kim jesteście? - Wyjąkała - I co zrobiliście Mansonowi?!
Dwójka wymieniła zdziwione spojrzenia po czym chłopak najzwyczajniej wybuchnął śmiechem.
- No dalej, Lorelei powiedz co zrobiłaś temu chłopakowi - jego głos ociekał sarkazmem i złośliwością, a Lily utwierdziła się w przekonaniu, że oni się naprawdę nienawidzili.
- Nie możesz jej wymazać pamięci czy coś? - mruknęła ta cała Lorelei starając się brzmieć normalnie - Wiem, że to umiesz.
- Zawsze uciekasz od problemów w ten sposób?
- Przestańcie! - Lily w końcu odetchnęła głęboko - Chcę wiedzieć czemu tylko ja pamietam, że David był martwy.
- Zaraz, że co? Jak to pamiętasz?!
Lily usiadła na kafelkach.
- Chcę wiedzieć wszystko. Kim jesteście i co zrobiliście?
- Chyba sobie żartujesz - parsknęła dziewczyna.
- Ależ skąd, z chęcią zostaniemy - powiedział chłopak siadając obok Lily, która nie była pewna czy zrobił to na złość Lorelei czy naprawdę chciał jej wszystko powiedzieć.
Zirytowana dziewczyna dołączyła do nich.
- A ty niby kim jesteś?
- Lily Evans. Uczę się tu.
- Znałaś tego chłopaka?
- Powiedzmy.
- No Lorelei, opowiadaj.
- Czemu ja?
- Bo to wszystko twoja wina.
- Zamknij się, Jasper.
- Skończycie się kłócić? - mruknęła Lily.
- Nazywam się Lorelei Erickson - powiedziała w końcu dziewczyna - A to Jasper. Zabiłam tego twojego kolegę, a właściwie prawie zabiłam. Bo widzisz, posiadam pewien przedmiot, tak zwane lustro Cerise, które służy do więzienia ludzkich dusz. Daniel, David czy jak mu tam było właśnie tam trafił. Jego ciało zostało w naszym świecie - martwe. Ale widzisz...lustro, które według podań i legend było niezniszczalne nagle się popsuło, a jedyną osobą, która mogłaby je naprawić był niestety on - tu wskazała na Jaspera - Gdyby lustro pozostało w tak krytycznym stanie dusze mógłby uciekać i opętywać ludzi co nie skończyłoby się zbyt dobrze... W każdym razie Jasper wpadł na genialny pomysł przywrócenia duszy Davida do jego ciała, więc teraz wszystko jest jak dawniej.
- To pokręcone - jęknęła Lily.
- Wiem. Tam gdzie chodziliśmy do szkoły taki rodzaj magii był normalny.
- Mówiliście o jakimś mistrzu...kim on jest?
- Jasper, a może zaprosimy Lily na herbatkę do twojego uroczego, ponurego domu? Przecież nie będziemy jej opowiadali wszystkiego na zimnej podłodze w damskiej łazience, prawda?
- Przestań w końcu obrażać Emrę...
- Czy ty nadałeś mu imię? Naprawdę? I to ja jestem stuknięta.
- Muszę iść - mruknęła Lily patrząc na zegarek - Zaraz zaczynam lekcje. Musimy dowiedzieć się czemu wszyscy zapomnieli o śmierci Davida oprócz mnie.
- To może trochę potrwać - powiedziała Lorelei - To nie jest takie proste. Daj nam dwa tygodnie.
- Na co?
- Na odkrycie wszystkiego, oczywiście. Tam gdzie chodziliśmy do szkoły nauczyliśmy się wiele przydatnych rzeczy.
Lily niepewnie kiwnęła głową.
- Mam nadzieje, że umiesz wchodzić na dach? Do zobaczenia za dwa tygodnie.
- Czekaj, co?!
Nie uzyskała odpowiedzi, bo tam gdzie przed chwilą siedziała ta dziwna dwójka nie było już nikogo. Zniknęli jakby ich wcześniej nie było.
Pokręciła głową i wyszła z łazienki starając się wyglądać na opanowaną.
- Lily? Wszędzie cię szukałem. Dobrze się czujesz? Nie wyglądasz zbyt dobrze.
Posłała Jamesowi szeroki uśmiech.
- Wszystko jest w porządku. Naprawdę.
- Słuchaj... Muszę ci coś powiedzieć.
- Mam się bać?
- Nie, spokojnie. Możemy iść do pokoju życzeń?
- Zaraz zaczynają się lekcje...
- To zajmie 5 minut, obiecuje.
- Dobrze, ale nie dłużej. Nie chce widzieć wściekłej miny McGonagall.
- Nie będziesz musiała - James uśmiechnął się szeroko i pociągnął w stronę pokoju życzeń.

One snitch, one seekerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz