14. Trucizna

4.5K 306 43
                                    

Helena nie lubiła być pieskiem na smyczy. Nie znosiła robić dokładnie tego co inni jej mówili, była niezależna i uparta. Pandora myślała inaczej. Uważała Helenę nie za swoją przyjaciółkę tylko za służącą. Nie widziała ironicznych uśmieszków dziewczyny, nie słyszała jej sarkastycznego tonu i spojrzenia, któremu daleko było do szczerego. Helena miała ubaw widząc starania Pandory w zdobyciu Pottera, który nawet nie wiedział jak ona miała na imię. Na pierwszy rzut oka było przecież widać, że dla niego liczy się tylko Lily, ale Pandora uparcie stawiała na swoim wymyślając coraz to nowe sposoby na poderwanie Pottera. A każdy, nawet najbardziej dopracowany kończył się fiaskiem. Pomysł z listem był zły. Nudny, pozbawiony sensu. Helena prawie wybuchnęła śmiechem, gdy o nim usłyszała. Naprawdę Pandorę Grenwild stać było tylko na coś takiego? Odrazu wiedziała, że to nie zadziała. Następnego dnia wszystko było normalnie, Evans i Potter znowu rozmawiali, śmiali się, a Pandora wyrywała sobie włosy z głowy. Była zła. Nie, była wściekła. Helena doskonale widziała te niebiezpieczne ogniki w jej oczach.
Najlepsze jednak stało się kilka dni potem. Anna Carter i Apoloine Marcho postanowiły znaleźć sprawcę tego całego wydarzenia. Tak przynajmniej usłyszała, gdy spotkała je przypadkiem w łazience na drugim pietrze.
A Pandora, nie mogąc znieść widoku Apoloine z Potterem pobiegła do nich odrazu. I tylko głupi chyba nie skojarzył by tych wszystkich faktów i nie połączył by ich w jedną całość.
Pandora oberwie za próbę skłócenia Evans z Potterem. A Helena będzie stała obok i patrzyła na to z uśmiechem.

- Zaraz. Powiedz jeszcze raz.
Lily siedziała na łożku uważnie patrząc na Anne, która chodziła po całym pokoju nerwowo wymachując rękoma.
- Apoloine nie podoba się Potter, to wszystko gra, żeby znaleźć tego kto podrzucił list i według Anny tą osobą jest Pandora Grenwild - przetłumaczyła Dorcas uważnie patrząc na blondynkę.
- Właśnie tak - Anna spojrzała z wdzięcznością na dziewczynę.
Lily zagryzła wargę.
- Ona jest wredna. Nawrzeszczała kiedyś na czwartoklasistkę, bo niechcący na nią wpadła - powiedziała Marlena.
-  Nie wiem jak ta cała Helena z nią wytrzymuje. Przecież widać, że ona
jest zupełnie inna - dodała Alicja.
- Powie mi ktoś kto to Pandora Grenwild? - spytała nerwowo Lily.
- Puchonka, rok młodsza. Wieje od niej sztucznością na kilometr. Słyszeliście kiedyś jej śmiech? Moja siostra miała kiedyś taką mówiącą lalkę i mowię wam, że brzmiała dokładnie tak samo!
- Od kiedy stałaś się taka rozmowna? - rzuciła z przekąsem Dorcas patrząc na Anne, która wzruszyła ramionami.
- Najwyraźniej w końcu znalazłyśmy wspólny temat.
- Dlaczego... Ona miałaby to zrobić?
- To przecież proste Lily! Jesteś najważniejszą przeszkodą, która stoi pomiędzy nią, a Jamesem. Oczywiście,że chce cię jakoś usunąć.
- Nie mamy żadnych dowodów, że to ona.
W dormitorium zapanowała cisza.
- Napewno jakieś są - powiedziała niepewnie Anna - W dodatku jak doprowadzimy mój plan do końca Pandora sama wpadnie w nasze sidła.
- A moim zadaniem jest przekonanie Jamesa? - spytała Lily.
- Tylko ty dasz radę to zrobić.
- Nie możemy poprosić huncwotów żeby coś zrobili? Nie wiem, jakiś kawał? Tak, żeby zostawiła nas w spokoju.
- Nie! Lily - Anna spojrzała na nią błagalnie - Jeżeli ktoś ma dać nauczkę tej idiotce to tylko my.
- Od kiedy działamy jako my, co Carter? - spytała zaczepnie Dorcas, ale w jej oczach widać było rozbawienie.
- Od teraz. Jakieś pytania?
- W zasadzie ja mam jedno.
Wszystkie Gryfonki odwróciły się w stronę drzwi, w których najzwyczajniej w świecie stał Syriusz. Za nim stali pozostali Huncwoci. Dziewczyny posłały sobie niepewne spojrzenia.
- Echm. Tak, Black? - spytała Anna zagryzając wargę.
- Kiedy zamierzałyście nam o tym powiedzieć?!
- Nie wrzeszcz tak, bo zaraz cała wieża będzie wiedziała - syknęła Dorcas - A w dodatku kto wam pozwolił podsłuchiwać? Jak wyście się tu w ogóle dostali?
- Mamy swoje sposoby Meadowes. A teraz żądam odpowiedzi! - Syriusz przyjrzał się po kolei każdej dziewczynie.
- Hej, spokojnie - Remus położył mu dłoń na ramieniu starając się nie patrzeć w stronę Marleny, która i tak wgapiała się w swoje paznokcie.
- Chciałem jeszcze zauważyć, że nie podsłuchiwaliśmy tylko zdobywaliśmy informacje, o których pewnie nawet nie miałyście zamiaru nam powiedzieć - oburzył się Black.
- Wychodzi na to samo - mruknęła Dorcas.
James nie zwracając uwagi na kłócącą się dwójkę wszedł głębiej do pokoju i usiadł na łożku Lily.
- Pamietam ją. Spotkałem ją w sowiarni - powiedział, a na jego twarzy pojawił się szatański uśmiech - To kiedy zaczynamy nasz plan?
- Musimy jeszcze powiadomić Apoloine. Ja się tym zajmę.
- Dobra, wszystko świetnie - rzucił Syriusz klaszcząc w dłonie - Może zrobimy jakąś imprezę na rozluźnienie?
- Jesteś niemożliwy Black! - warknęła Dorcas - Wypad z naszego pokoju!
Dziewczyna podniosła się z łóżka i chwyciła chłopaka za łokieć.
- Żegnam - syknęła i popchnęła go tak, że wypadł przez próg.
- Oj, Dorcas - zaśmiała się Lily - To słodkie.
Nim zdążyła się uchylić dostała poduszką w twarz.
- Moglibyście się już pogodzić.
- Nie jesteśmy nawet pokłóceni - mruknęła Dorcas.
- To skomplikowane.
- Black, nie odzywaj się tam!
- Może lepiej już idźmy - rzucił Peter - Zanim dojdzie do rękoczynów - tutaj spojrzał na czerwoną ze złości Dorcas.
Huncwoci szybko opuścili dormitorium, a Lily rzuciła się na łóżko przyjaciółki obejmując ją mocno.
- Miłość - mruknęła - Czuć ją tutaj na kilometr.
Wszystkie dziewczyny wybuchnęły śmiechem, oprócz Dorcas, na której ustach pojawił się delikatny uśmiech.

Leżała w ciemności słuchając równomiernych oddechów swoich współlokatorek. Przekręciła się na drugi bok zaciskając palce na kołdrze.
Zegar wykazywał 3.23.
Czuła się dziwnie. Bolała ją głowa, było jej zimno mimo że przykryła się szczelnie kołdrą i kocem. Drżała na całym ciele.
W końcu nie mogąc wytrzymać podniosła się na łokciach. Oddychała szybko, pot spływał jej z czoła.
Odgarnęła ciemne włosy z karku i westchnęła.
Spuściła nogi z łóżka, czując narastające przerażenie. Co jej się działo? Czuła się jakby umierała, jakby traciła siły.
Wstała.
- Hej, co jest?
Jassie poderwała się z łóżka patrząc na nią przerażona.
- Nie wiem - udało jej się tylko wyjąkać.
Poczuła jak silne drgawki wstrząsnęły jej ciałem, zakołysała się i upadłaby gdyby nie szafka, której się podparła.
- Nie ruszaj się zaraz zawołam pomoc! - krzyknęła Jassie i wybiegła z dormitorium.
W tym samym momencie Apoloine runęła na podłogę tracąc przytomność.

- Oszalałaś? - Helena była wściekła.
Pandora siedziała na krześle w dormitorium uśmiechając się przebiegle.
- Jesteś nienormalna - syknęła Helena łapiąc ją za ramię.
- Uspokój się!
- Mogłaś ją zabić idiotko! Wiesz jak korzystać z tego naparu? Właśnie, nie. Jeśli nalałaś jej za dużo mogłaś jej coś zrobić!
- Dałam tylko 5 kropel.
Helena zatrzymała się gwałtownie, a jej twarz gwałtownie pobladła.
- Daje się jedną - powiedziała przez zaciśnięte zęby.
Podeszła do Pandory i brutalnie ją pociągnęła.
- Co ty robisz?!
- Idziemy. Albo się przyznasz, albo ja powiem kto otruł Apoloine. Wybieraj.
- Chyba nie powiesz, że obchodzi cię ta idiotka?
- Na Merlina, Pandora! Potter na ciebie nie spojrzy, nie ważne czy napiszesz jakiś durny list czy dolejesz trucizny do herbaty dziewczyny, z którą tylko rozmawiał!
- To nie była...
- Owszem była! - przerwała jej gwałtownie Helena - W dużych dawkach napar z Tonorksa jest trucizną! I wiesz co ci powiem? Jesteś świrnięta!
Helena wybiegła z dormitorium zostawiając zaskoczoną Pandorę, która opadła na krzesło.

A p o l o i n e
Wzdrygnęła się słysząc głos. Nie mogła otworzyć oczu, czuła tylko zimno.
A p o l o i n e
Chciała powiedzieć, żeby ten ktoś się uciszył, ale jej usta pozostały zamknięte.
A p o l o i n e
Ciemność otaczała ją z każdej strony. Zamarzała. Nie miała pojęcia gdzie jest, a jedynym dźwiękiem, który słyszała był ten głos powtarzający jej imię.
Już dość.

- Co się dzieje? - przerażona Anna usiadła na krześle.
Apoloine leżała w łożku, jej ciemne włosy rozrzucone były na poduszce. Jej palce zaciskały się mocno na krawędziach łóżka szpitalnego. Miała płytki oddech, bladą twarz zlaną potem.
- Jej organizm reaguje na napar - powiedziała pielęgniarka - ma rożne halucynacje, wizje jakkolwiek to nazwać, nie jest to przyjemne.
- Wyjdzie z tego? - spytała niepewnie Lily stając za Anną.
- Tak, na szczęście trucizna nie zdążyła rozprzestrzenić się po całym organizmie.
Anna poderwała się z krzesła. Jej usta zaciśnięte były w kreskę.
- Ona mnie popamięta - warknęła.
Nim ktokolwiek zdążył zareagować wypadła ze skrzydła szpitalnego.
- Lepiej za nią chodźmy - powiedziała Dorcas - zanim zrobi coś głupiego. Albo zabije Pandorę czy coś.

tak dramatycznie:')

One snitch, one seekerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz