- O co ci chodzi Potter?
Lily prawie biegła próbując dotrzymać tempa Jamesa.
- Uciekasz przed tą Puchonką czy po prostu postanowiłeś zrobić sobie maraton po korytarzach Hogwartu?
James zatrzymał się gwałtownie, tak że Lily wpadła na niego z impetem. Podtrzymał ją jedną ręką tak by nie upadła. Lily wydała z siebie głośne prychnięcie i się podniosła.
- Słuchaj Potter. Albo powiesz mi co robisz albo wracam do Wielkiej Sali zjeść normalne śniadanie. Projekt z transmutacji? Serio? Chyba nie sądzisz, że ktoś w to uwierzył?
- Chciałem po prostu stamtąd iść - James przewrócił teatralnie oczami - Nie bądź już taka przewrażliwiona.
Poszedł dalej chowając ręce w kieszeniach.
- Ja? Przewrażliwiona? - Lily zaśmiała się głośno i popatrzyła na niego z niedowierzeniem - Jesteś idiotą Potter!
- I znowu zaczynasz! - Przyspieszył marszcząc brwi - Odkąd tylko wróciliśmy do Hogwartu ciągle tylko się kłócimy.
- Żadna nowość - warknęła Lily - To ty mnie prowokujesz!
James skręcił ciągle przyspieszając, tak że dziewczyna musiała biec żeby nadążyć.
- Nie zamierzam z tobą dyskutować Evans.
- To bardzo dobrze, bo ja z tobą też nie!
James mruknął coś pod nosem, a Lily udało się usłyszeć tylko słowa "złośliwa" i "wredna".
- Mam już dość! Wracam do Wielkiej Sali!
- Rób co chcesz.
Lily stanęła na środku korytarza jednak James nie miał zamiaru się zatrzymać.
- Gdzie tak pędzisz? - spróbowała ponownie.
W końcu niechętnie James zatrzymał się i odwrócił w jej stronę. Przez chwile mierzyli się spojrzeniami aż Lily prychnęła i odwróciła wzrok.
- Kim jest ta cała Apoloine? - spytała, bo to pytanie dręczyło ją od kilku minut.
James wzruszył tylko ramionami.
- Nie wiem. Rozmawiałem dzisiaj z nią po raz pierwszy.
- Ale już mówi na ciebie Jimmy - rzuciła złośliwie.
Potter pokręcił tylko głową i podszedł do niej. Wolno, nie spuszczając z niej wzroku.
- Co do tej imprezy u Ślimaka...
- Nie było aż tak źle.
- Gdybym cię nie uratował zanudziłabyś się na śmierć.
- Potter, przypominam ci, że mogłam wyjść z tej imprezy kiedy chciałam, a to że ty tam przy okazji byłeś i wyszedłeś ze mną dużo nie zmieniło.
- Miałaś miłe towarzystwo. I dobre ciastka. Prawie cię pocałowałem.
Zaśmiał się widząc jak twarz Lily przybiera wściekle czerwony kolor.
- Prawie robi różnicę - mruknęła - Przestań to robić!
Popatrzył na nią zdziwiony.
- Ale co?
Lily pokręciła głową i zaczęła chodzić w kółko.
- Nie musisz być taki bezpośredni - warknęła w końcu lekko go popychając.
Założyła ręce na piersi i zaczęła iść przed siebie ignorując Jamesa. Chłopak truchtał obok niej starając przybrać się normalny wyraz twarzy, ale uśmiech sam cisnął mu się na usta.
- Ej Evans, nie obrażaj się.
Nie dostał odpowiedzi, więc złapał ją za ramię i odwrócił w swoją stronę. Lily unikała jego wzroku uporczywie wpatrując się w ścianę.
- Przepraszam - powiedział w końcu głośno wzdychając.
Lily w końcu spojrzała na niego. W jej oczach zobaczył zdziwienie.
- Wow, pierwszy raz słyszę ciebie przepraszającego.
- Mówiłem ci już, że jesteś wredna?
- Powiedziałeś kiedyś, że jestem wredną małpą.
- Nie kłamałem.
Ku jego zdziwieniu Lily roześmiała się.
- Idę na lekcje. Tobie też bym radziła jeżeli nie chcesz się spóźnić.
- Muszę najpierw znaleźć Syriusza.
- Wydaje mi się, że był zbyt zajęty Apoloine. Możesz iść ze mną. A po Obronie przed czarną magią dokończymy nasz projekt z transmutacji - mrugnęła do niego i zaczęła iść dalej uśmiechając się szeroko.Anna usiadła na trawie wzdychając. Wrześniowe słońce grzało przyjemnie i większość uczniów postanowiła wyjść na błonia. Dziewczyny opalały się wystawiając twarze do słońca, niektóre podciągnęły rękawy i leżąc ma łokciach rozmawiały miedzy sobą. Chłopacy natomiast dla ochłody oblewali się wodą z jeziora lub zaczepiali koleżanki, które nie wyglądały na zbyt zadowolone. Anna roześmiała się pod nosem. Patrząc na Derecka Millesa próbującego wcisnąć różę Cassie Lader na myśl przychodziły jej dwie inne osoby. Potter i Evans. Ku jej zdziwieniu na horyzoncie nie widać było ani jej współlokatorek ani huncwotów.
- Wszystko w porządku?
Anna uniosła wzrok i spojrzała na Apoloine. Tak naprawdę to była jej jedyna przyjaciółka, która potrafiła mowić o czymś więcej niż tylko nowa kolekcja znanego projektanta, którego nazwiska Anna nie potrafiła nawet zapamietać. Lubiła Sarę, Jassie i Fionę, ale nie miały dużo wspólnych tematów. Apoloine była inna. Tak samo jak ona.
- Nie - mruknęła - Jesteś pewna, że twój plan wypali?
- Nie, dopóki Potter nie zacznie współpracować.
- On mnie nienawidzi. Nie uwierzy mi.
- Jeśli naprawisz swoje relacje z Lily wszystko będziesz mogła zrobić.
- Nie naprawię siedmiu lat.
- Anno, słuchaj. Jeśli chcemy odkryć kto zostawił ten list to musimy działać razem. Wszyscy.
- Wiem.
Blondynka przekręciła się na plecy wzdychając.
- Dzięki, że mi pomagasz.
- Przecież od tego są przyjaciele.
- I naprawdę Potter nie skumał, że tylko udajesz zainteresowanie nim?
Apoloine aktorstwo miała we krwi. Potrafiła grać, przybierać rożne maski, w ciagu chwili smutek zamienić w bezgraniczną radość. Annę trochę to przerażało, ale nauczyła się odróżniać kiedy przyjaciółka wczuwa się w rolę. Ich plan był prosty. Apoloine miała podrywać Jamesa na oczach całego Hogwartu. Anna wierzyła, że to pozwoli wywołać im wilka z lasu. Ktokolwiek napisał ten list, żeby skłócić Pottera i Evans mógł wrócić, żeby pozbyć się kolejnej konkurentki.
Dlatego to wszystko musiało być wiarygodne, a do tego potrzebna im była pomoc Jamesa. Co było już trudniejszą sprawą.
Anna nie chciała, żeby to ona była pierwszą podejrzaną za każdym razem, gdy coś się stanie Lily. Mimo iż Evans jej uwierzyła to chciała pokazać, że można jej ufać, że nie posunęła by się do czegoś takiego. A najłatwiejszym sposobem było znalezienie sprawcy całego tego zamieszania.
- Cześć, ty jesteś Apoloine prawda?
Anna otworzyła oczy i spojrzała w górę. Nad jej przyjaciółką stała Pandora Grenwild. Puchonka, choć według Anny bardziej pasowała na Ślizgonkę.
- Przecież się znamy - Apoloine zmarszczyła brwi.
Pandora zaśmiała się perliście, a Annie zebrało się na wymioty. Każdy jej ruch, słowo, gest - wszystko było szczegółowo dopracowane, sztuczne i nienaturalne.
- Och, więc pewnie wiesz kim ja jestem - rzuciła - Pandora Grenwild, oczywiście. Tak, dobrze myślisz. Ta Pandora Grenwild.
Anna mimo woli zachichotała. Pandora spojrzała na nią ze złością, a po chwili jej usta wygięły się w krzywym uśmiechu.
- Ty się nie musisz przedstawiać Carter. Wszyscy doskonale cię znamy.
- Zasłaniasz nam słońce - rzuciła zimno Apoloine nim Anna zdążyła się odezwać - Więc mów o co chodzi i spadaj.
Pandora chyba nie przywykła do takiego traktowania, bo spojrzała na dziewczynę z niedowierzeniem.
- Złotko, chciałam się tylko spytać jak tam sprawy z Jamesem. Widziałam jak rozmawialiście i byłam ciekawa co go tak przestraszyło.
Apoloine wybuchnęła głośnym śmiechem wzbudzając zaciekawienie uczniów siedzących obok.
- To chyba nie powinno cię obchodzić.
- Czemu to cię tak interesuje, co? - spytała Anna badawczo się jej przyglądając.
Pandora znowu się zaśmiała.
- Chciałam dać tylko swojej koleżance kilka rad, ale widać ich nie potrzebuje.
- Nie pomyliłaś się.
Pandora zacisnęła wargi i odwróciła się na pięcie.
- Jeszcze zobaczycie.
Odeszła odrzucając do tylu długie włosy.
- Co za potworna idiotka. Nigdy nie spotkałam gorszej osoby niż ona.
- Skąd to jej nagle zainteresowanie Potterem? - spytała Anna ciagle patrząc na oddalającą się Pandorę.
- Większość dziewczyn ma obsesje na punkcie Blacka i Pottera - wzruszyła ramionami Apoloine - Pandora jest z grupy tych gorszych, pseudofanek bez skrupułów.
- Na tyle zdeterminowana by podrobić list, podrzucić go nie zostawiając żadnych śladów?
Ku jej zdziwieniu Apoloine wybuchnęła śmiechem.
- Daj spokój, Pandora jest stuknięta i to bardzo, ale przy okazji głupia jak but. Nie wpadła by na cos takiego.Może właśnie o to chodziło Pandorze Grenwild.
CZYTASZ
One snitch, one seeker
FanfictionSiódmy rok nauki w Hogwarcie przyniesie dużo radości i smutków, nowych przyjaźni, miłości i nauki do zbliżających się egzaminów. Huncwoci nie zamierzają próżnować i nie ważne, że jeden z nich właśnie został prefektem naczelnym. Któremu powoli końc...