- To tylko pare metrów przez las - rzuciła sarkastycznie Anna - Idziemy już dwie godziny!
- Nie narzekaj! - powiedziała Lorelei - Chcesz wrócić do swojego świata?
To zamknęło Annie usta. Zacisnęła je w wąską kreskę i szła do przodu starając się nie przewrócić o wystające korzenie.
Taki właśnie był plan.
Przejść przez las, znaleźć Lily w miejscu, które Lorelei nazwała jaskinią światów, zabrać medalion i oddać go Jamesowi.
Lily upadła na ziemię i ze zdenerwowaniem spojrzała na swoje zakrwawione kolano.
- Chodźmy, bo jak będzie ciemno to się prędzej zabijemy o te korzenie niż dojdziemy do celu - powiedziała beztrosko Lorelei - Już niedaleko.
- Powtarzasz to od półgodziny. Las się nie zmienia, czuje się jakbyśmy ciągle stały w miejscu.
- Bo to magiczny las, kochanie.
- Pocieszyłaś mnie, wiesz? - Anna uśmiechnęła się ironicznie i przyśpieszyła.
Kosmyki jej włosów zaplątały się w gałęzie. Na twarzy Anny ponownie pojawiło się zirytowanie.
- Według moich obliczeń musimy przejść jeszcze do końca tej ścieżki...
- Jakiej ścieżki? Widzę tu tylko zarośniętą trawę!
- Cicho! Jesteśmy na miejscu.
Przeszły pomiędzy drzewami wychodząc na małą polane.
- Och, a widzisz tu jakąś jaskinie, bo ja nie bardzo?
- Przysięgam, że zaraz zostawię cię w tym świecie na dobre - Lorelei odwróciła się w stronę Anny i zmierzyła ją spojrzeniem.
- Czekajcie - Lily ruszyła przed siebie i kucnęła przy wypalonym w trawie znaku przypominającym drzewo - Tu coś jest.
- Drzewo. W trawie. Zgaduje, że to powinno mieć jakiś głębszy sens? - Anna podeszła do Lily.
- Być może - Lorelei wzruszyła ramionami i po prostu stanęła w wypalonym miejscu.
Ziemia pod ich stopami zatrzęsła się. Anna złapała za ramię Lily.
- Tak powinno być?
- Potrafisz nic nie mówić przez kilka minut?
Lorelei pochyliła się i przyjrzała uważnie ziemi.
- Odsuńcie się.
Cofnęły się kilka kroków dalej. Po chwili ziemia rozsunęła się tworząc niewielkich rozmiarów dziurę.
- I jesteśmy -Lorelei uśmiechnęła się szeroko - Kto skacze pierwszy?
- Może ty spróbuj - Anna założyła ręce na piersi patrząc z przerażeniem na dziurę - Wiesz chociaż jak tam jest głęboko?
- Nie - Lorelei ominęła je i zgrabnie skoczyła znikając w ciemności.
Lily i Anna nachyliły się w stronę dziury próbując coś dostrzec.
- To tylko kilka metrów - usłyszały głos z dołu - Dacie radę.
- Ja pierwsza - mruknęła Lily.
Usiadła na brzegu dziury i policzyła do trzech.
- No dalej!
Lily zsunęła się niepewnie z brzegu. Upadła na ziemię tuż obok Lorelei, która podniosła ją do góry.
Po chwili dołączyła do nich Anna.
W jaskini było duszno. Szły gęsiego starając się nie robić zbyt dużego hałasu, bo jak określiła to Lorelei, nie wiadomo było co jeszcze można tutaj spotkać.
- No i proszę - powiedziała dziewczyna po kilku minutach - Jesteśmy na miejscu!
- Gdzie? -spytała Anna - Jest ciemno, jak wszędzie w tej jaskini.
- Właśnie dlatego potrzebujemy trochę światła - Lorelei pstryknęła palcami,a wokół nich zajaśniały pochodnie rozmieszczone wzdłuż ściany.
- Serio? Nie mogłaś zrobić tego wcześniej? Prawie się zabiłyśmy w tych ciemnościach!
- Dziewczyny, patrzcie - przerwała Lily patrząc na ogromną szklaną ścianę znajdującą się tuż przed nimi.
Wokół niej latały kolorowe światełka wydając delikatne, ledwo słyszalne dźwięki. Gdy stykały się one ze szklaną powierzchnią na moment pojawiał się tam zarys przejścia.
Lorelei bez większego zainteresowania złapała jedno ze światełek i dotknęła nim ściany, na której od razu pojawiły się przezroczyste drzwi.
- Zapraszam.
Anna i Lily przeszły przez nie niepewnie. Stanęły za ścianą, a ich oczy rozszerzyły się w zdumieniu.
Były w pokoju wspólnym. Na kanapie siedzieli huncwoci i ich przyjaciółki co chwila się śmiejąc.
- Czy to...
- Niemożliwe.
Podeszły bliżej. James odwrócił się i spojrzał prosto na Lily.
- Hej Evans! Chcesz usłyszeć o naszym nowym kawale?
- Obiecujemy, że tym razem nasza kochana opiekunka nie będzie aż tak zła - dodał Syriusz rechocząc.
- Żartujesz sobie Black? -prychnęła Dorcas - McGonagall was rozszarpie, tyle wam powiem.
- Bez przesady. Ona musi mieć chociaż jakiś zalążek poczucia humoru.
- Chyba sam w to nie wierzysz Łapo - roześmiał się Remus.
Anna i Lily wymieniły zdziwione spojrzenia.
Wszystko było takie...normalne.
- Piękny widok, prawda?
Odwróciły się gwałtownie. Na fotelu w rogu pokoju siedziała Lily. A właściwie ta inna jej wersja. Ubrana była w długą granatową szatę, a na jej twarzy widać było współczucie pomieszane z łagodnością.
- Chyba już czas wrócić do swojego świata prawda? Tęsknicie za nim. Ja mogę sprawić, że wszystko znowu będzie w porządku.
- Oni cię nie widzą? -spytała Lily czując się dziwnie patrząc na siebie.
- Oczywiście, że nie! - krzyknęła Lorelei w tym samym czasie, gdy wyskoczyła ze ściany uderzając ciałem o podłogę.
Z irytacją podniosła się na nogi i wlepiła wściekłe spojrzenie w siedzącą Lily.
- To iluzja - rzuciła - Ich tutaj nie ma.
- Ale mogę sprawić, żeby byli - powiedziała alternatywna Lily - Wrócicie do swojego świata, tak jak chciałyście.
- Nie zrobiłabyś tego bezinteresownie. Co chcesz w zamian?
- Och, nic nie chcę. Naprawdę.
Lily odrzuciła włosy do tyłu i wtedy coś na jej szyi błysnęło. Anna zmrużyła oczy.
Był to medalion. Ten sam, który miały oddać Jamesowi, żeby wrócić do swojego świata.
- Musisz go oddać - powiedziała - Nie należy do ciebie.
- O czym ty mówisz? -spytała rudowłosa uśmiechając się niewinnie.
- Medalion. To własność Jamesa. Ukradłaś mu go.
- Jemu i tak nie był potrzebny.
Prawdziwa Lily zmarszczyła brwi.
- To nie zmienia faktu, że nie jest twój. Dlatego chciałaś nam pomóc, prawda? Nikt inny nie zmusiłby cię do oddania medalionu. Wszyscy myśleli, że go ukryłaś, a tak naprawdę ciągle miałaś go ze sobą.
- Nikt nie ma nade mną władzy! Przestańcie się wtrącać w sprawy tego świata. Wracajcie do swojego i raz na zawsze o tym zapomnijcie.
- Nie ma mowy. Oddawaj go!
Lily rzuciła się na swoją alternatywną wersję próbując zerwać medalion. Upadły na podłogę zwalając przy tym książki z sąsiedniego stolika. Lily poczuła ból w kostce, ale nie poddawała się.
W między czasie ich przyjaciele ciągle prowadzili rozmowę nie zwracając uwagi na to co się działo wokół.
Anna rozejrzała się po pokoju próbując opracować jakiś plan. Podbiegła do Syriusza i wyjęła mu z kieszeni różdżkę.
- Co robisz Carter? - spytał chłopak marszcząc brwi.
- Ratuje nam życie! - rzuciła i wycelowała różdżkę w Lily z tego świata - Petrificus Totalus!
Lily znieruchomiała ze złością wymalowaną na twarzy.
Jej prawdziwa wersja podniosła się z kolan otrzepując się z niewidzialnego kurzu.
- Nie wiedziałam, że tu działa magia.
- Ja też nie. Nie traćmy czasu. Bierz medalion.
Lily zerwała z szyi dziewczyny naszyjnik i podała Annie.
- Teraz wystarczy tylko...
Nie zdążyła dokończyć, bo Lorelei wyrwała jej medalion z dłoni i rzuciła na ziemie przydeptując butem.
- Co ty wyprawiasz wariatko?! - Anna z przerażeniem patrzyła jak ich nadzieja na powrót roztrzaskuje się na kawałki.
- Niszczę jej siłę, nie widać?
Lily stała z boku patrząc z niedowierzeniem na to co się działo.
- Kazałaś nam go zwrócić! I co teraz zrobimy?
- Nic - Lorelei wzruszyła ramionami.
- Łatwo ci mówić - Anna zacisnęła dłonie w pięści.
- Mówię serio. Nie róbcie już nic. Ja się wszystkim zajmę. Wracajcie do swojego świata.
- Ale mówiłaś...
- Kłamałam. Jak zwykle. Niczego nie trzeba naprawiać. Myślałam, że będzie zabawnie, ale nie wiedziałam, że ona - tu wskazała na leżącą Lily - Jest aż taka szurnięta.
- I co teraz?
Lorelei westchnęła i pstryknęła palcami.
Lily poczuła jak światło, które pojawiło się znikąd oślepia ją. Gdy otworzyła ponownie oczy stała w pokoju wspólnym tak jak wcześniej z tą różnicą, że było tu więcej uczniów i obie miały na sobie szkolne szaty. Anna westchnęła głęboko rozglądając się wokół.
- To już...? - spytała niepewnie.
- Najwyraźniej.
Przez dziurę w portrecie weszła Dorcas taszcząc ze sobą kilka grubych ksiąg.
- O Anna, Max cię szuka. Mówił coś o balu. Lily? Potter i Black znowu demolują korytarz. Tak tylko mówię jakbyś chciała dać im jakiś szlaban czy coś. Co wy macie takie miny? Ja wiem, że wszyscy się cieszą na bal, ale że aż tak?Bum, wracamy do normalności!! Też się cieszę! Do zobaczenia w następnym rozdziale:)
CZYTASZ
One snitch, one seeker
FanfictionSiódmy rok nauki w Hogwarcie przyniesie dużo radości i smutków, nowych przyjaźni, miłości i nauki do zbliżających się egzaminów. Huncwoci nie zamierzają próżnować i nie ważne, że jeden z nich właśnie został prefektem naczelnym. Któremu powoli końc...