39. Wojna w Wielkiej Sali.

2.9K 257 29
                                    

Zapraszam na moje nowe opowiadanie pt. "Summer days". Ogólnie mam na nie dużo pomysłów, więc szybko bedą się pojawiać nowe rozdziały. Aktualnie jest prolog i 1, więc zapraszam!:)

James spodziewał się wszystkiego, ale nie tego co stało się na obiedzie. Siedział sobie spokojnie zajadając się zupą pomidorową, gdy nagle do Wielkiej Sali wtoczył się Lucjusz Malfoy*. Na rolkach.
Wszyscy zamarli patrząc na blondyna, który niepewnie jechał do przodu machając rękoma by złapać równowagę. Już na pierwszy rzut oka było widać, że nigdy wcześniej nie jeździł. W końcu Malfoy wziął większy rozpęd i z całej siły runął na stół gryfonów. Po jego jęku słychać było, że ten spektakularny upadek nie był planowany.
Lily Evans nigdy nie przekonałby Lucjusza do czegoś takiego.
Ale Królowa szantażu Anna Carter owszem.
To właśnie ona zaczęła pierwsza klaskać, gdy Lucjusz ledwo podniósł się do pozycji pionowej.
- Brawo! - krzyknęła Anna stając na ławce.
- Co ty robisz wariatko?! - ich oczom okazała się wściekła Narcyza, która piorunowała wzrokiem Anne - Co zrobiłaś mojemu biednemu Lucjuszowi?
- Czemu patrzysz na mnie? To wcale nie musiałam być ja!
- Tak, oczywiście - Narcyza przewróciła oczami - Tylko wasza grupa jest taka stuknięta!
- Grabisz sobie - powiedziała Anna udając wsciekłość.
James wiedział, że Carter tylko czeka aby wprowadzić dalej plan w życie.
Okazja nadarzyła się szybciej niż się spodziewał.
- Wszyscy Gryfoni to tchórzliwe dzieciaki bez krzty przyzwoitości.
- Powiedziała blondie w spódniczce zdecydowanie zbyt krótkiej niż jest napisane w regulaminie Hogwartu.
- Zamknij się Carter!
Anna pochyliła się i zabrała Jamesowi sprzed nosa miskę. Po chwili zupa pomidorowa spływała po osłupiałej Narcyzie.
- Ty...ty...
- Zabrakło ci słów? - Anna uniosła brew.
Narcyza ryknęła i rzuciła w Gryfonke obiadem Remusa.
Lucjusz, który właśnie ocknął się z poprzedniego szoku chciał coś powiedzieć, ale nie zdążył bo został obrzucony pasztecikami dyniowymi.
- Przepraszam kolego, przyrzekam, że cię nie zauważyłem - powiedział Max szczerząc się szeroko.
- Chcesz oberwać żmijo? - warknął Lucjusz.
To był ten moment, gdy połowa stołu Gryffinforu podniosła się ze swoich miejsc obrzucając Lucjusza wściekłym spojrzeniem. Wsród nich był James.
Skoro Lily Evans wciągnęła go w tę dziwną grę to czemu ma stać i się patrzeć skoro może skopać tyłek tej żałosnej blond imitacji faceta?
Ślizgoni tez wstali od swojego stołu.
Anna uśmiechnęła się szeroko.
- Wojna! Wszyscy na ślizgonów!
Nauczyciele, którzy obserwowali tę scenę zamarli widząc jak cała Wielka Sala chwyciła półmiski z jedzeniem i zaczęła rzucać w siebie nawzajem. Lucjusz Malfoy zanurkował pod stół, gdy niedoszłe obiady uczniów leciały na niego z dosłownie z każdej strony.
- Może Smark będzie miał w końcu powód, żeby umyć włosy - powiedział James do Syriusza celując w Severusa.
- Nawet gdyby w tych jego kłakach zalęgło się gniazdo gołębi to by ich nie umył - zaśmiał się Syriusz.
James wyszczerzył się i już miał rzucić, gdy poczuł jak lepki kompot spływa mu po głowie.
- Ups - Lily mrugnęła kładąc na stół pustą już szklankę.
- Przesadziłaś Evans - powiedział James patrząc na nią groźnie.
- Serio? - spytała Lily uśmiechając się niewinnie.
Jej oczy rozszerzyły się w zdziwieniu i błyskawicznie pociągnęła Jamesa na podłogę, w chwili gdy samotny talerz przyleciał tam gdzie jeszcze niedawno stali.
Lily zaczęła się śmiać, tak gwałtownie, że James spojrzał się na nią z lekkim niepokojem.
- Wszystko z tobą w porządku?
- Jasne! Próbowałeś tych pysznych naleśników z marmoladą?
- Nie, Evans nie rób tego! - James uchylił się nim Lily zdążyła w niego trafić naleśnikiem.
- Wszyscy na swoje miejsca! Natychmiast! - krzyk profesor McGonagall tonął wsród wrzasków uczniów zbyt zajętych bitwą na jedzenie.
- Będziemy mieli przechlapane - powiedziała Lily wzdychając.
- Nie sądzisz, że jako prefekci powinnismy pomóc jej to uciszyć?
- Może. Ale wtedy nie byłoby zabawy - Lily spojrzała na Syriusza, który próbował uciec przed opiekunką, w którą niechcący trafił tartą jabłkową.
- Wiesz Lily, cieszę się, że jesteś jednak normalna.
- Uwierz mi, że ja też. Chociaż udawanie twojej fanki było całkiem zabawne. Poznałam inne dziewczyny. I wiesz co? Bardzo ci współczuje, one są nienormalne.

- Nigdy wcześniej...Niebywałe...!
Anna zagryzła wargę wpatrując się w swoje buty i starając się nie wybuchnąć śmiechem.
- Szlaban! Nie, dwa szlabany! Przez cały miesiąc będziecie szorować korytarze! Czy wyrażam się jasno?!
- Oczywiście pani profesor - powiedział spokojnie Max.
- To niesprawiedliwe! Czemu mam dostać szlaban skoro to ich wina? Wyrzućmy ich ze szkoły! - krzyknął Lucjusz coraz bardziej wściekły.
Narcyza nie odzywała się wlepiając wzrok w biurko profesor McGonagall.
- Panie Malfoy, jeśli się pan nie uspokoi wymyślę panu coś takiego, że plecy bedą pana długo bolały! A wasza dwójka - Tu profesorka spojrzała ponownie na Anne i Maxa - Osobiście dopilnuje żebyście zostali wyrzuceni z kółka organizacyjnego!
- Nareszcie! - Anna podniosła się z krzesła uśmiechając się szeroko - Nie wytrzymałabym tam ani chwili dłużej!
- Panno Carter, proszę natychmiast usiąść! - usta nauczycielki zacisnęły się w wąską kreskę.
- Czyli nie muszę robić projektów na bal z tym idiotą? - spytała Anna posłusznie siadając.
- Nie.
- Takie kary to mogłabym dostawać codziennie.
- Panno Carter, zaraz się rozmyślę!
- Nie, przepraszam. Naprawdę.
- A teraz żegnam! Nie chce was tu widzieć przez następny miesiąc! Jeśli jeszcze raz dojdzie do takiej sytuacji...
- O to proszę się nie martwić - rzuciła Anna wychodząc - Następnym razem wymyślimy coś bardziej kreatywnego!

- Koniec z zemstami? - upewnił się James patrząc na Lily z uśmiechem.
- Koniec.
- I nie będziesz więcej udawać mojej fanki?
- Nie będę.
- Nareszcie wszystko jest normalnie - mruknął James.
- Skoro o tym mowa...
- Hej, gołąbeczki! - Syriusz wskoczył na kanapę pomiędzy Potterem a Evans - Znowu przeszkadzam?
- Ależ nie Black - rzuciła sarkastycznie Lily.
- O, widzę, że ktoś tu ma zły humor! Może jakiś żarcik na rozluźnienie atmosfery?
- Chyba podziękuje.
- Oj, No nie bądź taka! Evans! - jęknął Syriusz.
- Bądź ciszej - powiedział Remus próbując czytać książkę.
- Jak dobrze, że wszystko jest normalnie! Remus znowu jest mądry, Peter dużo je, a ty Dorcas w końcu wyglądasz jak na Dorcas Meadowes przystało!
Ciemnowłosa podniosła wzrok znad czytanej gazety unosząc brew.
- To miał być komplement?
- Powiedzmy.
- Niezmiernie mi miło Syriuszku.
- Mówiłem ci żebyś mnie tak nie nazywała.
- Mogłam niedosłyszeć.
Do pokoju wspólnego weszła Anna z szerokim uśmiechem na ustach.
- Malfoy ma szlaban od jutra. Będzie układał książki w bibliotece.
- Co powiecie na dotrzymanie mu towarzystwa? - spytał James.
- To chyba nie najlepszy pomysł - mruknęła Lily.
- Ja mam swój szlaban. Razem z tym głupkiem Maxem.
- Daj spokój Carter, każdy wie, że na niego lecisz - Syriusz przewrócił oczami.
- Nieprawda! Zamknij się Black!
- I znowu się zaczyna - jęknęła Lily.

*w tym ff Lucjusz jest w wieku Lily i Jamesa.

One snitch, one seekerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz