- Ty idioto! - Lily cisnęła poduszką w Jamesa, który zdążył jednak się uchylić.
Dziewczyna zerwała prześcieradło z sąsiedniego łóżka i rzuciła nim w Pottera z wściekłym wyrazem twarzy.
- Panno Evans! To jest szpital! Pan Potter musi odpoczywać!
James uśmiechnął się niewinnie unosząc delikatnie swoją zabandażowaną rękę.
Pielęgniarka zabrała Lily kolejną poduszkę, którą ta zdążyła złapać.
- Jeśli chce pani zostać proszę zachowywać się przyzwoicie.
- Przepraszam - mruknęła bez przekonania.
- Mimo wszystko uważam, że panu Potterowi przyda się pare słów nagany - spiorunowała go wzrokiem - Kto o zdrowych zmysłach wpadł na to, żeby głaskać Criceta niepospolitego? Przecież to zwierzę jest niebezpieczne i mogło odgryźć ci palce! Panno Evans proszę robić co pani musi, ale trochę mniej...brutalnie.
Pielęgniarka wyszła zostawiajac lekko uchylone drzwi, gdyby doszło do rękoczynów ze strony Lily.
- Potter, jak można być tak głupim?! - Lily aż gotowała się z wściekłości - Każde małe stworzenie, które spotkasz głaszczesz jak domowego pieska?
- Nie wiedziałem, że to jakaś groźna odmiana chomika!
- Po co go w ogóle dotykałeś?!
- Daj spokój, myślałem, że jest nieszkodliwy.
- Och, tak oczywiście. Zawsze latasz po zakazanym lezie i głaszczesz zwierzątka, bo wydają ci się nieszkodliwe?!
- Lily, skończmy już tę głupią kłótnie.
- Na dodatek mamy przechlapane u McGonagall!
- To nie pierwszy raz, gdy nakryła mnie na czymś zakazanym.
- Potter! Może tobie nie zależy na opinii u naszej opiekunki, ale mi tak!
- Za bardzo się chyba przejmujesz.
- Już lepiej nic nie mów!
Lily opadła na łóżko cieżko wzdychając.
- Popatrz na to z innej strony. Dostaliśmy tylko tygodniowy szlaban.
- To mnie pocieszyłeś - mruknęła sarkastycznie.
James tylko wzruszył ramionami i ułożył się wygodniej na poduszkach.
- Szlaban to okazja by spędzić więcej czasu razem.
- Zawsze o tym marzyłam - Lily wywróciła oczami.
- Och, Evans co ja z tobą mam.
- Panie...Nie pamietam już jak pan się nazywał...Proszę spokojnie powiedzieć mi co się stało! - Do sali wbiegł chłopak, który jedną ręką próbował zatamować obfite krwawienie z nosa, a za nim biegła pielęgniarka.
- Jak mam być spokojny skoro ona chyba złamała mi nos! Nazywam się Max Reynon tak przy okazji.
- Panie Reynon, niech pan usiądzie z łaski swojej, a nie lata pan po całym skrzydle szpitalnym! Tutaj są też inni pacjenci!
- Na przykład ja - James pomachał zabandażowaną ręką zwracając na siebie uwagę nowo przybyłego chłopaka
- James Potter? Co ci się stało? Sowa cię pogryzła?
- No prawie - James lekko się skrzywił - A tobie widzę jakaś panna nieźle przyłożyła.
- Nie jakaś, tylko Carter.
- Anna?! - Oczy Lily rozszerzyły się w zdumieniu.
Max spojrzał na nią z ciekawością.
- Znasz ją?
- Jesteśmy współlokatorkami.
- Zawsze jest taka agresywna?
- C-co? Oczywiście, że nie!
- Panie Reynon, niech pan weźmie tą rękę, bo zaraz nie opatrzę panu tego nosa!
Max niechętnie zdjął rękę z twarzy ukazując niezbyt przyjemny widok. Cała jego buzia umazana była krwią i Lily zastanawiała się skąd Anna miała tyle siły, żeby aż tak przywalić temu gościowi.
- A właściwie dlaczego ci się oberwało?- spytała lekko unosząc brwi.
Max wzruszył ramionami, podczas gdy pielęgniarka badała jego nos.
- Powiedziałem jej tylko "Ej, słuchaj Anna podobasz mi się", a ona się na mnie rzuciła! Możesz jej przekazać, że jest świrnięta - Max wyszczerzył zęby w szerokim uśmiechu - Idealna dla mnie.
- Lubisz jak dziewczyny łamią ci nosy? - spytała niepewnie Lily.
- Mogliśmy pominąć akurat ten incydent, ale ogólnie ona jest wspaniała.
- Wow, to...głębokie.
- Halo, ja też tu jestem! - James podniósł się starając nie dotykać niczego zranioną ręką - Zawsze wiedziałem, że Carter jest psychiczna, a teraz Max jest żywym dowodem!
- Skąd się znacie? - spytała Lily.
- Max często jest komentatorem na meczach. Od razu go polubiłem, gdy w czasie meczu ze ślizgonami nazwał ich kapitana wrednym śledziem, a zawodników kaczkami z gracją wielorybów.
- Pamiętam to! Miałem szlaban u McGonagall przez miesiąc!
- Och - Lily zamrugała gwałtownie - urocze.
- Więc mówisz, że podoba ci się Carter? - spytał James patrząc znacząco na Maxa - Pomijając wszystkie powody, dla których powinni ją wysłać na leczenie psychiczne i jakiś kurs hamowania agresji, uważam że pasujecie do siebie.
- Szkoda, że ona mnie nie lubi.
- Anna jest...specyficzna - westchnęła Lily - Musisz spróbować zagadać do niej z innej strony.
- Od razu mówię ci, że jej poczucie humoru jest zerowe.
- James! Nie przesadzaj!
- Mówię tylko prawdę, skarbie.
Max kiwnął głową ignorując wściekłe spojrzenie, które Lily posłała Jamesowi.
- Mam pomysł.
- Tak? Jaki?
- Zabiorę ją na następny mecz quidditcha. Będziemy mogli komentować razem.
- Stary, czy ty słyszałeś co ja przed chwilą powiedziałem? Anna jest stuknięta i nie poleci na twoje wyzywanie ślizgonów od wielorybów i śledzi. Ona i McGonagall bedą prawdopodobnie jedynymi osobami na trybunach, które w tym momencie się nie zaśmieją. No i może Evans też.
- Ja to słyszę, Potter!
- Zobaczycie! Następny mecz Gryfoni kontra ślizgoni będzie niezapomniany - Max aż podskoczył na łożku z podekscytowania.
- Panie Reynon, doceniam pańską dusze romantyka, ale ja naprawdę muszę panu naprawić ten nos.Lily weszła do dormitorium, w którym panował pół mrok. Dorcas leżała rozłożona na łożku, a obok niej siedziała Anna, której mina daleka była od szczęśliwości.
- Hej, co wam się stało? Umarł ktoś? - spytała niepewnie Lily rzucając torbę w kąt.
- Anna chyba zabiła tego Krukona co często komentuje mecze - powiedziała Dorcas lekko rozbawionym tonem.
- Nie chciałam mu tak mocno przywalić - jęknęła Anna.
- Spokojnie. Max żyje i ma się dobrze - roześmiała się Lily - I nie jest zły za złamanie mu nosa.
- Złamałam mu nos?!
Dorcas parsknęła śmiechem.
- No ładnie. Zawsze tak traktujesz swoich potencjalnych przyszłych chłopaków?
- Nie... Zaraz co powiedziałaś? Max nie będzie moim chłopakiem, NIGDY!
- Spokojnie, nie unoś się tak. To był tylko taki żart.
- Jakiś nieśmieszny.
- Z twoim poczuciem humoru naprawdę jest słabo.
- Nieprawda!
- A u ciebie Lily? Jak tam przygotowania do szlabanu z Potterem?
Uśmiech zszedł z twarzy rudowłosej, a zastapił go wściekły grymas.
- Nie przypominaj mi, dobrze?
- Dlaczego tylko wy macie takie przygody? - westchnęła Dorcas.
- A co z tobą i Blackiem?
- Nie ma mnie i Blacka, Lily.
- A dlaczego?
Dorcas westchnęła zakrywając twarz poduszką.
- To skompilowane.
- Dor, co z ty zrobiłaś?
- Powiedziałam mu, że mam chłopaka.
- Dlaczego skłamałaś? - spytała Anna.
- To nie do końca było kłamstwo...
- Dorcas, możesz mi to łaskawie wytłumaczyć?! W co ty się do cholery znowu wpakowałaś?!- Poproszę wasze różdżki.
Lily westchnęła i oddała opiekunce swoją. Jej wzrok utkwiony był w podłodze, bo sam fakt, że dostała szlaban był naprawdę upokarzający.
- Panie Potter, czy pan ogłuchł przy okazji pańskiej nielegalnej wycieczki do zakazanego lasu?
James uśmiechnął się pod nosem i położył swoją różdżkę na dłoni profesorki.
- Gdy tu wrócę wszystko ma lśnić - rzuciła sucho nauczycielka i wyszła z jednej ze starych sal, która aktualnie była nieużywana, co skutkowało kurzem praktycznie w każdym miejscu.
- Miną wieki zanim to sprzątniemy - jęknęła Lily.
- Niezupełnie. Mam coś co nam pomoże.
James wyciągnął z kieszeni różdżkę, dokładnie taką samą jaką oddał profesorce.
- No co masz taką minę? Nie słyszałaś nigdy o podrabianych różdżkach? Oddałem tę fałszywą, a ta jest prawdziwa.
- To jest niezgodne z regulaminem!
- Chcesz tutaj siedzieć i sprzątać to własnoręcznie?
- No... Nie. Dobra, ale to będzie pierwszy i ostatni raz. Jak McGonagall się skapnie...
- Nie skapnie. Używamy jej już długo i za każdym razem się nabiera.
- To nie w porządku wobec niej.
- Lily, znowu zaczynasz?
James machnął prawdziwą różdżką i po chwili stali w idealnie czystej sali.
- No - powiedział Potter siadając na biurku - Mamy trzy godziny. Co robimy?
CZYTASZ
One snitch, one seeker
Hayran KurguSiódmy rok nauki w Hogwarcie przyniesie dużo radości i smutków, nowych przyjaźni, miłości i nauki do zbliżających się egzaminów. Huncwoci nie zamierzają próżnować i nie ważne, że jeden z nich właśnie został prefektem naczelnym. Któremu powoli końc...