Od godziny Lily nie myślała o niczym innym tylko o kawale dla Filcha. Do głowy przychodziły jej rożne pomysły, ale wszystkie były tak samo absurdalnie głupie. Musiało to być coś oryginalnego, szalonego, a jednocześnie bezpiecznego, bo Lily nie zamierzała zostać przyłapana.
Mogła poprosić Blacka o radę, ale była prawie pewna, że James się o tym dowie, a tego nie chciała. W końcu zrezygnowana, gdy zegar wybił północ zeszła do pokoju wspólnego upewniając się, że jej przyjaciółki głęboko śpią.
Nie pozostało jej nic innego niż działać spontanicznie. Przy odrobinie szczęścia Potter się nie skapnie.
- Gotowa?
James zszedł ze schodów trzymając w rękach kawałek pergaminu i srebrzący się materiał. Lily zmarszczyła brwi.
- Po co ci to?
- To peleryna niewidka - powiedział, a widząc jej zszokowaną minę zaśmiał się cicho - jest w mojej rodzinie od lat.
- A ten kawałek papieru?
- Ten "kawałek papieru" jest bardzo cenny i ważny. Pózniej ci powiem. Chodź.
Narzucił pelerynę na ramiona pokazując jej, żeby do niego dołączyła. Wślizgnęła się pod materiał z szybko bijącym sercem. To było jednocześnie ekscytujące i przerażajace. Ona, prefekt naczelny wymyka się z wieży po ciszy nocnej w dodatku z jednym z huncwotów. Przycisnęła się nieświadomie do Jamesa tak, że stykali się ramionami. Z tej odległości wyczuła zapach jego perfum. Przełknęła ślinę.
James stuknął różdżką w pergamin.
- Uroczyście przysięgam, że knuje coś niedobrego.
Na jej oczach na papierze zaczęły pojawiać się czarne linie układające się w mapę. Zobaczyła kropki, a przy nich imiona oraz nazwiska.
- Dzięki temu nikt nas nie złapie i wiemy gdzie szukać starego - powiedział wskazując palcem na punkt z oznaczeniem woźnego znajdującego się piętro niżej.
Przeszli pod portretem Grubej Damy, ignorując jej narzekanie.
- To jaki masz plan?
- Nie mogę ci powiedzieć, bo nie będzie niespodzianki - skłamała.
Zeszli niżej już z oddali słysząc głośne sapanie woźnego.
- Gdy skończysz wróć pod niewidkę zanim cię zobaczy. Inaczej będziesz miała przechlapane - uśmiechnął się - Powodzenia.
Lily zerknęła na niego kątem oka. Mogła przecież się wycofać i spokojnie wrócić z Jamesem do wieży. Wtedy jednak ucierpiałaby jej duma.
- Czekaj tu na mnie - powiedziała i wychyliła się spod peleryny.
- Raz się żyje - mruknęła.
Ukryła się za filarem czując na sobie wzrok Pottera. Wycofała się do tyłu napotykając drzwi. Zdziwiona uchyliła je odrobine. Schowek ze środkami czyszczącymi. Lily ledwo powstrzymała się od pisku radości. Szybko wczołgała się do środka i zaczęła przeglądać etykiety. W końcu znalazła płyn do mycia okien, który zapewne służył uczniom, którzy w czasie szlabanów musieli czyścić okna bez pomocy różdżek. Wyszła ze schowka zaciskając mocno palce na butelce.
Teraz albo nigdy.
Gdy Filch znalazł się metr od niej wyskoczyła i nim zdążył cokolwiek zrobić psiknęła mu płynem w oczy. Woźny wrzasnął przeraźliwie, zatoczył się i wpadł na zbroje, która z głuchym trzaskiem runęła na podłogę ciągnąc ze sobą nieszczęsnego Filcha. Lily czując nagle przyrost odwagi wyciągnęła różdżkę i rzuciła zaklęcie na zbroje, która natychmiast się podniosła.
- Pan Filch jest zdecydowanie zbyt głupi na bycie woźnym - powiedziała pod wpływem czaru zbroja niesamowicie piskliwym głosem - Powinien poważnie zastanowić się nad swoim życiem, bo nawet trolle są mądrzejsze od niego.
Przerażony Filch podniósł się i zaczął uciekać nie zwracając uwagi na Lily, która ponownie ukryła się za filarem. Zbroja ruszyła za nim.
Lily machnęła różdżką i woźny stracił równowagę co równało się kolejnemu spotkaniu z podłogą.
- Pan Filch powinien się nauczyć jak traktować uczniów, bo to oni odwalają za niego całą robotę na szlabanach.
Woźny podniósł się niezdarnie i wymachując rękoma rzucił się do ucieczki skręcając za róg.
Lily była jednocześnie z siebie dumna i miała przeczucie, że to zrobiła było bardzo głupie.
Poczuła ciepły oddech na swoim karku. Wzdrygnęła się.
- Nie strasz mnie tak.
Chłopak zaśmiał się jednoczenie wciągając ją pod pelerynę.
- To było niezłe. Może da się z ciebie zrobić huncwota? - uśmiechnął się szeroko, na co Lily wywróciła oczami.
- Panie Filch? Co się dzieje? Czemu pan leży na ziemi zamiast pilnować korytarzy? Doprawdy nie spodziewałam się po panu takiego lenistwa! - Głos profesor McGonagall rozniósł się po korytarzu.
- Ta...zbroja...niebezpieczna...wredne bachory...- chlipał woźny.
- Proszę się uspokoić! Nieprawdopodobne!
Usłyszeli kroki opiekunki Gryffindoru i szybko cofnęli się pod ścianę. Lily czuła się dziwnie, gdy profesor McGonagall minęła ich z mieszanką szoku i złości na twarzy. Mimo, że byli schowani czuła jakby kobieta miała ich zaraz nakryć.
- Wracamy - mruknęła ciągnąc Jamesa za rękę.
- Spokojnie Evans. Śpieszy ci się?
- Tak?
Potter westchnął.
- Daj spokój. Idziemy na błonia?
Wybuchnęła śmiechem, a widząc, że James nie żartuje spojrzała na niego z niedowierzeniem.
- Jesteś chory - powiedziała.
- A ty piękna.
Pokręciła głową i chwyciła go za nadgarstek.
- Idziemy.
Wrócili do wieży w ciszy. W pokoju wspólnym James zdjął z nich pelerynę.
- Idę spać - powiedziała Lily - Jutro zaczynają się zajęcia.
Chłopak kiwnął głową nie zwracając zbytnio uwagi na jej słowa.
- Chciałbym, żeby tak było zawsze - powiedział w końcu posyłając jej smutne spojrzenie - Kiedy nie kłócimy się... Aż tak bardzo.
Przystąpiła z nogi na nogę nerwowo spoglądając na chłopaka.
- Czemu tak nie może być? - dodał.
- Nie wiem - powiedziała cicho - Dobranoc James.
Nim zdążył odpowiedzieć wbiegła do dormitorium.
Potter westchnął i opadł na kanapę.
- Dobranoc Lily.
CZYTASZ
One snitch, one seeker
Fiksi PenggemarSiódmy rok nauki w Hogwarcie przyniesie dużo radości i smutków, nowych przyjaźni, miłości i nauki do zbliżających się egzaminów. Huncwoci nie zamierzają próżnować i nie ważne, że jeden z nich właśnie został prefektem naczelnym. Któremu powoli końc...