34. Gdy małolaty nie śpią, a Lily jest zazdrosna.

3.1K 256 34
                                    

Gdy profesor McGonagall weszła po trzech godzinach do sali zastała idealny porządek i dwójkę swoich podopiecznych, którzy wpatrywali się w siebie z napięciem.
- Zapraszam jutro o tej samej porze - Profesorka starała się by jej ton był surowy, bo mimo dużej sympatii do dwójki gryfonów, był to jednak szlaban, a nie spotkanie towarzyskie - Pan Filch was popilnuje.
- Tylko nie ten stary...
- James! - Lily popatrzyła na niego z naganą.
Opiekunka zamrugała kilkakrotnie i z trudem powstrzymywała uśmiech, który aż cisnął się jej na usta.
- Panie Potter, komentarze proszę zachować dla siebie. A teraz dobranoc.
James westchnął i wyszedł, a zanim Lily delikatnie uśmiechając się do profesorki. Kobieta opadła na krzesło i przeleciała wzrokiem  po idealnie czystej sali. Tęskniła za czasami, gdy sama była młoda i uczęszczała do Hogwartu jako uczennica. Pamietała twarze swoich przyjaciółek z dormitorium, nauczycieli czy parszywych ślizgonów, z którymi niejednokrotnie wpadała w bójki.
Gdyby jej podopieczni dowiedzieli się jak zachowywała się, gdy była w ich wieku, byliby bardzo zdziwieni.
Kobieta zamknęła oczy wracając myślami do wszystkich przeżytych tu chwil.

- Oczywiście, nie mogłeś się powstrzymać od komentarza?
- O co ci chodzi Evans?
- O twoje durne zachowanie Potter! Najpierw przez trzy godziny gapisz się na mnie jak debil, a teraz wyjeżdzasz z tym!
- Czy możesz łaskawie przestać czepiać się wszystkiego co zrobię albo powiem?!
- Nie czepiam się!
- Evans!
- Potter!
Doszli do wieży oboje wyglądając jakby zaraz mieli wybuchnąć. Lily zacisnęła dłonie w pięści próbując odgonić od siebie pragnienie połamania Jamesowi okularów.
Potter podał hasło Grubej Damie i weszli do pokoju wspólnego, gdzie przywitały ich głośne okrzyki i balony, które były dosłownie wszędzie.
- Impreza! - ryknął Black stojąc na stole i wymachując na wpół opróżnioną butelką z ognistą. Obok niego stała Dorcas próbując wyrwać mu alkohol, ale z dość marnym skutkiem.
- Co tu się dzieje?!- spytała wściekła Lily rozglądając się po pomieszczeniu.
- Huncwoci zrobili imprezę bez okazji - mruknęła Marlena łapiąc ją za ramię - Jest środek tygodnia, a połowa gryfonów jest już pijana.
- James, wiedziałeś o tym? - spytała Lily mrużąc gniewnie oczy.
Ten tylko wzruszył ramionami.
- Coś mi się obiło o uszy.
- Musimy to przerwać! Natychmiast!
Potter roześmiał się głośno nalewając do szklanki musujący napój.
- Rób co chcesz Evans. Ja zamierzam się bawić.
Zostawił ją.
Lily wpatrywała się w jego plecy, gdy zniknął w tłumie tańczących gryfonów.
- Na moje oko, to jest na ciebie zły - powiedziała Marlena.
- Co mam zrobić?
- Baw się. Nie myśl o tym co będzie jutro, Lily.
- Jestem prefektem, prawdopobnie ja będę musiała sprzątać cały ten syf.
- O to się nie martw. Dorcas zadba o to, żeby Black z samego rana wszystko wyczyścił - Mrugnęła porozumiewawczo - A teraz, jazda na parkiet.
Lily bez przekonania ruszyła w stronę środka pokoju wspólnego. Zobaczyła Jamesa, który tańczył z jakąś młodszą gryfonką. Miała długie ciemne włosy i idealnie zarysowane kości policzkowe.
Lily znienawidziła ją od razu, bo na pierwszy rzut oka widać było, że to jedna z jego nie całkiem normalnych fanek. Prychnęła głośno zapominając, że stoi tu sama czym zwróciła na siebie uwagę pary z piątego roku.
Głupi Potter zobaczy, że umie się bawić.
Przepchnęła się pomiędzy tańczącymi tak by być bliżej Pottera i tej małolaty.
Chce zadzierać z Lily Evans, tak?
Lily była pewna, że jej twarz jest czerwona, a oczy ciskają pioruny. Mimo to nie wycofała się. Potter zobaczył ją i uniósł z rozbawieniem brwi. Co go tak bawi? Co za idiota.
- Nie powinnaś wracać już do swojego dormitorium? - spytała Lily, a jej ton był lodowaty.
Dziewczyna spojrzała na nią zdziwiona, ale widząc jej spojrzenie wycofała się gwałtownie.
- To ja już pójdę - Wyjąkała - miłej imprezy.
Gdy zniknęła Lily wciąż patrzyła się uporczywie w miejsce, gdzie przed chwilą stała. Poczuła delikatny dotyk dłoni na plecach i odwróciła się starając się zabić Jamesa spojrzeniem.
- Zazdrosna?
- Dbam tylko o porządek Potter. Ona na pewno nie jest wyżej niż w czwartej klasie, a tacy już dawno powinni spać.
- Och, i ty postanowiłaś zwrócić uwagę akurat t e j dziewczynie?
- Nie prowokuj mnie, dobrze?
James zaśmiał się i delikatnie nią zakręcił tak, że wpadła prosto w jego ramiona.
- Może poświecisz mi jeden taniec? No wiesz...jak prefekt z prefektem.
- Raczej nie - mruknęła próbując się wydostać.
- Dlaczego?
- Wkurzasz mnie.
- Nie to nie.
James wypuścił ją i ruszył w inną stronę zostawiając osłupiałą Lily samą.
- Evans, co ty wyprawiasz? - litościwy ton Anny zadziałał na Lily jak kubeł zimnej wody - Potter ci ucieka.
- Niech idzie.
- Serio? Nie będziesz walczyć? Chcesz się poddać tak odrazu?
- Anna!
Blondynka przewróciła oczami kierując swój wzrok na Pottera, który aktualnie rozmawiał z szóstoklasistką ubraną w krótką sukienkę, której Lily nie założyłaby nigdy.
- Słyszałaś, że kiedyś trzeba zaszaleć? Zrobić coś czego nie zrobiłoby się normalnie?
- Głupoty...
- Och, Lily. Wpraw nas w zdziwienie. Pokaż Potterowi, że cię nie docenia.
- O czym myślisz?
- O niczym konkretnym. Zaskocz nas. Zaskocz samą siebie.
Lily prychnęła.
- Podpuszczasz mnie.
- Może trochę. Powiedz mi. Podoba ci się to jak Potter gada z tą blondynką?
- Nie - mruknęła pod nosem.
- Zakończ to.
- Jak?
- Chyba nie muszę ci mówić Evans? No dajesz.
Lily westchnęła i ruszyła w stronę Pottera wierząc, że robi najgłupszą rzecz w swoim życiu.
- Przeszkadzam? - spytała uśmiechając się lekko.
Potter spojrzał na nią zaciekawiony.
Lily podeszła bliżej i właśnie w tym momencie potknęła się o podwinięty dywan i runęła prosto na Jamesa.
W myślach widziała litościwy uśmieszek Anny, która kręciła głową z jej głupoty. James złapał ją w pasie nim upadła.
- Evans, dobrze się czujesz?
- James - mruknęła.
- Tak?
Lily westchnęła tak głośno, że słyszał to chyba cały pokój wspólny.
I właśnie wtedy, pod czujnymi spojrzeniami swoich współlokatorek Lily z gracją się podniosła i nim straciła całą odwagę, pocałowała Jamesa.
Słyszała wokół okrzyki, zawodzenia fanek i głośne komentarze Syriusza.
James, z początku zdziwiony oddał pocałunek z takim entuzjazmem, że Lily mimowolnie się uśmiechnęła. Nie wiedziała czy minęły sekundy czy minuty, ale gdy wreszcie oderwała się od niego poczuła jak policzki ją wręcz palą.
- No nareszcie! - Black zeskoczył ze stołu klepiąc Pottera po ramieniu - Jak to jest przyjacielu, wygrać po tylu latach?

Zaraz, że co?
Lily zmarszczyła brwi obserwując chłopaków z coraz większym zdenerwowaniem.
Nie podobał jej się ton Syriusza ani uśmieszek Jamesa.
- Wychodzę - mruknęła starając się zapanować nad drżeniem głosu.
- A tej co znowu odbiło? - usłyszała pytanie Syriusza, ale nie odwróciła się.

Anna siedziała na błoniach patrząc na tafle wody, w której odbijał się księżyc. Miała na sobie czerwoną sukienkę i luźny sweter co na połowę listopada nie było dobrym rozwiązywaniem. Wiatr delikatnie rozwiewał jej włosy, a pojedyncze pasma opadły jej na oczy.
- Długo tu siedzisz?
Anna podniosła wzrok i zobaczyła Lily, która trzęsła się z zimna.
- Dopiero przyszłam - powiedziała Anna - Lily. Wydaje mi się, że źle zrozumiałaś Syriusza i Jamesa.
Lily mruknęła coś pod nosem przysiadając obok niej.
- Nie chcę być jakąś nagrodą, Anno.
- Nikt cię tak nie traktuje.
Lily westchnęła wpatrując się w swoje dłonie.
- Porozmawiaj z Jamesem.
- Tak, to chyba najlepszy pomysł.
- Wracaj do wieży. Tutaj jest zimno, a Dorcas pewnie wyrywa sobie włosy ze zdenerwowania.
- A ty?
- Co ja?
- Nie idziesz?
- Jeszcze chwile zostanę.
- No...dobra.
Lily odeszła starając się wtopić w ciemność mimo, że tutaj raczej nie groziło jej nakrycie przez Filcha.
Anna westchnęła i położyła się delikatnie na zimnej trawie.
Mijały minuty, a jej wzrok wciąż utkwiony był w ciemnym niebie.
- Przeziębisz się.
Anna jęknęła podnosząc się na łokciach.
- Max, czy ty mnie śledzisz?
Chłopak zaśmiał się siadając obok niej.
- Mam swoje sposoby, żeby zawsze zjawiać się w idealnym momencie.
- Świetnie, ale jestem zajęta. Możesz już iść?
- Zajęta czym?
- Myśleniem. Napewno nie o tobie - wyprzedziła jego następne pytanie.
- Anno.
- Tak?
- Przepraszam.
Wpatrywała się w niego ze zdziwieniem w oczach.
- Z-za co?
- Za ten pocałunek. W sumie należał mi się ten cios.
- Nie chciałam tak mocno. Ale masz racje należał ci się.
- Czy to nie powinien być ten moment, w którym mówisz, że to twoja wina i nie chciałaś mi wcale przywalić?
- Nie doczekasz się takich wyznań z mojej strony - parsknęła śmiechem.
- A zakład?
- Nie ma mowy.
- A może...pójdziemy razem na następny mecz?
- Nie.
- A czy na któreś moje pytanie kiedyś odpowiesz tak? - spytał się Max unosząc z rozbawieniem brwi.
- Tak.
- Kobieto, co ja z tobą mam.
- Wracam do wieży. Jutro o 13, pamiętaj.
- O czym?
- Zapomniałeś? Mamy zrobić plany na ten durny bal. Nie spóźnij się, bo nie zamierzam zrobić wszystkiego za ciebie.

Jak widać jest nowa okładka, bo odkrywam w sobie nowe ambicje, więc nie wiem ile ona tu będzie, bo prawdopodobnie niedługo zrobię nową, bo ćwiczę 😂 mam nadzieje, że to nikomu nie przeszkadza.

One snitch, one seekerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz