Lily nie miała zielonego pojęcia kim jest chłopak, który z szerokim uśmiechem powstrzymał ją przed upadkiem. Po krawacie rozpoznała, że był Krukonem, a jej odrazu włączyła się czerwona lampka - właśnie z Krukonami mieli starożytne runy, na których dostała tajemniczy liścik.
- Nic ci nie jest? - spytał chłopak podnosząc ją do pionu.
- Nie - mruknęła.
Nie podobał jej się ten chłopak. Chciała jak najszybciej od niego odejść.
- Następnym razem musisz uważać - powiedział.
Kiwnęła głową bez większego zainteresowania.
- Dzięki za pomoc, ale muszę iść, bo nie chce się spóźnić - to mówiąc wyminęła go.
Poczuła palce zaciskające się na jej nadgarstku. Mimowolnie się skrzywiła.
- Poczekaj! - chłopak wydawał się zdeterminowany - Może poszlibyśmy razem?
- Nie mamy razem eliksirów - rzuciła.
- Mogę cię odprowadzić.
- Nie ma takiej potrzeby, sama trafię.
- Nalegam.
Lily odwróciła się gwałtownie, a jej oczy zmrużyły się ze złości.
- Słuchaj, nie mam pojęcia kim jesteś ani czego ode mnie chcesz, więc proszę zostaw mnie w spokoju.
Ku jej zdziwieniu chłopak zaśmiał się.
- Jestem David.
- Lily - powiedziała ciągle się nie uśmiechając - Bardzo mi miło, a teraz wybacz, ale za 3 minuty zaczynaja się lekcje.
Nim chłopak zdążył cokolwiek odpowiedzieć rzuciła się korytarzem próbując zdążyć dotrzeć do lochów przed nauczycielem.
-"Co za irytujący typ"-pomyślała Lily - "Co on robił pod wieżą Gryffindoru?"
Wbiegła do sali i zajęła swoje miejsce poprawiając spódniczkę, która podwinęła jej się do góry. Od kiedy pogodziła się z Jamesem znów siedzieli razem w ławce. Z jednej strony cieszyła się, że wszystko wróciło do normy, a z drugiej nie mogła się skupić na lekcji słuchając ciągłego ględzenia Jamesa o nowych modelach mioteł, kiedy dla niej i tak wszystkie wyglądały tak samo. Chyba prędzej by zwariowała niż wydała pieniądze, za które można byłoby kupić duży dom na jakiś kijek.
James wszedł do klasy i usiadł obok niej standardowo zaczynajac swój monolog. Słuchała go jednym uchem, bardziej skupiając się na profesorze, który oddawał ocenione prace domowe.
- Panno Evans! Jak zwykle wybitny, gratuluje! Pani talent do eliksirów jest wyjątkowy - Lily z zadowoleniem spojrzała na swój pergamin.
- Panie Potter, nędzny. Powinien pan się zabrać do roboty jeśli chce pan zdać mój przedmiot - ton profesora zmienił się, teraz był zimny i karcący jednak na Jamesie nie zrobił żadnego wrażenia.
Przyjął swoje wypracowanie z uśmiechem na ustach.
- Nienawidzę eliksirów - powiedział.
- Dlaczego?
- Są takie nudne i idiotyczne. Wole zaklęcia, obronę przed czarną magią - tam przynamniej coś się dzieje, a nie jakieś nudne mieszanie i dodawanie składników do kociołka.
- Ja uważam, że to fascynujące - szepnęła upewniając się, że Slughorn ciągle wychwala prace Severusa.
- Uważasz też, że nasze kawały nie są śmieszne, więc nie dziwię się.
- Bo są absurdalnie głupie - warknęła - przynajmniej większość.
James pokręcił głową z rozbawieniem.
- Za dwa tygodnie pierwszy mecz - powiedział - Przyjdziesz?
Kiwnęła głową, chociaż nie uśmiechało jej się siedzenie na niewygodnych trybunach w oczekiwaniu aż Potter łaskawie złapie znicz i skończy ten głupi mecz. Nie lubiła popisów Blacka na boisku ani tego jak Dorcas darła gardło za każdym razem, gdy zdobywali punkty. W dodatku teraz robiło się coraz zimniej i wytrzymanie tyle na trybunach dla niej graniczyło z cudem. Mimo to chciało okazać swoje wsparcie chłopakom, bo chociaż nienawidziła tej gry całym swoim sercem wiedziała jak bardzo oni ją kochają. James nie raz poświęcał swoje zdrowie, tylko żeby złapać tego znicza.
- Gramy z Krukonami - powiedział - Wiesz, David Mason podobno ma jakąś nową strategie, ale zgaduje, że nie jest nawet w połowie dobra jak nasza!
- Zaraz - przerwała Lily - powiedziałeś David?
Mimowolnie przypomniała jej się twarz irytującego chłopaka, którego spotkała zaledwie 10 minut wcześniej.
- Tak, to kapitan Krukonów.
- Spotkałam go dzisiaj pod portretem.
- Co? Co on niby tam robił?
- Nie wiem. Chciał mnie odprowadzić, ale się nie zgodziłam.
- I bardzo dobrze Lily. David jest przebiegły i sprytny, w dodatku watpię że trafił pod portret przez przypadek. Jak chcesz mogę z nim porozmawiać.
- Nie, sama sobie poradzę.
- Napewno?
- Tak, James umiem zadbać o siebie. Nie martw się.
- Nienawidzę tego typa - mruknął Potter - Wydaje mu się, że jest nie wiadomo kim.
Lily uśmiechnęła się pod nosem. Odniosła dokładnie takie samo wrażenie.
- Panie Potter, czy mógłby pan zostawić pannę Evans w spokoju? Ciągle ją pan rozprasza przez co nie może rozwijać swojego cudownego talentu do mojego przedmiotu! - głos profesora był surowy, a Lily widząc zdezorientowanie Jamesa z trudem powstrzymała chichot.
- Oczywiście, właśnie rozmawiałem z Lily na temat tego jaki ten nowy eliksir, który dzisiaj robimy jest trudny i skomplikowany, a wtedy Lily mi powiedziała, że to łatwe i mi pomoże, więc napewno dzisiaj rozwinie ten swój talent - mruknął James.
- Panie Potter, proszę natychmiast przeprosić pannę Evans za lekceważenie jej zdolności!
- Ale...
- Szlaban.
James nachmurzył się i gdy tylko ślimak odszedł z powrotem na tyły klasy zwrócił się do Lily, która dusiła się ze śmiechu.
- O co mu chodzi?
- Nie mam pojęcia. Może po prostu cię nie lubi.
- Ta, zauważyłem - James przewrócił oczami - Szlaban za lekceważenie twoich zdolności? Naprawdę? Gdyby McGonagall to usłyszała to wybuchnęłaby śmiechem.
W tym samym momencie drzwi się otworzyły i do sali wpadły cztery Gryfonki. Marlena poleciała przy tym do przodu przewracając jakąś plansze, którą Slughorn powiesił kilka minut wcześniej.
- Przepraszamy za spóźnienie - powiedziała Dorcas ściskając w dłoni szczotkę i nerwowo się uśmiechając - Zaspałyśmy.
Alicja próbowała wyprostować pogniecioną szatę, a Anna ziewnęła nie zwracając uwagi na profesora, który ze zmarszczonymi brwiami właśnie się do nich zbliżał.
- Panno McKinnon czy może pani wstać z tej podłogi? - spytał - Żeby mi to był ostatni raz, jasne?
Dziewczyny pokiwały głową i posłusznie odeszły na swoje miejsca. Lily uśmiechnęła się szeroko do Dorcas, która posłała jej spojrzenie pełne jednocześnie złości i rozbawienia.
- To bez sensu - mruknął James - Gdybyśmy my się spóźnili i jeszcze zrobili tyle zamieszania to dostalibyśmy szlaban na conajmniej dwa tygodnie.
- James - powiedziała - spóźniacie się średnio na co drugie eliksiry, więc czemu się dziwisz? - uniosła z rozbawieniem brwi.
- Ty mogłabyś się spóźniać codziennie, a ślimakowi nawet na myśl nie przyszłoby, żeby dać ci szlaban - powiedział James zgniatając pergamin w kulkę i rzucając w stronę śmietnika. Papierek niefortunnie odbił się i spadł obok.
Nie uszło to uwadze profesora.
- Potter, co to za śmiecenie w mojej sali?! Posprzątasz wszystko, nie chce widzieć żadnego, chociażby najmniejszego skrawka papieru. Zapraszam pana po lekcjach! Panie Black, a pana co tak śmieszy?
Syriusz nie mogąc dłużej wytrzymać ryknął śmiechem. Dorcas spojrzała na niego ze zmarszczonymi brwiami i prychnęła. Czy on naprawdę nie mógł się powstrzymać?
- Pan Black dołączy do Pana Pottera i razem posprzątają sale. A teraz proszę zabrać się za eliksir. Panno Evans, już nie mogę się doczekać pani mikstury, z pewnością będzie najlepsza.
CZYTASZ
One snitch, one seeker
FanfictionSiódmy rok nauki w Hogwarcie przyniesie dużo radości i smutków, nowych przyjaźni, miłości i nauki do zbliżających się egzaminów. Huncwoci nie zamierzają próżnować i nie ważne, że jeden z nich właśnie został prefektem naczelnym. Któremu powoli końc...