19.

968 54 4
                                    

•Camille's POV•

Tamta poniedziałkowa, w zasadzie już wtorkowa, noc była chyba najdłuższą mojego popieprzonego siedemnastoletniego życia. Po raz pierwszy minuty ciągnęły się godzinami, nie mówiąc juz o natłoku wydarzeń całego dnia. Nie dziwiłam się więc sobie, że wydarzenie z domu Eleny podczas obiadu wydawało mi się być aż tak odległe, gdzie w rzeczywistości minęło zaledwie kilka godzin. Dochodziła prawie druga w nocy, jednak mimo obowiązku szkolnego który miałam wypełnić za kilka godzin, nie potrafiłam zmrużyć oka. Odpuściłam sobie więc jakąkolwiek próbę, czytając fanfictiony w internecie.

Moją chwile skupienia przerwało pukanie do drzwi. Zdziwiło mnie to, że nie byłam jedynym osobnikiem w tej rodzinie nie potrafiącym raczyć się przyjemnością snu. Leniwie uniosłam wzrok znad ekranu komputera, natrafiając nim prosto w szare tęczówki taty, który w przeciągu tych kilku sekund zdołał znaleźć się w środku. -

Rozmawiałem z Eleną - oznajmił bez ogródek, nie marnując czasu na bezsensowne pytania które w sumie zadał kilka godzin wcześniej. - Zgodziła się.

- Świetnie - powiedziałam, zmieniając pozycje w jakiej siedziałam na bardziej wygodniejszą. - Pogadam z James'em, może będzie chętny, aby poudawać mojego chłopaka przez pare godzin. Lepiej upewnić się, że Donovan nie będzie miał powodów... - urwałam nagle. - A, tak. Ty przecież nie masz pojęcia o naszej kłótni.

- Jakiej kłótni? - spytał, krzyżując dłonie na muskularnej piersi. Drążąc temat wszedł głąb pomieszczenia, ostatecznie siadając obok mnie.

- Z dnia zero... - rozpoczęłam, komentując owe wyznanie ciężkim westchnieniem. To było coś w rodzaju kodu między mną i Szarym. Zwykliśmy używać go w czasach, gdy choroba przez naprawdę długi czas kontrolowała moje życie. Dzień zero oznaczał pierwszy raz po dłuższym okresie abstynencji. Tamten dzień był moim szóstym. I pomysleć, że od dnia w którym wszystko się zawaliło, minął zaledwie tydzień.

- Spotkałam się z nim, żeby wyjaśnić wszystko to co było między nami. Zaczął jak gdyby nigdy nic, udając troskę i tak dalej, ale odpuścił gdy dałam mu do zrozumienia, że widziałam i słyszałam to co mówił Mike'owi. Wtedy nazwał mnie kurwą... - wyjaśniłam najspokojniej w świecie, widząc narastającą w Szarym złość - ...i podzielił się ze mną swoją ciekawą teorią mówiącą, że jestem tak samo popieprzona jak ty, z czego wzięły się moje chore 'zapędy' seksualne - oznajmiłam.

- Ale jakim cudem się dowiedział?

- Powiedział "Widocznie plotki są prawdziwe. Ojciec dominant z taką samą pierdoloną córeczką". Zgaduje, że gdzieś w zakątkach internetu, tabloidów oraz mediów rozkwitła spekulacja dlaczego nadal nie masz żony. Mam tylko nadzieje, że nikt nie wie, iż to prawda - zauważyłam. - Czekaj! Wiesz co było najlepsze? - spytałam sarkastycznie, zanim zdołał jakkolwiek skomentować moją poprzednią wypowiedz. - Zarzucił mi to, że spałam też z Sebim, czego wtedy jeszcze w sumie nie zrobiłam - wzruszyłam ramionami.

- Matko Boska ja się serio kurwie! - mruknęłam, niechętne przyznając temu debilowi racje.

- Ale za to w jakim stylu - rzucił Sebastian, opierając się bokiem o framugę przy wejściu do mojej sypialni. Serio? Kolejny do kolekcji nocnych marków? Sebastian naprawdę pasował do naszej rodziny...

Mimo wszystko złapałam żart, komentując go cichym chichotem. Chwyciłam poduszkę leżącą obok taty po czym z całej siły cisnęłam nią w stronę wciąż rozbawionego nastolatka.

- Więc chcesz poprosić tego całego James'a, żeby poudawał twojego chłopaka po to, żeby ten mały skurwiel nie miał podstaw, aby twierdzić, że się z nami pieprzysz - stwierdził tata, starając się ignorować fakt, że Sebastian z o wiele większym powodzeniem rzucił we mnie puchatym pociskiem.

One last chance •50 shades of Grey fanfiction• #2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz