40. EPILOG

1K 54 7
                                    

●Camille's POV●

Po tamtym dniu mogło wydawać się, że posiadając nadzieje byłam nadzwyczaj głupia. Jednak ja uważałam inaczej. Tydzień później atmosfera była dokładnie taka sama jak przez poprzednie dni. Tata bezskutecznie usiłował porozumieć się z Sebastianem, jednak ten mu na to nie pozwalał. Nie dziwiłam mu się. Cały czas byłam przy nim, jak na porządną starszą siostrę przystało. Mimo to jednak starałam się pozostać bezstronna, omijając oczywiście dzień w którym nawrzeszczałam na szarego, broniąc Sebastiana.

Dziewiętnastego grudnia siedziałam w pokoju nastolatka, a raczej bezczynnie leżałam na jego łóżku po powtórzeniu z nim materiału do testu który miał mieć po świętach. Dzień wcześniej wysłałam wraz z tatą podanie do jednej z prywatnych szkół w Seattle, gdzie miałam zamiar rozpocząć pierwszą klasę, już po sylwestrze. Na razie nie dostałam żadnej odpowiedzi, jednak przecież zostało jeszcze wiele czasu. Poza tym zarówno on jak i Sebastian jeszcze przez długi czas upierali się z osobna, żebym dała sobie czas, na co oczywiście nie byłam w stanie się zgodzić.

- Myślisz, że będzie chciał mnie oddać? - spytał nagle czarnowłosy, wyrywając mnie tym z rozmyślań. Spojrzałam na niego ze zdziwieniem, ledwo powstrzymując się od rozpoczęcia awantury.

- Powaliło cię, prawda? - rzuciłam, siadając po turecku gdy zajął miejsce obok mnie. - Żeby było jasne: nie, nigdy tego nie zrobi, a prędzej sama zrobię mu krzywdę jeśli nawet o tym pomyśli, czego nawiasem mówiąc nie zrobi - powiedziałam dobitnie.

- Chyba nigdy w życiu nie użyłam tak wielu powtórzeń w jednym zdaniu - zauważyłam, wywracając oczyma. I wtedy to we mnie uderzyło.


- Nie. Nie zfobi tego, dobfa? Musim my musimy tylko znaleźć pokój i... - powiedziałam, starając się bezskutecznie ustać na drżących nogach.

- W praa awo - odparł czarnowłosy. - To drugie prawo - sprostował, pociągając mnie za ramie w stronę windy. Gdy znaleźliśmy się już w środku od razu nacisnęłam guzik który podświetlił liczbę czterdzieści dziewięć, czyli najwyższe piętro.

- Co ty fobisz? - spytał, wciskając inny przycisk.

- Pszecież nie możemy być na tym samym piętrze, bo się zorientuje, idiotko.

- Ficisz to? - odparłam pytaniem, wskazując swoje włosy. - To ja tu jestem blondynką, więc nie fasz się oceniać, kej?

- Kej - powiedział, opuszczając windę gdy znalazła się na piętrze gdzie mięliśmy zamiar przespać noc. Będąc już w pokoju nastolatek rzucił się na kanapę, niemalże od razu zapadając w sen.

- Co ty fobisz? - mruknęłam, nie zapalając nawet światła.

- Choć do łóżka, będzie wygodniej.

- I przyjemniej - skomentował, wybuchając po chwili salwą pijackiego śmiechu. Jakieś pięć minut zajęła mi walka z tą przeklętą sukienką, jednak w końcu udało mi się ją zdjąć. Będąc już w samej bieliźnie położyłam się na łóżko z uwagą przyglądając temu, jak Sebastian zaczął się rozbierać, stojąc do mnie przodem. Niedbale ściągnął koszulkę oraz spodnie, a gdy obie części ubioru znalazły się na kanapie, skomentowałam:

- Nie jesteś pijany. Stoi ci. Nie powinien.

- Przypomniałaś sobie, prawda? - spytał, wyrywając mnie z rozmyślań.

- Jestem na 'nie jesteś pijany. Stoi ci' - zauważyłam, czerwieniąc się pod wpływem wstydu.

- Oh! Potem było 'Serio? Czemu to dynda' - zacytował, pocierając dłonią swoją twarz. Byłam stu procentowo pewna, że czuł to samo co ja. A mogłam dalej trwać w nieświadomości...

One last chance •50 shades of Grey fanfiction• #2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz