15.

1.3K 62 16
                                    

•Christian's POV•

- Czy chcecie poznać płeć dziecka?- spytała Grace podając mi czarnobiałą fotografie USG. Zanim zdołałem odpowiedzieć moja towarzyszka ponownie zajęła miejsce na krześle obok, krzyżując dłonie na piersiach.

- Nie - zaprzeczyła, widocznie chcąc jak najszybciej wyjsć. Podziękowałem mamie za wizytę po czym ruszyłem w stronę drzwi. Jess juz dawno znalazła się na korytarzu. Nie zamartwiałem się nawet dogonieniem jej. Przecież i tak będzie musiała na mnie czekać. Nie umie w końcu prowadzić. Ruszyłem korytarzem pełnym ludzi, mimowolnie im się przyglądając. Moją uwagę przykuła para oczekująca na przyjęcie. Dziewczyna, brunetka, była widocznie w ósmym miesiącu ciąży. Była zupełnym przeciwieństwem Jessici. Jeden szczegół jednak był aż bolesnym potwierdzeniem owej tezy. Ona cieszyła się na wieść o swoim dziecku. Ruszyłem dalej, kręcąc z bezradnością głową. Jess nigdy nie pokocha naszego dziecka, co było pewne mimo, że od samego początku próbowałem się łudzić w tej kwestii.

- Christianie... - oznajmiła Grace, doganiając mnie w drodze przez korytarz.

- Powiedz mi - poprosiłem, ignorując zbulwersowaną Jess, która zapewne czekała w samochodzie. Uśmiechnęła się do mnie pokrzepiająco, kładąc dłoń na ramieniu.

- Będziesz miał córkę.

- Wy sobie chyba żartujecie... - mruknąłem, krzyżując niecierpliwie dłonie na klatce piersiowej. Specjalnie chciałem, żeby weekend spędzili u dziadków, bo na pewno nic by nie odwalili. A tu co? Byli zaledwie dwa dni, a oboje się upili, z tego co słyszałem, do nieprzytomności.

- Christianie przecież to dzieci - zauważyła Mia, posyłając mi uśmiech rozbawienia.

- Przy okazji twoja wiskey sama prosiła się o wypicie. To była tylko dobra okazja - dodał Elliot, dociskając worek z lodem do rozpalonego czoła. Należało mu się to za swoją nieodpowiedzialność. Przecież nie był już do cholery bachorem. Skoro prosiłem go o odpowiednie zajęcie się moimi dziećmi oczywistością było to, że nie miałem na myśli upicia.

- Chyba lepiej gdy sama to zaproponowała jak gdybyśmy mieli szukać ich po klubach w Seattle przez całą noc - dorzuciła Mia, opierając się o balustradę przy schodach.

- Czekaj. To był pomysł Cami?!- wybuchłem. Grace uchyliła usta chcąc coś powiedzieć, jednak ostatecznie powstrzymała się słysząc kroki ze schodów.

- A więc weekend się skończył - mruknęła Milla, zatrzymując się na przedostatnim stopniu.

- Dobry - dodała głośniej, przeciągając się.

- Dzień dobry, kochanie - odparła Grace, posyłając blondynce uśmiech.

- Idź po Sebastiana - nakazałem oschle. Zacisnąłem we frustracji dłonie w pięści wymyślając plan aby przywołać ją do porządku.

- Wiesz jaki jest twój problem? - spytała, mrużąc ku mnie oczy godzinę po tym jak znaleźliśmy się w domu.

- Nie masz nade mną żadnej władzy. Mogę zrobić co chce, kiedy chce i z kimkolwiek tylko tego zechce, a ty nic nie możesz na to poradzić. Mogę się upijać, całować, a nawet pieprzyć z Sebastianem, jeśli tylko najdzie mnie taka ochota - powiedziała, posyłając mi uśmieszek zwycięstwa. Nawet nie wyobrażała sobie jak bardzo w tamtym momencie przypominała... Stop, Grey. To nieodpowiedni teren do zagłębiania się na obecną chwile.

- Tego właśnie chcesz? - spytałem, gwałtownie ujmując jej twarz w dłonie. Przytuliła się do niej, najwidoczniej będąc spragniona dotyku. Nie musiała odpowiadać. Mowa jej ciała oraz samo zachowanie upewniało mnie jaka była jej odpowiedz.

One last chance •50 shades of Grey fanfiction• #2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz