●Camille's POV●
Następnego dnia rano obudziłam się czując niewiarygodny głód. Ostrożnie wysunęłam się z objęć Szarego nie chcąc wybudzić go ze snu, po czym na palcach wyszłam z sypialni udając się do kuchni. Będą na dole chwyciłam Ipoda znajdującego się w wiklinowym koszyku i podłączyłam do niego słuchawki. Puściłam muzykę i zabrałam się do przygotowania jedzenia, nucąc pod nosem jeden z kawałków granych niegdyś przez mojego młodszego brata. Naprawdę musiałam wypytać go o każdy szczegół na temat posiadania przez niego zespołu. Dzieciak miał talent. Przez cały czas trwania utworu lekko się kołysałam, otwierając większość szafek w poszukiwaniu misek i tym podobnych. Przez chwilę czułam się naprawdę źle z tym, że po tylu latach nie miałam zielonego pojęcia co gdzie się znajdowało. Nagle odwróciłam się, słysząc ciężkie kroki, a po chwili czyiś głos.
- Dobry - oznajmił mój młodszy brat, zajmując miejsce na barowym krześle przed blatem.
- Hej - odparłam, wyciągając mikser. Przez następne piętnaście minut oboje milczeliśmy, głównie z powodu tego, że z niewiarygodnym spokojem poszukiwałam ostatnich brakujących składników, lub tworzyłam z nich gotową masę.
- Jak się czujesz? - spytał niepewnie, gdy wylałam pierwszą masę na rozgrzany olej.
- „Czasami musisz krwawić, żeby wiedzieć, że żyjesz i masz duszę" - zacytowałam, poszukując w szafkach tej dziwnej łopatki do przekręcania. Nagle czarnowłosy spojrzał na mnie ze zdziwieniem, najwidoczniej ogarniając o co mi chodziło.
- Co? Tak właśnie się czuję - przyznałam, wykładając pierwszą partię placków z brzoskwiniami. Błagam, niech będą przynajmniej zjadliwe.
- Czy ty właśnie zacytowałaś jedną z moich piosenek? - dodał ze zdziwieniem, gdy postawiłam przed czarnowłosym talerz.
- Oczywiście, że tak - potwierdziłam.
- Przy okazji dziękuje, że powiedziałeś mi o kapeli - mruknęłam, udając złość. Odstawiłam patelnię na wyłączony gaz pamiętając o jakże ważnej zasadzie, czyli nałożeniu pokrywki, po czym przeniosłam wzrok na nastolatka dodając po chwili:
- Żeby było jasne: nie jestem zła, ale boli mnie fakt, że tak mało o tobie wiem. Ale wiesz co? Naprawimy to. Dziesięć faktów. Dajesz.
- Czefaj sze tefas? - spytał, najwidoczniej zapominając o tym, że przed powiedzeniem czegokolwiek powinien przełknąć to co właśnie miał w ustach.
- Połknij i mów. Tak.
- O nie, moja droga tak się bawić nie będziemy - powiedział, po wykonaniu mojego polecenia.
- Dziesięć za dziesięć. Wchodzisz, czy nie?
- Dobra - westchnęłam.
- Ciężko się z tobą robi interesy.
- Oto i fakt pierwszy - oznajmił, unosząc szklankę z sokiem.
- Zawsze trzymam na swoim. I za każdym razem dostaję to czego chcę. Twoja kolej.
- Jestem perfekcjonistką - wyjawiłam, siadając obok niego.
- Uwierz lub nie, ale popłakałam się tylko dlatego, że nie wyszło mi zrobienie sałatki z kurczakiem.
- I jesteś emocjonalna. Fakt drugi - zauważył, na co wybuchłam salwą szczerego śmiechu, przyznając mu po chwili racje.
- jak już wiesz: mam kapelę, a raczej miałem.
- Miałeś? - podłapałam, zabierając mu z talerza nadal gorący placek.
- Fakt trzeci: rozpadła się po połowie roku. Nagraliśmy jeden kawałek, wszystko zapowiadało się naprawdę świetnie, aż tu nagle... - urwał, ciężko wzdychając.
CZYTASZ
One last chance •50 shades of Grey fanfiction• #2
FanfictionUWAGA! Opowiadanie posiada niezliczoną ilość scen erotycznych oraz porusza temat związków kazirodczych. Czytasz na własną odpowiedzialność! Wszyscy wiedzą kim jest Camille, jednak tylko nieliczni znają jej przeszłość. Wydaje się, że uciekła od trau...