•Christian's POV•
Po rozmowie z Flynnem, totalnie zmęczony, ignorując prace wróciłem do domu. Nigdzie nie widziałem Sebastiana, co było naprawdę dziwne zważywszy na to, że nawet mnie nie powiadomił o swojej nieobecności. Nie wiem co mnie tknęło, jednak postanowiłem sprawdzić w ostatnim możliwym miejscu, jakim był stary pokój Małej.
Uchyliłem lekko drzwi, wpuszczając do pomieszczenia smugę jasnego światła z zewnątrz. Uśmiechnąłem się mając przed oczyma najdziwniejszy widok życia. Nie dość, że Sebastian leżał na łóżku w pokoju Cami, to co dziwniejsze ona znajdowała się zaledwie kilka centymetrów od niego. Oboje byli pogrążeni w głębokim śnie, przez co wyglądali o wiele bardziej uroczo.
Jeszcze przez kilka sekund napawałem się tym widokiem, spekulując na temat powodów pojawienia się Milli w domu. Problemy w niebie? Pokręciłem głową uciszając tego skurwiela w swoim umyśle. Po naszej wspólnej rozmowie z Flynnem miałem aż nad to pewności, że było z nią tak źle jak ze mną.
Następnego dnia rano od razu po porannych zajęciach udałem się do kuchni. Kilkanaście minut wcześniej dałem Gail wolne od razu odwołując też wszystkie spotkania na najbliższe kilka dni. Miałem do załatwienia przetarg, którym ku zdziwieniu wszystkich, postanowiłem zając się osobiście. Cóż... Nawet mi zdarza się czasem podjąć kilka pochopnych decyzji bez dłuższego zastanowienia. Po około dziesięciu minutach odkąd zacząłem przygotowywać omlety na śniadanie, w kuchni znalazł się Sebastian. Zamieniliśmy kilka słów, dopóki nie zajął posłusznie swojego miejsca przy stole i nie zaczął spożywać posiłku. Gdy czarnowłosy rozpoczął trzeci już omlet, przeniósł wzrok w stronę wejścia, co mimowolnie powtórzyłem, natrafiając na blondynkę.
- Cześć... - zaczęła niepewnie, wchodząc do kuchni.
- Dzień dobry - odpowiedziałem, starając się zachować jak najwiecej neutralności w swoim tonie.
- Dziewczyno ile można spać?- spytał Sebastian, unosząc w zdziwieniu brwi.
- W swoim łóżku mogę spać całą wieczność - oznajmiła, lekko się uśmiechając w jego stronę. Poniekąd dziwiło mnie to jak dobrze się ze sobą dogadują, tym bardziej po reakcji Małej w związku z pojawieniem się Sebastiana. Jednak to co widziałem zeszłej nocy upewniło mnie, że chyba nie są już do siebie aż tak wrogo nastawieni. Cami spuściła wzrok, a po chwili podeszła do mnie, przygryzając wnętrze policzka.
- Przepraszam - szepnęła, wtulając się nieoczekiwanie w moją pierś. Nie musiała mówić ani słowa, żebym zrozumiał.
- To była moja wina - odparłem, odwzajemniając jej gest. Przyciągnąłem ją do siebie mocniej na początku obawiając się, że mnie odepchnie. Całe szczęście nic takiego nie nastąpiło. Nadal pamiętam te czasy, gdy nie byłem w stanie jej na to pozwolić...
- Tatusiu! - krzyknęła, wyburzając mnie ze snu. Od razu zerwałem się na równe nogi, ruszając do jej pokoju. To już drugi tydzień pod rząd gdy budziła się z krzykiem. Jak zwykle na miejscu ujrzałem ten sam łamiący serce widok. Pięcioletnia Cami leżała w pozycji embrionalnej na łóżku, głośno oddychając. Nie wiedziałem czemu, jednak coś dręczyło ją tak bardzo, że dostawała od tego aż ataku paniki. Dlatego właśnie musiałem być czujny o każdej porze dnia i nocy, aby ją wspierać. Usiadłem na krańcu jej łóżka, pocierając dłonią plecy blondynki.
- Już dobrze, księżniczko. Już jesteś bezpieczna - zapewniłem, zakładając jej za ucho zabłąkany kosmyk włosów. Niestety jednak najwidoczniej nadal trwała w stanie czystego strachu, ponieważ ponownie wybuchła płaczem, rzucając mi się w ramiona. Zacisnąłem powieki próbując zrobić wszystko, aby nie myślec o tym co właśnie się działo.
CZYTASZ
One last chance •50 shades of Grey fanfiction• #2
FanfictionUWAGA! Opowiadanie posiada niezliczoną ilość scen erotycznych oraz porusza temat związków kazirodczych. Czytasz na własną odpowiedzialność! Wszyscy wiedzą kim jest Camille, jednak tylko nieliczni znają jej przeszłość. Wydaje się, że uciekła od trau...