32.

847 54 15
                                    

●Christian's POV●

- Więc? Co dziś robiłaś?- spytałem, zmieniając bieg po wyjechaniu spod placówki szpitalnej.

- Nie jesteśmy jeszcze w domu - i nie będziemy. - Powiem ci na miejscu - obiecała, włączając radio.

- No dalej, mała. Przecież to nie może być taką tajemnicą - zauważyłem, kręcąc głową.

- W porządku - stwierdziła, wzdychając przeciągle. - Łaziłam sobie tu i tam, gadałam z paroma osobami i... Oh! Wiedziałeś, że Sebastian miał kapelę? - spytała, widocznie chcąc zamknąć temat. Ale nie powiem: informacja o muzycznym uzdolnieniu mojego syna naprawdę była newsem dnia.

- Nie miałem pojęcia - przyznałem. - Paroma osobami? Nie mów, że nawiązujesz szpitalne znajomości.

- Nie - zaprzeczyła od razu.

- Cóż... Spotkałam brata Alex... - wyjawiła, jakby nie mając pewności, czy powinna mnie o tym informować. - A potem... ją. Przez chwilę rozmawiałyśmy i tak jakoś wyszło, że dowiedziałam się kim jest prawdziwy ojciec Calvina.

- Calvina? - Jej synka.

- To... dobrze - stwierdziłem, nie za bardzo wiedząc jak to skomentować.

- Przez chwilę czułam się tak, jakby wszystko było po staremu... Rozmawiałyśmy tak jak kiedyś... - wyjawiła, wzdychając.

- Tęsknisz za tym, prawda? - spytałem, kładąc dłoń na jej.

- I wtedy przypominam sobie jak podle zachowała się w stosunku do mnie i ciebie. Powinnam już dawno przyzwyczaić się do faktu, że jedyna jednostka jakiej możemy ufać to rodzina - zauważyła, wyglądając przez okno.

- Słuszne słowa.

- Bo Eric'a - powiedziała, szeroko się uśmiechając. Tak jak mogłem się spodziewać - czego nawiasem mówiąc nie zrobiłem - Mała o zmianie kursu zorientowała się gdzieś w połowie drogi za Seattle.

- Zajeżdżamy gdzieś? - spytała, marszcząc brwi.

- Nie - zaprzeczyłem, mając nadzieję, że odpuści sobie dalsze pytania. - Za chwilę będziemy na miejscu - wyjawiłem, zanim zdołała o to spytać.

- Co my tu robimy? - spytała, odpinając pas po tym jak zaparkowałem pod domkiem letniskowym nad jeziorem, na obrzeżach Seattle. Tak - to był domek letniskowy. Nie - nie ten z rodzajów Eleny. Doskonale wiedziałem, że Cami nie polubiłaby pomysłu, gdybym nieumyślnie przywołał jeden z jej najgorszych koszmarów.

- Pomyślałem, że po tym wszystkim przyda nam się chwila wytchnienia. Niestety w poniedziałek rano mam spotkanie zarządu, ale wywalczyłem weekend. Powinno wystarczyć, a jeśli nie, zawsze mogą poradzić sobie beze mnie - powiedziałem, wzruszając niewinnie ramionami.

- O ile zakład, że nie wytrzymasz bez pracy nawet doby? - rzuciła, unosząc w oczekiwaniu brwi. O numerek?

- Później to rozgryziemy. Ale zakład przyjmuję. Chodź - ponagliłem, wysiadając z auta. Od razu otworzyłem bagażnik, aby po chwili wyjąć z niego spakowane godzinę wcześniej rzeczy. Gdy znaleźliśmy się już na werandzie drewnianego domku poprosiłem Małą, żeby otworzyła drzwi oraz jako pierwsza weszła do środka. Przez kilka sekund uważnie rozglądała się dookoła, podziwiając wnętrze. Nie powiem: na mnie też wywarło wrażenie za pierwszym razem gdy w nim byłem, dzisiejszego ranka.

- Co z Sebastianem? - spytała, gdy zostawiłem nasze torby na kanapie.

- Jest z Eric'iem. Poradzą sobie - powiedziałem, dając jej tym samym do zrozumienia, żeby się niczym nie przejmowała.

One last chance •50 shades of Grey fanfiction• #2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz