33.

857 55 9
                                    

●Camille's POV●

Po opuszczeniu łazienki od razu rzuciłam się biegiem w stronę sypialni wiedząc, że Szary nie miał zamiaru zignorować mojego zaproszenia. Najgorsze jednak było to, że nie miałam zielonego pojęcia gdzie znajdował się owy pokój. Dlatego więc po zaledwie kilkunastu krokach zostałam dogoniona przez mężczyznę, który złapał mnie za nadgarstek, przyciągając do siebie w taki sposób, że nasze klatki piersiowe się ze sobą zetknęły, z resztą tak samo jak usta. Od razu wskoczyłam na niego, obejmując udami w pasie oraz dłońmi za szyję. Cały czas jednak nasze usta były połączone, z resztą nie uległo to zmianie aż do chwili, w której nadal złączeni znaleźliśmy się w sypialni. Nie dostałam ani chwili aby się rozejrzeć, ponieważ po zamknięciu za nami drzwi mężczyzna tak po prostu mnie puścił, stawiając na ziemi na drżących z podniecenia nogach. Sam natomiast usiadł na skraju łóżka, palcem nakazując mi, abym podeszła bliżej.

- Na kolana - nakazał, tym swoim głosem dominata, co od razu wykonałam, klękając przed jego rozstawionymi w rozkroku nogami. O dziwo skomentował to cichym chichotem, na co zmarszczyłam brwi, oczekując wyjaśnień.

- Miałem na myśli moje kolana - wyjaśnił z rozbawieniem, na co wywróciłam oczyma. - Za to dostajesz dodatkowe pięć klapsów.

- Chwila! Dodatkowe?

- Naliczyłem dziesięć. Dodatkowe pięć to piętnaście. Każde kolejne słowo będzie liczone po pięć.

Cholera, matma. Okej, więc stoimy na piętnastu. Uchyliłam usta chcąc kłócić się na temat tego jakim cudem byłam na pięciu od samego początku, jednak z wiadomych powodów po prostu sobie to odpuściłam.

- Na. Kolana. Teraz. - warknął, co tym razem wykonałam bez żadnego komentarza. Gdy już byłam unieruchomiona, zwisając z kolan mężczyzny, nie dość, że trudno było mi oddychać, to jeszcze dodatkową komplikacją był fakt, że coś przypominało mi o swojej obecności przez ocieranie się o jedno z moich żeber. Pod wpływem nacisku tak po prostu zaczęłam się śmiać, nie mając pojęcia w jaki sposób powinnam reagować na to co się działo.

- Dlaczego się śmiejesz? - spytał, co pozostawiłam bez komentarza. O nie, Grey. Nie dam się sprowokować, skoro każde słowo wisiało pod groźbą pięciu klapsów. - Możesz teraz mówić - sprostował, na co westchnęłam, sarkastycznie dziękując mu za owe pozwolenie.

- Coś twojego chyba pragnie mojej uwagi - zauważyłam, niemalże zwijając się ze śmiechu.

- I to jest takie śmieszne, co? - rzucił, na co pokręciłam głową, dalej się śmiejąc. Ochota na śmiech całkowicie mi przeszła, gdy poczułam nagle pierwsze uderzenie padające na lewy pośladek.

- Licz, Camille - nakazał, na co nerwowo przełknęłam ślinę, rozpoczynając:

- Jeden.

Przez kolejne kilkanaście klapsów zarówno uczucie dyskomfortu w związku z oddychaniem, jak i palący ból, który nawiasem mówiąc był przyjemny, cierpliwie liczyłam, usiłując się nie pogubić.

- Licz dalej.

Kilka sekund zajęło mi złapanie oddechu, a przez kolejne wyzywałam samą siebie za to, że nie miałam zielonego pojęcia na czym stanęło.

- Z-zgubiłam się - przyznałam, czując narastające mdłości spowodowane naciskiem. Mężczyzna po raz ostatni uniósł dłoń, po czym wykonał uderzenie tak silne, że moja łechtaczka zaczęła pulsować.

- To był piętnasty - powiedział, pomagając mi stanąć na nogi. Gdy tak się stało przymknęłam powieki, usiłując powstrzymać nieprzyjemne uczucie. Mimo to jednak nadal kurczowo trzymałam się jego ramienia, obawiając upadku.

One last chance •50 shades of Grey fanfiction• #2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz