●Camille's POV●
- Cóż, Cami. Jesteś w ciąży.
Chyba mam zawał.
- Co kurwa?! - warknął tata, na co z narastającym strachem zacisnęłam powieki. Aż za dobrze wiedziałam co chciał powiedzieć - a raczej wykrzyczeć - czego nie mógł zrobić z powodu osoby trzeciej znajdującej się w pomieszczeniu.
- Nie. To musi być pomyłka - stwierdziłam po chwili, starając się zachować spokój.
- Powtórzymy badania, ale jesteśmy pewni na osiemdziesiąt procent - stwierdziła babcia, na co westchnęłam, przeczesując z frustracją włosy. Szary tak po prostu wyszedł i byłam pewna, że usłyszałabym trzask drzwi, gdyby nie fakt, iż były zasuwane.
- Wiem jak to jest dla Ciebie trudne... - zauważyła kobieta, przyjmując psychologiczne podejście.
- Nie mogę zostać matką. Nie teraz... Mam tylko siedemnaście lat do cholery! Całe życie jeszcze przede mną, a teraz... - szepnęłam, powoli wpadając w panikę.
- Kochanie tak strasznie mi przykro.
- Nie chce być taką matką jak ona. To przecież... O Boże... Więc te wymioty to nie choroba tylko...- urwałam, czując narastająca trudność w złapaniu oddechu.
- Nerwy w obecnej chwili tylko pogorszą sytuację - zauważyła.
- To daj mi coś, bo nie sądzę, żebym była w stanie sama się uspokoić.
- W takim razie powinnaś odmówić składania zeznań. Przynajmniej do jutra. Powiem funkcjonariuszom że to nie najlepszy moment - stwierdziła, co jak najbardziej potwierdziłam, skinając głową. Kobieta od razu ruszyła w stronę wyjścia, jednak zatrzymała się po kilku krokach, odwracając się, aby oznajmić:
- Christian jakoś to przełknie, Cami. Jak na razie to dla niego po prostu za wiele. Zresztą sama wiesz jaki jest.
- Mam nadzieję, że masz rację - odparłam.
Prawda jednak była taka, że znałam go aż za dobrze, i wiedziałam, że tak po prostu się nie stanie.
Dwie godziny później jak przez poprzednie kilkanaście leżałam w łóżku zaprzątając sobie głowę niepotrzebnymi myślami. To wszystko powoli doprowadziło mnie do szału i wiedziałam, że bez wygadania się nie będę w stanie normalnie myśleć.
- Dzięki, że przyszedłeś - powiedziałam, zauważając chłopaka który dopiero co wszedł na salę. - I doceniam fakt, że jesteś aktualnie jedyną osobą która mnie nie nienawidzi.
- Dla ciebie wszystko - potwierdził, na co słabo się uśmiechnęłam. - Nikt cię nie nienawidzi... Znaczy... Tata i Eric są źli, ale zaraz im przejdzie, nie? W końcu cię kochają - zauważył, bez żadnych wstępów siadając na moim łóżku.
- Nie sądzę, żeby tak się stało - przyznałam. - Chciałam, żebyś tu był bo jesteś aktualnie jedyną osobą, która wie o wszystkim i której mogę się wygadać, a dzieje się tyle rzeczy, że bez tego nie dam rady dalej funkcjonować - wyjawiłam, czując napływające do oczu łzy.
- Hej... - podjął Sebastian, łapiąc mnie za rękę w geście wsparcia. - Co jest?
- Jestem w ciąży - szepnęłam, pozwalając pojedynczej łzie spłynąć po policzku. Nawet nie odważyłam się spojrzeć mu w oczy z własnej woli. Chłopak ujął dłonią mój podbródek, ocierając po chwili kciukiem przeźroczysty płyn, który zatrzymał się na środku policzka.
- A więc o to chodziło... - zauważył, najwyraźniej rozmyślając na głos, ponieważ powód tego stwierdzenia nie został mi przedstawiony.
- W porządku - dodał, przyciągając mnie tak, że oparłam głowę na jego piersi. - Już dobrze. To nie ważne - stwierdził, pocierając dłonią moje ramie w geście wsparcia. - Wiesz dlaczego? - spytał, niemalże szepcząc.
- Ponieważ znam cię, Cami - powiedział, całując mnie po chwili w czubek głowy. - Nie ważne jak zła jest sytuacja zawsze z niej wychodzisz, prawda? Teraz sprawy pokomplikują się odrobinę, ale wiem, że w końcu będzie dobrze. Na początku, owszem, wszystko stanie do góry nogami i będzie ogromne zamieszanie, ale jeśli dasz radę to przetrwać, reszta pójdzie jak z płatka - zapewnił, posyłając mi słaby uśmiech.
- Z twoich ust nie brzmi to na taki koszmar.
- Bo nim nie jest.
Obudziłam się w środku nocy, głośno dysząc po koszmarze sennym. Od razu przeniosłam się do pozycji siedzącej, starając się uspokoić. Koszmar jednak był niczym w porównaniu z tym co obecnie działo się w moim życiu. Gdy po kilku sekundach uświadomiłam sobie jak wyglądała cała sytuacja, zauważyłam w ciemności postać mojego ojca. Jeszcze jego tu brakowało.
- Idź do domu - mruknęłam, udając obojętność. - Przecież nie rzucę się z okna w środku nocy czy coś...
- Już raz zostawiłem Cię samą. Drugi raz nie popełnię tego błędu - powiedział z chrypą, poprawiając się na krześle stojącym przy moim łóżku.
- Dobra - stwierdziłam. - Wiem, że jesteś wściekły za... za to co się stało - westchnęłam, zastanawiając się jak dalej pociągnąć to wyznanie. - ale potrzebuje Cię bardziej niż kiedykolwiek. Potrzebuję wsparcia i chociażby żmudnego zapewnienia, że wszystko będzie dobrze.
- A będzie?! - warknął, gwałtownie wstając z krzesła które dotychczas zajmował. - Jesteś, kurwa, w ciąży z moim dzieckiem. Nie dość, że to pierdolone kazirodztwo, za które grozi mi więzienie oraz skandal życia, to jeszcze istnieje pierdolone pięćdziesiąt procent szans na to, że przez twoją głupotę to dziecko będzie miało wady genetyczne! Tego chciałaś?! Zniszczyć trzy życia w tym samym czasie?!- krzyczał, zupełnie ignorując panującą w budynku ciszę nocną.
- Jedyne czego kiedykolwiek chciałam to być z tobą blisko - stwierdziłam szeptem. - Uwierz, że nigdy nie wtrąciłabym się w rozmowę twoją i Anastasii gdybym wiedziała jak to się skończy!- zapewniłam, podnosząc gwałtownie głos. - Ale zgadnij co? Nie wiedziałam! I jak na razie jedynym zniszczonym życiem jest moje własne, bo skończyłam kurwa jak Alex!- zauważyłam, zaciskając dłonie na pościeli.
- Moje życie właśnie się zawaliło, ale Ty musisz myśleć oczywiście tylko o sobie, prawda!? Bo gówno obchodzi Cię fakt, że nigdy nie pójdę na wymarzone studia, nigdy nie spełnię swoich marzeń! Najważniejsza jest oczywiście opinia publiczna Christiana Pierdolonego Greya! Jeśli tak Ci na tym zależy, to śmiało, powiedz to: każ mi dokonać aborcji. Po siedemnastu latach zacząłeś żałować, ze nie zrobiłeś tego gdy miałeś idealną okazję pozbyć się swojego największego błędu, co? - syknęłam przez zaciśnięte zęby, nie panując nad drżeniem ciała.
- Nigdy nie byłaś błędem, nie ważne co dzieje się teraz - zapewnił, ciężko po chwili wzdychając.
- Ale moje dziecko owszem? - kontynuowałam, kręcąc z bezradnością głową. - Zaledwie kilka sekund temu powiedziałeś, że nie masz zamiaru ponownie zostawić mnie samej, a właśnie to robisz. Oceniasz oraz ranisz mnie za coś, na co w ogóle nie miałam wpływu. Przypomnij sobie ten moment gdy wyszła afera z ciążą Alex! Wiedziałam, iż z nią spałeś, ba nakryłam was na tym, ale nadal byłam przy tobie nie ważne co i cię wspierałam. Dlaczego więc ty nie potrafisz odpłacić mi się tym samym? Jestem twoim dzieckiem... - dodałam, szepcząc. - Przypomnij sobie, jak wspierałeś moją matkę, nie ważne, że przez cały ten czas mnie nienawidziła. Wychowywałeś mnie sam przez tyle lat zastępując matkę i ojca. Nie możesz mnie teraz zostawić samej, bo zwyczajnie nie podołam temu wszystkiemu bez Ciebie. To jest cholernie samolubne, ale nie przejdę przez to sama - powiedziałam, za wszelką cenę starając się nie popłakać.
- Idź do domu i przemyśl sobie moje słowa, proszę - dodałam, odwracając się tak, że leżałam odwrócona do niego plecami. I powstrzymałam łzy aż do chwili, gdy wreszcie wyszedł, zasuwając za sobą drzwi.
CZYTASZ
One last chance •50 shades of Grey fanfiction• #2
ФанфикUWAGA! Opowiadanie posiada niezliczoną ilość scen erotycznych oraz porusza temat związków kazirodczych. Czytasz na własną odpowiedzialność! Wszyscy wiedzą kim jest Camille, jednak tylko nieliczni znają jej przeszłość. Wydaje się, że uciekła od trau...