Rozdział 11.
Miłego czytania :* XXXX
,,Pierwszy rzadko kiedy rozumie ostatniego.''
********************
Zaczynam się obracać, lecz nagle staje w miejscu, bo to, co widzę, sprawia, że mam ochotę zacząć się śmieć, a jednocześnie współczuć. Nathan leży na podłodze, w wylanym piwie i do tego wymiocinach. Nie moge się powstrzymać i już w pomieszczeniu rozbrzmiewa mój śmiech, chłopak także się przyłącza.
***
-Dziękuję za odwiezienie.-Odwracam się twarzą do Natha.
Po tym, jak się wywrócił, poszedł do łazienki się ogarnąć, a później zaproponował, że mnie podrzuci. Powiedział, cytuje: ,,W Nowym Yorku jest nie bezpiecznie nocą i podwiozę Cię.'' Więc czemu by taką propozycję odrzucić?
-Halo! Ziemia do Amy.
-Przepraszam, za myśliłam się.-Uśmiecham się.-Dziękuję jeszcze raz.-Całuję go w policzek.-Pa.-Odwracam się i idę do środka budynku.
-Witam Panią.-Mówi facet koło czterdziestki.
Jest ubrany w elegancki, czerwony garnitur, z czarnymi wstawkami. Na pewno tutaj pracuję, więc miło odpowiadam i kieruję się do windy.
***
Otwieram właśnie po cichu drzwi, mam nadzieje, że Krystian już śpi. Jestem już w środku i ściągam buty, odwieszam kurtkę oraz torebkę, po czym idę do sypialni. Spoglądam do środka, mój chłopak leży przykryty do samej szyi, podchodzę pomału do niego. Jego twarz wyraża odprężenie, spokój i coś, czego nie mogę opisać, całuje go w czoło, a następnie podchodzę do szafy. Wyciągam czarną koszulę nocną i idę do łazienki, w środku rozbieram się i wchodzę pod prysznic.
***
Ubrana, wykąpana i pachnąca wychodzę z łazienki, idę do łóżka i wskakuję pod kołdrę, przytulam się do niego, lecz od obraca się do mnie i mnie odpycha.
-Najpierw wychodzisz, nie odbierasz telefonu, a teraz wielkie przytulanki?-Mówi z wyrzutami.
-Przepraszam, byłam w pracy.-Siadam na łóżku.
-Jakiej kurwa pracy?-On także siada na łóżku.
-W barze, nie denerwuj się tak. Mówiłam Ci o tym, że idę z jakieś 2 razy.-Mówię.
-Jakim barze? -Pyta, obserwując mnie bacznie.
-Yyy L'amour*-Odpowiadam.
-Dobra wiem gdzie to i kto tam pracuję.-Spogląda mi w oczy.-Ale obiecaj mi, że mnie więcej nie okłamiesz.
-Nie okłamałam Cię.-Przybliżam się do niego i składam pocałunek na jego ustach.
Jest delikatny, pełen uczuć: gniewu, szczęścia, pożądania... Nagle Krystian pogłębia pocałunek, jego ręce lądują na moich biodrach i przyciąga mnie, abym na nim usiadła. Odrywam się od niego i spełniam jego prośbę, on zaczyna całować moje obojczyki, szyje. Ręce wsuwał pod koszulkę, omijając okolicę brzucha (Za co bardzo mu dziękuję), jeździ rękami po moich plecach.
-Kocham Cię i nie pozwolę Cię skrzywdzić.-Szepce mi do ucha.
-Ja Ciebie też kocham, ale chodźmy już spać.-Schodzę z niego i wtulam się w jego klatkę.
-Dobranoc.
-Dobranoc.
Po chwili odpływam w krainę morfeusza.
***
Czuje na twarzy promienie słońca, otwieram oczy i to mój błąd, zamykam je z powrotem. Robię jeszcze jedną próbę i tym razem udaje się, słońce nie razi mnie już tak bardzo, więc siadam na łóżku. Krystian jeszcze śpi, więc przeciągam się i wstaje. Mój kierunek to ubikacja, wchodzę do środki i robie siusiu, następnie myje ręce i podchodzę do szafy (Dopiero teraz zorientowałam się, że ktoś przełożył rzeczy z walizki). Wyciągam białe spodnie z wysokim stanem, do tego czarną bokserkę i czarny sweterek. Idę do łazienki i tam przebieram się, wcześniej wzięte rzeczy, myje zęby (Ponieważ ja nie jadam śniadań) i nakładam lekki makijaż (czyt. Maluje rzęsy).
-Amy!-Słysze krzyk za drzwi.-Otwórz! Szybko!
Przerażona otwieram drzwi, a to, co tam widzę, sprawia, że....
**************************************************************
Hejka! Sklejka! Naklejka!
Kochani jak nie po dobroci, to siłą :) :) :) Nie no oczywiście się śmieje....
A chodzi o komentarze, no nic widocznie nie chcecie tego robić i rozumiem :)
Osoby nazywają mnie Polsat, na serio tak jest ?
Dziękuje za wszystko i miłego czytania :* XXXX.
CZYTASZ
Erysipelas
Teen FictionMoje życie rozpoczęło się jak każde inne. Radosna rodzina na przedmieściach, mama krzątająca się po kuchni, ojciec siedzący całe dnie w garażu i brat, który codziennie zabierał mi zabawki. Tak miało już być, a przynajmniej wydawało mi się, że tak ju...