Rozdział 25.
Miłego czytania!XXXX
,,Naszym problemem jest brak rozmowy,
połowy stresów by nie było, gdybyśmy
mówili, o co nam chodzi.''
***************************************************
Łapię za klamkę i wchodzę do środka, otwieram szeroko buzię i staję w miejscu, ponieważ klub nie przypomina w ogóle tego, co było na początku. Wszystko praktycznie się zmieniło, miejsce wygląda o wiele, wiele lepiej. Po lewej stronie stoi ciemny bar z alkoholem, który natomiast stoi na półkach, które są na ścianie. Na środku jest wielki parkiet, na który padają kolorowe światła, za parkietem stoi podest. Po prawej stronie jest kilka lóż, ogółem klub wygląda zupełnie inaczej, niż jak się tu zatrudniałam.
-Amy, Gordon w końcu jesteście.-Głos Marco rozbrzmiewa w pomieszczeniu.
Rozglądam się za szefem, jednak dopiero po chwili chłopak wychodzi ze swojego biura. Jest ubrany w czarne spodnie, białą koszulę, a na to ma założoną górę od marynarki. Prezentuje się bardzo dostojnie, ale zarazem bardzo przystojnie.
-Marco!-Zbiegam po schodach i biegnę do chłopaka.
-Hej.-Przytula mnie.
-Cześć.-Odwzajemniam uścisk.
-Poznałaś już Gordona?-Puszcza mnie, jednak jego jedna ręka nadal obejmuje mnie w pasie.
-Tak.-Uśmiecham się.
-No to dobrze.-Zabiera rękę.-Nathan zaraz przyjdzie, a ty-Wskazuje na mnie.-na zapleczu masz fartuch, dzisiaj robisz za kelnerkę, a Gordon za barem, ale to już wiesz.-Patrzy na chłopaka, a on pewnie kiwa głową.-No to tyle... Przyjdę do was, gdy będziemy otwierać.-Idzie do siebie.
-Dobra.-Mówię do siebie i idę na zaplecze.
Zapalam światło i rozglądam się po pomieszczeniu, dostrzegam dwa czarne fartuchy z imionami, biorę dla siebie i dla chłopaka poznanego w taksówce. Obracam się w stronę drzwi, jednak, zamiast iść do przodu, wpadłam na kogoś i właśnie leże na podłodze.
-Przepraszam.-Nathan.
-Nic się nie stało.-Łapię rękę Natha.
-Na pewno?-W jego głosie słychać troskę.-Nie chce, abyś była poobijana na wesele.-Śmieje się lekko.
-Co do wesela... To nie wiem, w co się ubrać.-Mówię.
-Zostaw to mi.-Uśmiecha się.- Ładnie wyglądasz.
-Wiem.-Śmieje się.
Spoglądam na chłopaka. Jest ubrany inaczej niż zwykle, ma na sobie garnitur, ale się nie dziwie no, bo to w końcu menedżer.
-No ty też niczego sobie.-Zauważam, że ciągle trzymam go za rękę.
-No wiem.-Spogląda na nasze złączone ręce.
-To, ten... Ja muszę iść.-Puszczam jego dłoń i wymijam go, po czym wychodzę z zaplecza.
-Wszyscy już są?-Koło mnie pojawia się mój szef.
-Zależy czy jeszcze kogoś zatrudniłeś.-Mruczę pod nosem.
-Tylko Gordona i ochroniarzy, którzy już są. Więc otwieramy!-Krzyczy i popycha mnie w stronę baru.
Rozglądam się jeszcze raz po klubie i teraz widzę, że pojawili się ochroniarze i DJ, muzyka zaczyna lecieć, a światła zaczynają rozchodzić się po pomieszczeniu, co chwile również pojawia się lekka chmura dymu. Pierwsze osoby wchodzą do klubu, są to głównie dziewczyny ze skąpymi strojami i mocnym makijażem. Nathan stoi koło schodów (Ma taki stoliczek czy coś) i daje ludziom stempelki, a oni mu kasę.
-Amy zanieś te drinki do loży numer 5.-Gordon podaje mi napój na tacy.
Ruszam z nim do odpowiedniego miejsca. Siedzą tam 4 dziewczyny i jakiś chłopak, odkładam alkohol na stół. Chce odejść, jednak głos jakiejś laski mi w tym przeszkadza.
-Gorzej do klubu nie mogłaś się ubrać.-Reszta siedzących z nią osób zaczęła się śmiać.
-Gorzej do klubu nie mogłaś się pomalować.-Odwracam się do niej.-Zresztą szczerze mówiąc, mogłaś ogolić sobie tego wąsika.-Uśmiecham się sztucznie i idę po kolejne drinki.
***
-Jestem padnięta.-Opieram się o bar.
-Jeszcze trochę dasz radę.-Gordon pociera lekko moją rękę.
-Nogi mi odlatują.-Jęczę.
-Obiecuje Ci, że jak wytrzymasz, to się spotkamy i zrobię Ci masaż stóp, okey?-Chłopak śmieje się lekko.
-Dobra, zgadzam się.-Także się śmieje.
-Zanieś to do stolika nr 5.-Podaje mi kolejną porcję alkoholu.
-Czy Ci ludzie nie znają umiaru?-Mówię pod nosem i idę do stolika.
Zamawiają już chyba szósty raz, a co przychodzę, to tleniona blondynka nie może oszczędzić sobie docinków, oczywiście ja nie jestem jej dłużna. Odkładam napoje na stół.
-Zastanawiałyśmy się, dlaczego pracujesz jako kelnerka.-Znów odezwała się blondi.-I doszłyśmy do wniosku, że pewnie nie stać Cię na lepsze ciuchy.-Śmieje się.
-Powiem Ci tylko tyle, że twoje docinki latają mi koło dupy, tak samo, jak twoja osoba, także się nie wysilaj, bo przegrzejesz mózg i tapeta Ci spłynie, a nikt nie chce widzieć twojej twarzy bez makijażu, bo przestraszysz resztę klientów.-Odchodzę od stolika.
Wracam do baru i zaczynam zajmować się swoją pracą, została jeszcze z godzina lub dwie. Odwracam się w stronę loży nr 5, ale nie zastaję tam nikogo.
-Amy, możemy pogadać?-Nathan zasłania mi widok.
-Jasne.-Odkładam tackę na bar i idę za chłopakiem. Wchodzimy do zaplecza, on oświeca światło, a ja siadam na skrzynce.-Więc...co chciałeś?
-Klientka się na Ciebie skarżyła.-Siada naprzeciwko mnie.
-Jaka?-Uśmiecham się
-Blondynka, była tutaj z koleżankami i jakimś chłopakiem.-Mówi poważnie.
-To ta laska na mnie najeżdżała!-Krzyczę.
-Amy...
***************************************************
Hejka! Sklejka! Naklejka!
Mam do was kilka spraw! :*
1 Sprawa:
8 sierpnia wyjeżdżam na obóz harcerski, wrócę 18 sierpnia. Szykujcie się, bo rozdział 30 będzie mega, więc spokojnie czekajcie.
2 Sprawa:
Postaram się przed wyjazdem dodać jeszcze jeden rozdział, ale nic nie obiecuje.
3 Sprawa:
Jest 9 tysięcy wyświetleń ! Dziękuję
XXXX.
CZYTASZ
Erysipelas
Teen FictionMoje życie rozpoczęło się jak każde inne. Radosna rodzina na przedmieściach, mama krzątająca się po kuchni, ojciec siedzący całe dnie w garażu i brat, który codziennie zabierał mi zabawki. Tak miało już być, a przynajmniej wydawało mi się, że tak ju...