Rozdział 43.
Miłego czytania! XXXX
,,Mogłabym zamknąć oczy, udawać, że wszystko jest w porządku.
Wiedziałam jednak, że nie da się żyć z zamkniętymi oczami.''
***********************************************************************
*Oczami Amy*
Kładę się obok Nathana, a następnie spoglądam na jego zmęczoną twarz. Chłopak pracował bardzo ciężko przez cały czas, kiedy ja się uczyłam. Wiem, że bardzo mnie kocha i nie mogę mu robić scen o tą całą Alex. Bo również dobrze mogłabym nadal siedzieć zamknięta w mieszkaniu i dalej głodzić się i co nie tylko. Jednak Nath mi pomógł, wyciągnął mnie z moich problemów, dał tak jakby kolejną szansę na nowe życie. Jestem mu bardzo wdzięczna i będę już do końca życia, blondyn jest dla mnie jak słońce, które nadaję wszystkiemu blask i sprawia, że ciemność odchodzi. Kocham go, nie wiem, jaka będzie przyszłość, ale na pewno będę go pamiętać bardzo długo.
-Kochanie.-Czuję rękę chłopaka na swoim brzuchu.-O czy tak myślisz?
-O wszystkim.-Całuje go w usta.-Dziękuje Ci.
-Za co ?
-Za wszystko, a w szczególności za to, że jesteś. Są tacy ludzi, z którymi relacje się nie psują, nieważne ile czasu się nie widzieliście, ile czasu nie rozmawialiście. Zajmują pewne miejsce w sercu i nic tego nie zastępuje ani nie zastąpi. Ty jesteś dla mnie taką osobą, nie ważne, jaka będzie przyszłość, zawsze ze mną będziesz... W sercu.
-Jesteś kochana.-Uśmiecha się.-Mam propozycję...
-Jaką?-Podnoszę się do pozycji siedzącej.
-Wyjedźmy na święta do Londynu.-Chłopak również siada.
-To jest szalony pomysł... Podoba mi się.
-Bądź gotowa za dwie godziny.
-Będę.
***
Widzieliście kiedyś Londyn w zimę, nocą lub chodźby zdjęcia ?
Jest naprawdę przepięknie, pełno świateł, ozdób... Piękna melodia grana przez ludzi na ulicy. Pełno ludzi, którzy nie śpieszą się tak. Mają na wszystko czas, widać, że naprawdę żyją, aby żyć.
-Podoba się?-Pyta Nath, gdy wychodzimy z taksówki pod właściwym hotelem.
-Tak, jest naprawdę mega.-Chwytam rękę blondyna i opuszczam pojazd.
-Jednak to nie wszystko, o osiemnastej zabiorę Cię gdzieś.-Wchodzimy do budynku.
Hotel jest urządzony bardzo starannie, z sufitu zwisają ogromne żyrandole, a ściany są w kolorze czerwonym tak jak dywan położony na podłodze. Po prawej stronie od wejścia stoi lada za którą znajduję się mężczyzna w średnim wieku. Ma na sobie czerwono-czarny garnitur, na twarzy lekki zarost, a włosy obcięte na krótko i postawione do góry. Podaję on ludziom klucze oraz wstukuje coś w komputer. Całość wnętrza jest wypełniona przepięknym zapachem, wydaje mi się, że jest to cynamon z wanilią. Kolejka po kluczę do pokoju, jest bardzo długa, stoją w niej pojedyncze osoby. Zapewne jacyś biznesmeni, bo nie widać żadnych dzieci ani większych rodzin. W holu stoi również kanapa w kolorze czarnym, a przednią szklany stolik.
-Ja tu poczekam, a ty jak chcesz tam, jest barek.-Wskazuję na wielkie brązowe drzwi.- Idź kup sobie coś do picia lub do jedzenia. Ja do Ciebie przyjdę, jak już wszystko załatwię. Dobrze?
-Dobrze.-Odpowiadam i idę do wyznaczonego miejsca.
Rozsuwam drzwi i uderza we mnie kompletnie inny zapach oraz gwar rozmów. Wchodzę do środka i idę w stronę ogromnego czarnego baru, obok którego stoją krzesła. Siadam na jednym wolnym i czekam, aż wróci osoba obsługująca to wszystko.
![](https://img.wattpad.com/cover/49873340-288-k799025.jpg)
CZYTASZ
Erysipelas
Teen FictionMoje życie rozpoczęło się jak każde inne. Radosna rodzina na przedmieściach, mama krzątająca się po kuchni, ojciec siedzący całe dnie w garażu i brat, który codziennie zabierał mi zabawki. Tak miało już być, a przynajmniej wydawało mi się, że tak ju...