Rozdział 30.
Miłego czytania! XXXX
,,Przeszłość potrafi ranić.
Moim zdaniem możesz od niej uciekać
lub uczyć się z niej.''-Król Lew (1994)
******************************************
-Ja wiem, znam go... To jest... To jest mój brat.-Mówię tak cicho, aby tylko chłopak mnie usłyszał.
-Spokojnie.-Szepce mi Nath na ucho, a następnie obejmuje w talii.
-Hejka wam.-Uradowana Gabriella podchodzi do nas z Tomem.-To jest Tom.
Chłopak najpierw podaję rękę Nathanowi, a później wyciąga ją w moją stronę. Czy on chce udawać do cholery, że się nie znamy? Mój własny brat. Nie spodziewałam się tego po nim, myślałam, że jest na mnie po prostu obrażony, a on stwierdził widocznie, że lepiej jest udawać.
-Tom myślałam... W ogóle jak możesz tak robić?!-Wstaje z miejsca.-Jesteś do cholery moim bratem! A ty chcesz udawać, że mnie nie znasz?
-Amy to nie tak.-Zaczyna się bronić.
-Wiesz co, myślałam, że przestaniemy się kłócić, miałam głupią nadzieję, że się zmienisz! Rozumiesz? A ty dalej nie potrafisz tego zrobić. Ciągle ranisz ludzi, nie zważając na to, że oni się od Ciebie w końcu odsuną. Zostawią Cię samego i wtedy już nikt nie wyciągnie do Ciebie ręki.. Rozumiesz? Nikt.-Wymijam go i kieruję się do windy.
Czekam kilka minut, aż przyjedzie, a gdy to się staje ,wchodzę do niej i klikam na ostatnie piętro, jednak drzwi się nie zamykają, ponieważ między nimi pojawia się czyjaś ręka. Otwierają się one, a do środka wchodzi mój brat, znaczy... Chłopak, którego tak nazywałam. Bo jak można nazywać kogoś bratem, skoro on najwidoczniej nie chce być tak nazywanym, a nawet woli udawać, że jestem nikim.
-Amy, możemy pogadać?-Pyta.
-Nie.-Naciskam ponownie guzik i tym razem drzwi się zamykają.
-Nie z własnej woli, to z przymusu.- Tom zatrzymuje windę przyciskiem.
-No to słucham.-Mówię, po czym siadam na podłodze.
-Cholernie Cię przeprasza, wiem, że zachowałem się jak dupek i nie miałem prawa traktować tak własnej siostry.-On również siada.-Chciałbym, abyś wybaczyła mi wszystkie moje błędy, które popełniłem tutaj, jak i w domu dziecka, a w zamian za to opowiem Ci o rodzicach tyle, co wiem.
-Najpierw mi powiedz o rodzicach.-Żądam.
Chłopak wzdycha ciężko, ale wydaje mi się, że nie ma zamiaru zaprzeczać, ani się kłócić. Czekam chwilę ,aż zacznie, a kiedy to nie następuje, mówię, że ma zaczynać.
-No więc... Mama była szczupłą, piękną kobietą z długimi, kręconymi oraz ciemnymi włosami. Miała również ciemne oczy, natomiast tata... Tata był jej przeciwieństwem, był wysoki i umięśniony, jego włosy były blond, a oczy duże i zielone, wydawał się surowy, jednak nigdy taki nie był. Nawet stwierdziłbym, że właśnie to mama była tą surową, jednak też nie zawsze, tylko w wyjątkowych sytuacjach. Ich miłość było widać zawsze, zawsze się o siebie troszczyli i spędzali ze sobą każdą wolną chwilę.-Tom sięga do portfela i podaje mi z niego zdjęcie.-To są właśnie oni... Ale kontynuując, Byli osobami bardzo życzliwymi, dbali o Ciebie i o mnie, jak o największy skarp świata. Zawsze nazywali Cię słoneczkiem, a mnie małym urwisem.-Chłopak zaśmiał się lekko.-Jednak to zawsze my byliśmy najważniejsi i nigdy nie podnieśli na nas ręki. Dowiedziałem się także, że gdyby przeżyli ,ty byłabyś ich ostatnim dzieckiem, ponieważ przy twoim porodzie mama miała dużo komplikacji i przy następnie ciąży mogła po prostu umrzeć. Gdy się pojawiłaś, byli tacy szczęśliwi, całe dnie spędzaliśmy u Ciebie w pokoju. Kilka dni przed wypadkiem pokłócili się, była to ich pierwsza kłótnia odkąd pamiętam, od tamtego czasu tylko ja siedziałem u Ciebie. Mama cały czas była w sypialni i płakała, a tata siedział załamany w salonie, popijając piwo. Tego dnia rodzice wydawali się inni, znów okazywali sobie miłość, jednak to wszystko wyglądało jakby było z przymusu... Wyszliśmy z domu i dalej już nie pamiętam, nigdy nie przypomniałem sobie, co było dalej.-Mówi przyciszonym głosem, jakby bał się czegoś.
CZYTASZ
Erysipelas
Teen FictionMoje życie rozpoczęło się jak każde inne. Radosna rodzina na przedmieściach, mama krzątająca się po kuchni, ojciec siedzący całe dnie w garażu i brat, który codziennie zabierał mi zabawki. Tak miało już być, a przynajmniej wydawało mi się, że tak ju...