37.Wszystko inaczej.

52 6 2
                                    

Rozdział 37.

Miłego czytania! XXXX

,,Wczoraj kazali mi się śmiać,

Dziś każą płakać,

Wczoraj skrzydła ucięli,

Dziś każą latać.''

****************************************

*Następny dzień*Godzina 23:39*

-Jesteś pewna, że już idziecie?-Jess patrzy na mnie błagalnie.

-Tak, Nathan się już skończył.-Spoglądam na chłopaka, który znów próbuje ściągnąć spodnie.-Nath przestań!

-Dobra, masz rację. Jakieś dziesięć minut temu, próbował tańczyć salsę z psem i nie wyglądało to za dobrze.-Śmieje się, po czym przeprasza i wraca do swojego męża i reszty gości.

Ciocia Nathana pojechała jakąś godzinę temu, a wraz z nią Gab. Wtedy blondyn jakoś się trzymał, chodź i tak był już lekko upity, mimo tego zostałam z nim, a teraz tego żałuję.

-No to zostałam sama.-Szepce do siebie.-Nathan wracamy.-Idę do chłopaka i probuje go podnieść z krzesła.

-Pójdę sam!-Krzyczy blondyn i staje na nogi.

-Dobrze, ale chociaż się mnie trzymaj.-Łapie go za rękę i kieruje się w stronę wyjścia.

-Woda!-Krzyczy i zaczyna biegnąć w stronę wody.

-Nathan, proszę nie.-Mówię, jednak już jest za późno.

Biegnę za nim, aby czasami się nie utopił. Trochę śmiesznie to wygląda, bo gonie chłopaka, który i tak ledwo stoi na nogach, a ma siłę jeszcze biegać. Po chwili namawiania wychodzi ze stawu i bez żadnych protestów wsiada do zamówionej taksówki. Przynajmniej jedna rzeczy się udała.

Po około 15 minutach zatrzymujemy się pod właściwym hotelem, wysiadamy i udajemy się do windy, po czym jakoś udaje mi się zaprowadzić Natha do pokoju, chodź, niejednokrotnie upada na podłogę. Następnie zaprowadzam go na łóżko, a sama siadam obok i zaczynam wpatrywać się w ciemną ścianę.

-Jak się czujesz?-Pytam, obracając się do niego przodem.-Faceci...-Spoglądam jeszcze raz na śpiącego blondyna.

***

-Nie śpisz jeszcze?-Zachrypnięty głos wyrywa mnie z rozmyślań.

-Nie.-Odpowiadam.

-A która godzina?-Czuję, jak materac się ugina, więc mogę stwierdzić, że chłopak usiadł.

-Około trzeciej.-Szepce i przecieram oczy.

-Chodźmy spać.-Ręce chłopaka oplatają mnie w pasie, a usta lądują na moim zagłębieniu szyi.

-Za chwilę.-Odwracam się do niego.

Jego twarz znajduję się blisko mojej, czuć od niego zapach alkoholu, połączony z jego boskimi perfumami. Oczy chłopaka są lekko podkrążone, jednak mimo to, wpatrują się szeroko otwarte we mnie.

-Chciałbym Cię pocałować.

-To, to zrób.-Kładę ręce na szyi chłopaka, po czym przyciągam go do siebie.

Łączę nasze usta w namiętny pocałunek. Właśnie tego chciałam, spróbować znów jego ust, móc poczuć tę delikatność i pożądanie w jego pocałunkach. Nie wiem skąd tyle odwagi we mnie, ale w tym momencie jest to mało ważne, liczy się to, co teraz.

-Amy... Muszę Ci coś ważnego powiedzieć.-Chłopak odsuwa się odemnie.

-Słucham Cię.-Siadam tak, abym mogła patrzyć mu w oczy.

-Nie wiem, co sobie pomyślisz, ale nie bez powodu się spotkaliśmy... Szukałem Cię bardzo długo, każdego dnia marzyłem o tym, abym znów mógł patrzeć w twoje piękne zielone oczy, abym mógł znów Cię dotknąć...

-Czekaj...-Próbuję zrozumieć jego wypowiedź.-Ty... Ty jesteś tym chłopcem z domu dziecka.-Na mojej twarzy zapewne maluje się dziwienie.

-W końcu obiecałem, że Cię znajdę. Przepraszam za to, że tak długo to ukrywałem, po prosty się bałem, że zepsuje to, co już mamy.

Nic nie mówiąc, przytulam się do niego i czuję, jak po moich policzkach zaczynają spływać łzy.

-Spodziewałem się innej reakcji.-Nathan zaczyna się lekko śmiać.

-Siedź już cicho.-Złączam z powrotem nasze usta.

Chłopak podnosi mnie i kładzie na łóżku. Uśmiecham się, gdy zaczyna schodzić pocałunkami niżej. Jego usta są delikatne, robi to powoli i ostrożnie jakbym zaraz miała zniknąć.

-Powiem Ci, że wyglądasz ślicznie w tej sukience, ale jestem ciekawy, jak wyglądasz bez niej.

-Przekonajmy się.-Siadam i odpinam zamek od sukienki.

-Jaka odważna.-Chłopak ściąga z siebie marynarkę i koszulę.

Chłopak rzuca nasze ubrania na podłogę, po czym wpatruję się w moje ciało. Całuje moje obojczyki, a następnie brzuch, jednak po chwili się zatrzymuje i przejeżdża palcem po bliźnie ciągnącej się od żebra do uda.

-Opowiesz mi później.-Chłopak całuje to miejsce i powraca do moich ust.-Jesteś tego pewna?

-Tak.-Odpowiadam i kładę dłonie na policzkach chłopaka.

-Jesteś wspaniała.

***

-Amy.-Czuję usta blondyna na moich, jednak po chwili znikają.

Otwieram oczy.

Nathan siedzi obok i wpatruję się we mnie z głupią miną. Podnoszę się i przybliżam do niego, jednak on robi unik i zaczyna się śmiać.

-Ubierz się, musimy iść na śniadanie.

-Nie chce.-Jęczę i rzucam się na łóżko, po czym zakrywam twarz kołdrą.

-Jeżeli zaraz nie zejdziemy, przyjdzie tu moja ciotka, a chyba nie chcesz, żeby widziała Cię całkiem nagą, Prawda?

-Jak ja Cię nienawidzę.-Uśmiecham się, chodź, wiem, że Nath tego nie widzi.

-Wczoraj mówiłaś coś innego.

-A spadaj.-Odkrywam się i widzę moje rzeczy leżące na drugiej stronie łóżka.-Dziękuje!-Krzyczę za blondynem, który znika na balkonie.

Ubieram przygotowane ciuchy, sprawdzam telefon, w którym widnieje jedna wiadomość od Toma.

,,Magda jest w szpitalu. Jej stan jest bardzo zły, nie wiadomo, ile jeszcze będzie żyła.''

****************************************************************************

Hejka! Sklejka! Naklejka!

Przepraszam za taki krótki rozdział. Kto domyślał się, że Nathan to chłopiec z domu dziecka?

Piszcie w komentarzach, co myślicie na temat tego opowiadania!

Miłego dnia! XXXX

ErysipelasOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz