Rozdział 27.
Miłego czytania! XXXX
,,Połowa zła na tym świecie wynika stąd,
że ktoś chce się czuć ważnym.''
*********************************
Podchodzę do drzwi i otwieram je, nikogo nie ma, tylko pod drzwiami leży wielka, kremowa paczka. Podnoszę ją z podłogi, zamykam drzwi nogą i idę do salonu. Siadam na sofie, a na kolana kładę pudełko. Rozpakowuje je, a następnie otwieram górne zamykanie, moim oczom ukazują się dwa listy, a pod nimi jest kremowa folia, pod którą także coś jest. Biorę pierwszy list. Jest to biała podłużna koperta z napisanym moim imieniem, otwieram ją.
Jest to zaproszenie na ślub, który zbliża się wielkimi krokami. Odbędzie się on o godzinie 13:00. Biorę następną kopertę i zaczynam czytać:
,, Amy wiem, że schrzaniłem, ale mam nadzieje, że nic się nie zmieniło i nadal chcesz mi towarzyszyć na ślubie. W ramach przeprosin kupiłem co coś , co jest pod tą folią. Moja kuzynka pomagała mi wybierać, więc mam nadzieje, że się spodoba. I przepraszam jeszcze raz bardzo mocno. Zadzwoń czy się spodobało... Wiem, że nie umiem pisać listów, bo poetą nie jestem i wierszy nie pisze, jednak się starałem i jakoś to wyszło. Miłego dnia!
Nathan.''
Miło z jego strony, a nawet z wesela nie miałam zamiaru rezygnować, no bo w końcu zgodziłam się przy jego rodzinie, więc nie wypada. Odkładam koperty na bok i wyciągam folię z pudełka, teraz pojawia się śliczny materiał. Wyciągam rzecz z pudełka i rozkładam ją przed sobą.
Jest to sukienka przed kolana i bez ramiączek, ma śliczną białą górę, z przeplataną srebrną nicią, która tworzy piękne wzory, następnie jest pasek z małą, srebrną kokardką. Na dole ma falbanki, cały dół jest w kolorze kawowo-kremowym. Jeszcze nigdy żadna rzecz mi się nie spodobała tak jak ta sukienka, po prostu ona jest boska...
-Amy skąd to masz?-Krystian przerywa mi przyglądanie się sukience.
-Dostałam.-Odpowiadam.
-Od kogo?-Chłopak podchodzi bliżej.
-Od kolegi.-Chowam listy i sukienkę z powrotem.
-Jakiego?-Siada na sofie.
-A co to przesłuchanie?-Wstaję i idę do sypialni.
Gdy już wchodzę do pomieszczenia, podchodzę do szafy i wkładam tam przesyłkę, następnie idę po telefon i wracam do sypialni, którą zamykam na klucz. Wybieram numer Natha...
-I jak podoba się?-Odbiera po jednym sygnale.
-Bardzo... Możemy się spotkać?-Zapytałam, niż zdążyłam pomyśleć.
-Jasne, gdzie?
-Wiesz gdzie jest Café under the rose?-Przypominam sobie bardzo przyjemnie miejsce.
-Nic więcej już nie mów, za 20 minut?-Mówi.
-Może być.-Śmieje się i rozłączam.
Wychodzę z sypialni i idę do salonu po torebkę. Biorę ją i wkładam do niej telefon, ponieważ reszta rzeczy już w niej jest.
-Wychodzę!-Krzyczę, po czym opuszczam mieszkanie.
***
Już z daleka poczułam przyjemny zapach kawy, jednak zauważyłam, że nie ma takiej długiej kolejki, przepraszam, tu może są 5 lub 6 osób tak na oko. Wchodzę do środka, a przy ladzie zastaję tą samą kobietę, którą widziałam tu po raz pierwszy. Jednak jej twarz nie jest już taka szczęśliwa, wyraża ona smutek i niepokój.
-Dzień dobry.-Podchodzę do niej.
-Witaj słoneczko.-Odpowiada.
-Co się stało?-Pytam.-Było tu tyle ludzi jeszcze nie dawno.
-Chodź, usiądź.-Bierze mnie za rękę i prowadzi do wolnego stolika.-Z mojej kawiarni zwolniły się dwie osoby, jeszcze na dodatek odszedł nam sponsor i wszystko się sypie, a żeby ,to podbudować muszę znaleźć osoby do pracy, a w Nowym Jorku, nikt nie chce tu pracować, bo to mała kawiarenka.
-Ja Pani pomogę.-Mówię.-Razem z moim kolegą.-Wskazuję na Nathana, który pojawił się w progu kawiarni.
Już teraz wiem, że będę tego żałować, ale muszę pomóc tej starszej kobiecie. Wiem, że będę miała też kłopoty z bratem, ale teraz to się nie liczy. Chłopak zauważa mnie i starszą kobietę, więc zaczyna iść w naszą stronę.
-Dziękuje wam, że mi pomożecie.-Kobieta podaję rękę Nathanowi.
-Oczywiście.-Patrzę na niego błagalnie.
-Jasne, że tak.-Starsza Pani odchodzi, a chłopak siada obok mnie.-A teraz powiedz mi, w co się wpakowałem...
-No więc...
***
Wytłumaczyłam Nathanowi wszystko, na początku nie był przekonany, ale mój urok osobisty go przekonał. Nie no tak serio, to nie było jakoś trudno, bo jak to on powiedział ,,Lubie pomagać'', no więc nie dość, że będziemy pracować w klubie, to jeszcze w kawiarni.
-Pyszna ta szarlotka.-Mówi chłopak z pełnymi ustami.
-Wiem.-Uśmiecham się.-Dlatego chciałam się tu spotkać, bo jeszcze nic nie jadłam.
Ja zamówiłam sobie także szarlotkę i kawę z pianką, niby miało być śniadanie, ale hej! Tym też się najem prawda?
-Jak pojedziemy na wesele, to ja dopilnuje, abyś jadła porządnie, bo jesteś za chuda.-Nath uśmiecha się lekko.
-Jasne tatusiu.-Śmieje się.-Chodźmy do Cathriny.
-Kto to?
-Właścicielka.-Odpowiadam i wstaję z miejsca.
Biorę moją kawę i udaję się do biura, chłopak dotrzymuje mi kroku i już po chwili pukam w drewniane drzwi. Słyszymy, ciche proszę, więc otwieram je i wchodzimy, po czym Nath zamyka drzwi. Siwa kobieta siedzi za biurkiem i przegląda jakieś papiery, towarzyszy jej przy tym wyraz zmartwienia, ale gdy podnosi głowę i spogląda na nas,a na jej buzi pojawia się uśmiech i od razu lepiej.
-Usiądźcie sobie...-Wskazuje krzesła.-Mam już dla was przygotowane...
****************************************************************
Hejka! Sklejka! Naklejka!
Co tam miśki? Jak wakacje?
Szczerze nie wiem, kiedy dodam ten rozdział, ale kiedyś na pewno prawda? Chyba że go przeczytam i stwierdzę, że jest do bani... Pamiętam, jak kiedyś usunęłam jeden rozdział, miałam wtedy go napisanego do połowy i tak czytam, czytam i po chwili: To jest do bani, usuwam. Dziękuje za 10tyś wyświetleń !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Miłego dnia!
XXXX
CZYTASZ
Erysipelas
Teen FictionMoje życie rozpoczęło się jak każde inne. Radosna rodzina na przedmieściach, mama krzątająca się po kuchni, ojciec siedzący całe dnie w garażu i brat, który codziennie zabierał mi zabawki. Tak miało już być, a przynajmniej wydawało mi się, że tak ju...