Cały rozdział poświęcony dla Czarnego Kotka... Niech się nacieszy popularnością ;)
W domu Adriena...
Młody mężczyzna spał smacznie w łóżku, choć była to już jedenasta. Czy nie pracował? Czy nie miał zapełnionego codziennego grafiku? Otóż, nie dzisiaj. W tym wspaniałym słonecznym dniu Adrien Agreste mógł robić, co dusza zapragnie. Jednak przyzwyczajenie robi swoje. Adrien zawsze wstawał wcześnie rano, więc siłą rzeczy nie potrafił za długo spać.
-Adrien! - Rozzłoszczony Plagg położył się chłopakowi na twarzy, odbierając mu cenny tlen, a ten szybko się poderwał i zrzucił z twarzy kwami.
-Czego chcesz? - Zapytał naburmuszony, zsuwając się z łóżka.
-Uwierzysz, że camembert się skończył?! To niedopuszczalne! Jak mogłeś mnie tak zaniedbać!
Adrien zerkał na niego kontem oka ubierając się.
-Zdajesz sobie sprawę, że gdybym nie był bogaty to już dawno ty i twój ser puścilibyście mnie z torbami?
Plagg zaczął się głośniej awanturować i upominać o ser. Chłopak ignorując go usiadł przy komputerze i wszedł na maila jak co dzień. Co jakiś czas rodzice Mari opowiadali jak sobie radzi, co robi, czy jest szczęśliwa. Nie prosił ich o to, tylko raz zapytał się czy dobrze się czuje, a oni zaczęli opisywać jej życie.
Chociaż trochę się z tego cieszył. Czuł się lepiej wiedząc, że u niej wszystko jest tak jak trzeba. Ale wkurzał go ten Alex...
Dostał e-mail.
Niemożliwe. - Pomyślał czytając.
Dla pewności prześledził tekst kilka razy i opadł na oparcie krzesła. W głowie miał tylko jedno zdanie.
"Marinette wraca do Paryża."
Jego serce zaczęło wybijać szybki, nierówny rytm. Tak dawno jej nie widział, nie słyszał, nie czuł jej upajającego zapachu...
Chcę ją zobaczyć.
Adrien spojrzał na Plagga, który dalej awanturował się o ser. Chłopak uśmiechnął się i powiedział wesoło, znając reakcje swojego kwami.
-Plagg, wysuwaj pazury!
***
Skakał z dachu na dach wypatrując dobrze mu znanej postaci. Pamiętał, że Mari uwielbiała wieżę Eiffla, ale też często spędzała czas w parku obok dawnej piekarni rodziców, która teraz stała pusta.
-Aaaaa!
Usłyszał krzyk i zatrzymał się, rozglądając na wszystkie strony. Spostrzegł pewną kobietę leżącą twarzą do ziemi. Jego serce zabiło mocniej. Choć nie widział jej twarzy, wiedział kim jest. Pewna dziewczyna zatrzymała się obok niej ze śmiechem i pomogła jej wstać.
Mari... Moja Marinette.
Zmieniła się. Chyba schudła. Wcześniej i tak była szczupła, ale teraz wydawała się chuda. Jej kości policzkowe mocniej odznaczały się na miękkiej i pogodnej twarzy. Jej włosy stały się jeszcze ciemniejsze, ale gdy weszła w słońce błysnęły granatem. Tylko oczy się nie zmieniły. Wciąż tak samo radosne i pełne życia, wciąż ciekawe otaczającego świata. Pamiętał jak kiedyś powiedziała mu, że świat jest piękny, tylko nie zwracamy uwagi na to co trzeba. Marinette była jedną z nielicznych, która to potrafiła. Często zatrzymywała się w drodze do szkoły oglądała dorosłych śpieszących się do pracy i dzieci cieszących się każdą chwilą. Zatrzymywała się w parku i podziwiała malutki, nic nieznaczący kwiat, który tylko ona potrafiła docenić.
Kochał ją za to.
-Dziękuję. - Powiedziała Marinette.
-Myślę, że każdy by to zrobił. -Dziewczyna tylko wzruszyła ramionami i przyjrzała się Marinette. - To ty!- Wykrzyknęła nagle.
Mari wyglądała na lekko zdziwioną.
-C-co ja?
-To ty wygrałaś w sukniach balowych! Twój strój był obłędny! - Wyciągnęła w jej stronę rękę. - Oj. Nie przedstawiłam się jestem Ashlyn, ale mów mi Ash.
-Marinette. - Powiedziała i podała jej dłoń.
-Twój strój byłby idealny dla Biedronki. Oczywiście, gdyby musiała ona iść na bal. - Ash zaśmiała się.
Jednak Czarnemu Kotu nie było do śmiechu. Bał się, że jakakolwiek wzmianka o bohaterce sprawi, że Mari odzyska wspomnienia. I pamięć o bólu. Aczkolwiek Marinette nie zmieniła nawet wyrazu twarzy. Nie dała żadnego znaku, że coś jest nie tak. Najwyraźniej nadal nie pamiętała.
Dwie dziewczyny śmiejąc się ruszyły w stronę przystanku. Kot za nimi. Przysłuchiwał się jak Ashlyn opowiada o Biedronce, gestykulując. Na jego twarz wpłynął lekki uśmiech, ponieważ Ash zaczęła przypominać mu Alyę. Po chwili zmieniły temat i rozmawiały o strojach, krojach, odcieniach i projektach. Dziewczyna była bardzo gadatliwa, ale Marinette to nie przeszkadzało. Z uwagą przysłuchiwała się każdemu słowu.
-Och, ale to takie straszne, że tak rzadko Gabriel Agreste kogoś przyjmuje! - Powiedziała ze smutkiem Ash, a Mari uśmiechnęła się lekko. - No dalej! Wyszczerz się! Wiem, że się cieszysz.
Marinettte się zaśmiała.
Zaśmiała...
Tak dawno nie słyszał jej śmiechu. Był jedną z jego ulubionych melodii. Delikatny i dźwięczny.
-Ale ty też zostałaś wybrana! - Krzyknęła śmiejąc się. - Jeżeli dobrze pamiętam to twoje spódnice były naprawdę piękne!
-Oczywiście, że były!
Szedł za nimi dopóki nie odjechały autobusem.
***
-Teraz czujesz się lepiej bohaterze? - Zapytał Plagg.
-Pewnie. Gdybyś po czterech latach zobaczył kogoś kogo kochasz też byś był. -Odpowiedział uradowany.
Plagg pozostał cicho nie wydając żadnego dźwięku. Adrien spojrzał na niego zdziwiony. Bez komentarza, Plagg? - Pomyślał.
-Kwami... Są jedną, pieprzoną rodzinką. - Warknął. - Dla nas nie ma i nie może być czegoś takiego jak "miłość". Nie występuję ona w naszych słownikach.
Po tych słowach zabarwionych wściekłością- zniknął. Po prostu puff! Rozpłynął się w powietrzu.
P.S. żeby było więcej wyrazów: dzięki za czytanie i gwiazdkowanie no i za komentarz *jak na razie 1, ale od czegoś trzeba zacząć ;)
Więc gwiazdkujcie i komentujcie.
CZYTASZ
Miraculum: Zapomniałam O Niej
FanfictionTego dnia gdy zniszczyliśmy Władcę Ciem Marinette-Biedronka straciła pamięć. Nie chciałem żeby pamiętała te okropne dla niej chwilę. Kazałem jej odejść. Więc co ona robi tu po czterech latach?! ************* Adrien uśmiechnął się i zaczął się do mni...