Rozdział 9 Myśli, słowa i czyny cz.1

1.9K 211 27
                                    

~Myśli, słowa i czyny cz.1~

Kiedy dzisiaj wracałam do domu, nie odprowadził mnie Chat. Czułam się przez to dziwnie. Jakoś inaczej. Ciekawe czemu go tu nie ma. Może jest zły? Ale za co? Chyba nie zrobiłam nic złego? Może nie powinnam była go przytulać?

Podeszłam do drzwi, próbując przekręcić klucz, ale okazało się, że dom jest otwarty. Czyżby Alex był w domu? Cicho weszłam do środka. Alex siedział na parapecie i przyglądał się okolicy. Ciekawe czy widział jak idę. Zaczęłam się do niego skradać. Gdy byłam już blisko zasłoniłam mu oczy.

-Zgadnij kto? - Szepnęłam mu do ucha.

-Nie mam nastroju na żarty. - Powiedział, odciągając moje dłonie od swojej twarzy. Wstał i ruszył do sypialni.

-Coś się stało?

Byłam zaniepokojona. Może coś nie tak w pracy? A jeśli nie spodobały się jego projekty? Pewnie jest mu strasznie przykro. A ja nawet nie okazywałam zainteresowania. W ogóle. Co z tego, że dużo pracujemy. Mogłam chociaż wysłać SMS, ale nie. Ja muszę być tępa jak szczotka do WC. Cieszyłam się własnym sukcesem, nowymi ludźmi i... Chatem. Cieszyłam się rozmawiając z nim będąc obok niego. Sprawiał, że czułam się wyjątkowa? O nie! O czym ja myślę! Mój chłopak ma problemy, a ja zamiast mu pomóc myślę o innym! Jak ja tak mogę?! Poza tym prawie pocałowałam Adriena! I do tego chciałam to zrobić drugi raz, kiedy leżałam w jego łóżku! To prawie jak zdrada. Jestem okropna.

-Nic takiego, Marinette. W tym nie możesz mi pomóc. - Westchnął. Siedział na łóżku. Podeszłam do niego i przytuliłam się do jego pleców, splatając dłonie na jego brzuchu. Jego ręka złapała moją dłoń, ściskając ją lekko. - Nie martw się, wszystko będzie dobrze. To nic takiego.

Miałam taką nadzieję. Pocałowałam go w policzek.

TRZASK!

Obydwoje spojrzeliśmy na drzwi balkonowe. Nie wiem, co zobaczył Alex, ale ja...

Widziałam żarzące się zielone oczy, które prześwietlały mnie na wylot.

***

Adrien

Co ja mam zrobić?

Mam jej powiedzieć?

A może nie?

Najchętniej to skopałbym tyłek temu dupkowi. Przecież on ją wykorzystuje! Takich jak on to trzeba tępić jak szkodniki!

Kiedy szok minął miałem ochotę biec za nim i zabić gnoja, ale nie mogłem. Marinette była ważniejsza. Nie pozwoliłbym jej iść samotnie nocą bez żadnej kontroli. Jednak nie mogłem z nią wtedy rozmawiać, byłem wściekły i wiedziałem, że nie będę dobry kompanem do rozmowy. Jeszcze powiedziałbym coś co ją zrani, a tego nie umiałbym sobie wybaczyć.

Obserwowałem ich wczoraj. Ten gnojek ją zasmucił. Byłem taki wściekły, że stłukłem doniczkę, która była najbliżej mnie. Trzask był tak głośny, że przebił się przez ściany. On mnie chyba nie zauważył, ale ona owszem. Nie wiem, co sobie pomyślała. Pewnie, że ją podglądam, że jestem jakimś zboczeńcem.

-Ugh! - Jęknąłem w poduszkę.

-Znowu o niej myślisz? - Plagg usiadł obok mojej głowy. Mruknąłem tylko coś w poduszkę , a on uznał to za "tak". - Nie martw się. Nie zmieni o tobie zdania. Nie przestanie cię lubić.

-Skąd możesz to wiedzieć?

-Tikki nie wybrała jej bez powodu. Nie wiesz wielu rzeczy o kwami, ale to bardziej moja wina niż twoja. - Westchnął. Podniosłem się zainteresowany. Plagg rzadko myślał o czymś innym niż jedzeniu. - Tikki i ja jesteśmy starzy jak świat. Urodziliśmy się wtedy kiedy on powstał. Byliśmy początkiem i końcem. Na początku byliśmy razem. Ja i ona byliśmy jednością. Jednak nasze moce były za wielką potęgą dla świata, załamywaliśmy stworzoną równowagę. Dlatego nas rozdzielono. Ja zostałem posłańcem tych okropnych, okrutnych rzeczy, nieszczęścia, smutku i rozpaczy. A ona... zawsze radosna jak słońce. Dostała radość, śmiech, miłe dobre rzeczy, szczęście euforię. Jednak oddziaływaliśmy na siebie. To mój podopieczny zawsze... - Plagg odetchnął głęboko. - Wiesz, co? To chyba nie pora na takie zwierzenia. A poza tym... Mam ochotę na ser!

Co? Nie! Nie w takim momencie!

-Chyba nie myślisz, że pozwolę ci tak to zakończyć!

-Nic mnie nie obchodzi zakończenie! Jestem głodny! I tak długo utrzymywałem cię w twojej postaci! Mógłbyś chociaż od razu zaproponować ser, a nie! Przychodzisz i walisz się na łóżko i ciągle "Mari, Marinette, Biedronka". - Kwami westchnęło smutno i odwróciło się do mnie tyłem zakładając rączki w stylu"foch".

-No dobrze. Wybacz, że nie dbam o ciebie tak jak powinienem- Powiedziałem, bo w sumie miał rację. Od kiedy Marinette jest w Paryżu to częściej jestem kotem, a Plagga karmiłem tylko pięć razy dziennie. - Naprawdę przepraszam, Plagg.

-Wybaczę jak przyniesiesz mi ser. - Odrzekło i zerknęło na mnie kątem oka.

Zaśmiałem się i wyszedłem z pokoju po ser.

***

W pokoju Adriena

Kiedy młody model wyszedł z domu kwami podleciało do małej półeczki nad biurkiem. Stała tam tylko jedna rzecz. Szkatułka z kolczykami Biedronki. To tam leżała Tikki.

Tak bardzo chciałbym Cię zobaczyć. - Pomyślał Plagg. - Chciałbym słyszeć jak krzyczysz na mnie kolejny raz. Jak mówisz, że camembert jest tylko śmierdzącym serem. Usłyszeć jak chichoczesz kiedy nasi podopieczni zbliżają się do siebie, myśląc, że ich nie widzimy.

Stworzenie dotknęło delikatnie pudełeczka.

-Przepraszam Tikkki. Przepraszam, że go nie powstrzymałem choć wiedziałem jak to się skończy. - Plagg zaśmiał się gorzko. - On nadal myśli, że ona nie pamięta, że nie wie. Jednak koniec zawsze jest taki sam, a to wszytko przeze mnie. -Kwami usiadło na półeczce opierając głowę o szkatułkę. - Nie wiem jak to znosisz. Nie wiem jak wciąż możesz się tak radośnie uśmiechać. Ja już nie potrafię. Jedynie mając cię blisko potrafię coś robić.

W całym domu dało się słyszeć głośny trzask drzwi wejściowych. Kwami wstało i spojrzało ostatni raz na Tikki.

-Przepraszam. - Szepnął, a z jego zielonego oka spłynęła jedna łza. Kapnęła na pudełko. Była czarna. Czarna jak noc. Czarna jak jego dusza. Czarna jak śmierć.

Rany. Nie wiem co wy czuliście czytając to, ale mi się chciało płakać jak pisałam końcówkę 😿. Biedny Plagg.
Mam nadzieję na komentarze i gwiazdki.

Miraculum: Zapomniałam O Niej Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz