Luke
Dziś nadszedł dzień, gdy miałem odwiedzić Michaela po pierwszej chemioterapii...
Siedziałem już przed salą, cholernie się denerwując. Z tego co udało mi się dowiedzieć od lekarzy, Mike dużo wymiotował i bardzo szybko się męczył. Lekarze wciąż zapewniali mnie, że jest naprawdę duża szansa, że z tego wyjdzie.
Jedna z pielęgniarek poinformowała mnie także, że Michael zgodnie z własnym życzeniem ściął krótko włosy. Informacja była dla mnie niemałym szokiem, ponieważ zawsze powtarzał, że nigdy nie zajmie ich na krótko. Najwyraźniej choroba wzięła górę.
Po jakimś czasie z sali wyszła jego mama, która natychmiast zmierzyła mnie wzrokiem. Chyba chciała mi coś powiedzieć, jednak Daryl poprowadził ją w kierunku wyjścia. Jakaś kobieta w białym fatuchu uśmiechnęła się do mnie i gestem ręki wskazała, że mogę już wejść do środka. Posłałem jej sztuczny uśmiech, podniosłem się z krzesła i przekroczyłem próg pomieszczenia.
Chłopak leżał w swoim łóżku, a ja przez chwilę naprawdę zastanowiłem się, czy to był naprawdę on.
W ciągu kilku ostatnich tygodni strasznie schudł, a na dodatek był jeszcze bardziej blady niż zazwyczaj. Krótko ścięte włosy, brak kolczyków we brwi. Jednak największą uwagę przykuwały jego duże, wciąż pełne życia zielone oczy oraz różowe usta o idealnym kształcie.
Usiadłem na krześle obok, dotknąłem delikatnie jego nadgarstka i uśmiechnąłem się przez łzy. Pomimo tego, na jak bardzo wymęczonego wyglądał, dla mnie wciąż był najpiękniejszym i najprzystojniejszym chłopakiem na świecie. Pocałowałem jego knykće, a natychmiast można było dostrzec, jak bardzo rozweselił go tak mały i na pozór nic nie znaczący gest.
- Hej Mikey - powiedziałem po chwili i naprawdę zacząłem się zastanawiać, gdzie ci lekarze widzieli u niego poprawę, ponieważ ja miałem wrażenie, że z dnia na dzień było z nim coraz gorzej.
- Hej - odpowiedział zachrypnietym głosem, chciałem coś powiedzieć, ale gdy zauważyłem jak powoli otworzył usta, zrezygnowałem. - Le... Lekarze po...powiedzieli, że ze mną coraz lepiej Luke - powiedział ściskając mocniej moją dłoń.
W tej chwili emocje wzięły górę, nie wytrzymałem i pocałowałem go. Nie obchodziło mnie, jakiekolwiek ryzyko zarażenia się czymkolwiek*.
Mike uśmiechnął się delikatnie, choć nie odwzajemnił pocałunku. Odniosłem wrażenie, jakby nawet nie miał na to siły.
- T... Tak dobrze całujesz Luke - wydukał.
Zaśmiałem się lekko przez łzy, wracając do gładzenja jego nadgarstka, na którym swoją drogą znajdował się wenflon.
- Ja... Wygram z rakiem. Przysięgam Luke. Zrobię to dla Ciebie. Nie odpuszczę tym bardziej teraz, gdy - odetchnął. - Zaczyna się pomiędzy nami układać - dokończył swoją myśl, a jego policzki lekko się zaróżowiły. To było przesłodkie.
- Mike masz to zrobić dla siebie, skarbie. Nie dla mnie. Ja już wystarczająco dużo zniszczyłem w twoim życiu - odpowiedziałem, nie dbając już o łzy spływające po moich policzkach.
- Ale ja... Ale ja Cię kocham Lukey.
Mówiłem, że wcześniej płakałem? Teraz tonąłem już we własnych łzach.
- Ja Ciebie też - odpowiedziałem, a on uśmiechnął się do mnie i wydął wargi.
Musnąłem lekko jego usta, a on wykonał niewielki ruch ustami, co natychmiast wywołało uśmiech na mojej twarzy.
- W...Wiem, że teraz nie wyglądam najlepiej Luke. Zresztą ja nigdy nie byłem...
- Kotek, dla mnie zawsze byłeś jesteś i będziesz piękny. Nie ważne, czy masz mniej włosów, czy stracisz je wszystkie. Nie one świadczą o tym, jak cudownym jesteś człowiekiem Mikey. Jesteś moim Michalem.
- Twoim Michaelem - powtórzył.
***
skymichael
![](https://img.wattpad.com/cover/65709171-288-k638637.jpg)
CZYTASZ
»dispirited | muke ✔️
Fanfiction» gdzie zakochany w luke'u michael pomaga mu poderwać dziewczynę » gdzie luke domyśla, że michael coś do niego czuje, ale pozwala mu cierpieć #07 w kategorii opowiadanie 22.04.2016 ©2016 by skymichael