38. One umierają...

506 37 9
                                    

Nie wiem ile czasu minęło, ale jest napewno późno.
Pakowanie było tak męczące, że poszłam pod prysznic ale nie sama.
Teraz blondyn trzyma mnie na rękach i całuje.
Nie mieliśmy na sobie nic, na początku bałam się że nas widzą przez wielkie, szklane szyby.
Ale Ross się nie wstydził. Chodziliśmy po mieszkaniu, niedługo to sie skończy przez ciąże.
Po chwili czuje zimną ścianę na plecach.
- Kochanie - Blondyn odrywa się i patrzy na mnie.
- Musimy się szykować - Całuje go w czoło.
- Kochasz mnie ?
- Bardzo - Podnoszę brew. Spuszczam wzrok - Ugh...
- Jak się czujesz ?
- Co ?! - Podnoszę wzrok zdziwiona.
- Jak dziecko ?
- Okey. Co tak się zainteresowałeś ?! - Chichocze pod nosem.
- Bo zaraz będzie że się nie interesuje - Kładzie podbródek na moim ramieniu.
- Rozumiem. Idziemy się szykować ? - Puszcza mnie i staje przed nim.
- Tak, tak - Kiwa głową - Gdzie Vader ?
- Chyba na kanapie. Nie bój sie - Szturcham chłopaka i śmieje się.
- Okey...
- Ross, ale powiesz ? Bo to jest dla mnie męczące.
- Oczywiście kochanie - Obejmuje mnie.
- Dziękuje - Całuje go.

Chyba wszystko jest dobrze, powinno być dobrze !!
Dziś ubrałam się naprawdę elegancko jak mogłam.
Wychodzę z łazienki.
- Ross - Opieram się o framugę drzwi.
- Hmm - Blondyn przenosi wzrok na mnie.
- Wyglądam dobrze ? - Obracam się wokół własnej osi.
- Wyglądasz jak milion dolarów skarbie - Wykrzywia kąciki ust w delikatny uśmieszek. Lynch ubrany jest w garnitur - Nie stresuj się - Dłoń kładzie na moim policzku. Patrzy mi głęboko w oczy - Nie możesz - Muska mnie w usta.
- Jesteś tego pewien ? - Marszczę brwi.
- Jestem - Całuje mnie w czoło - Chodźmy już.

Cały bankier znajduje się w małym pałacyku.
Każdy jest ubrany elegancko. Otaczają mnie sami najlepsi pisarze i krytycy. Czuje się nie swojo przy nich, bo nie wierze że jestem dobra w pisaniu, tak jak oni.
Narzeczony trzyma mnie za talie i rozgląda się po sali.
Poprawiam chustę na moich ramionach i Spuszczam wzrok.
- Wszystko Okey ? - Szepcze mi do ucha i podnoszę wzrok.
- Tak, tylko sie głupio czuje - Patrzę ma niego.
- Czemu ? - Wzrusza ramionami.
- Bo Ci wszyscy pisarze są lepsi ode mnie.
- Nie są ! Wydaje Ci się, skarbie - Przybliża mnie.
Nagle ma naszej drodze pojawia się Christian, Alexander i jakaś kobieta.
- Ross, Rose witajcie !! - Mówi i wita się z blondynem, a póżniej za mną.
- Witaj - Mówię.
- Aa o to moja piękna żona, Cassandra - Pokazuje na kobietę, która uśmiecha się szeroko.
- Witaj - Mówi narzeczony - Ross Lynch - Podają sobie dłonie.
- Rose Grey - Ściska ze mną dłonie.
- I Christian - Śmiejemy się.
Nagle podchodzi do nas kelner z tacką szampana. Wyciągam rękę ale blondyn szepcze mi że nie mogę - Rose, poczęstuj się.
- Oh, nie mogę - Uśmiecham się i Spuszczam wzrok.
- Na koszt firmy - Dodaje Christian.
- Panowie panna Rose nie może - Śmieje się. Czemu powiedział panno ? - A tak chciałem powiedzieć że panna Rose - Podnoszę wzrok na blondyna - Jest moją narzeczoną - Bierze łyk trunku.
- Oh, naprawdę ?! - Mężczyzna zerka na młodego krytyka zaskoczony - Gratuluje.
- Ja też, gratuluje - Uśmiecha się i patrzy na mnie.
- A za osiem miesięcy urodzi się nasze dziecko - Dodaje i całuje mnie w policzek.
- Ross, nigdy nie wspomniałeś że chciałeś dziecko ?! - Mówi Alexander - Wiesz, jesteś młody i... - Blondyn spuszcza wzrok. Jest trochę zawstydzony powiedzieć że to wpadka.
- Wiesz, Alexander my jesteśmy może starzy ale to pan Ross decyduje o takich sprawach ze swoją śliczną partnerką - Kobieta spogląda na mnie, odwzajemniam to uśmiechem.
- To prawda co mówi twoja żona.
- Usiądziemy ? - Proponuje Christian.
- To dobry pomysł - Mówi Lynch i kierujemy się w stronę stołu.
Zaczęłam rozmawiać z żoną krytyka. Współczuje kobiecie że ona nie może mieć dzieci, przez swojego męża który pragnie tylko kariery, a nie prawdziwej rodziny.
Ross od godziny zatracił się w alkoholu z Alexandrem.
Próbuje złapać wzrokiem Christiana, dziwie się że nie pojawił się bez żony.
Nagle widzę go na balkonie.
- Przepraszam na chwile - Wstaje od stołu i kieruje się w jego stronę.
- Hej, wszystko dobrze ? - Dotykam go w ramie.
- Oh, Rose - Odwraca się - Tak, tak. Gratuluje dziecka.
- Dziękuje. Gdzie twoja żona ? - Spuszcza wzrok.
- Ona ? Jest dla mnie nikim, zwyczajną szmatą.
- Dlaczego ? - Krzyżuje ręce na piersi.
- Zdradzała mnie, chociaż ze mieliśmy dziecko - Wzrusza ramionami.
- Oh, przykro mi. A co z dzieckiem ?
- Sąd przydzielił go z nią - Prycha i wyciera usta - Rose ?
- Słucham ? - Podnosi wzrok - Jesteś z Rossem ?
- Tak i spodziewamy się dziecka - Patrzę prosto w jego oczy.
- Ah, ale znasz go dobrze ?
- Tak - Marszczę brwi.
- Napewno ?!
- Chris, on jest moim narzeczonym - Prycham.
- To wiesz dlaczego spotyka się z różnymi kobietami ?
- Tak, to jego klientki !
- Ah, takie kłamstewko Ci sprzedał - Śmieje się i podnosi wzrok do góry - To on zabija.
- Co ?! - Zaczynam się śmiech - Oh, Chris ile ty piłeś - Szturcham go ramie.
- Rose, to prawda to on zabije te kobiety i robi z nich perfumy - Łapie mnie za dłonie.
- Co ?! To nie prawda !! - Dalej się śmieje.
- Rose, on i Alexander współpracują ze sobą, jeszcze jego brat Riker Lynch, znasz ?
- No tak.
- Uciekaj od niego, ratuj się - Przewracam oczami.
- Chris - Wyrywam dłonie z jego uścisku - Nie chlaj tyle, proszę - Odwracam się i idę do środka.
Widzę swojego partnera już schlanego na amen, który gada coś z krytykiem.
- Ross, chodźmy już - Dotykam go w ramie.
- Rose, co chcesz ? - Łapie mnie za nadgarstki i tak ciągnie że siedzę mu na kolanach - Widzisz Alex, moja narzeczona - Pokazuje na mnie.
- Ross - Szturcham go - Idziemy !!
- Zazdroszczę - Mężczyzna bierze łyk alkoholu.
- A wiesz jaka jest w łóżku - Bierze kieliszek.
- Ross przesadzasz !! - Wyrywam mu z dłoni naczynie - Wystarczy Ci.
- Jeśli ty nie możesz pić to pozwól mi - Wyrywa mi napój i pije.
- Ja z moją to się nie kochamy.
- Ja z Rose codziennie - zachlani oczami patrzy na mnie - No pochwal się jaka jesteś niedobra dla swojego blondaska - Opera się twarzą w mój biust.
- Ross przesadzasz ! Chodźmy już ! - Wstaje z niego i łapie za dłoń.
- Aaa pokazać Ci naszą sesje zdjęciowa w łożu, Alex ?
- Ooo nie !!! Chodź - Chłopak ledwo wstaje - Narazie, Alex. Pozdrów żonę.
Prowadzę chłopaka do sypialni, który ledwo idzie o własnych siłach do sypialni.
Nie wiem dlaczego ale myśle nad słowami Chrisa.
Rzucam chłopaka ma łóżko i poprawiam włosy.
- Rose, kocham Cię - Marudzi i przewraca się na bok - Wiesz że robie to dla twojego dobra.
- Co ?! - Rozpinam sukienkę.
- One umierają - Bełkocze.
- Kto ?
- One !! Te kurwy, one umierają...
- Dlaczego ? Ross... - Ale Lynch zasypia.
Wzruszam ramionami i idę do łazienki - Vader idź popilnuj swojego kochanka - Wyganiam kota z pod prysznica i idę się umyć.

Czekam na komentarze i serduszka !!!

Zapach Kobiety // Ross Lynch ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz