47. Co jej jest ?

448 28 2
                                    

Budzę się w dobrej porze..
Wyspana i szczęśliwa.
Szkoda że budzę się sama. Ross jeszcze o czwartej chciał ją podrzucić do mnie ale w porę się obudziłam.
Zakładam szlafrok.
Korytarzem idę do sypialni. Modlę sie aby nie zobaczyć pola bitwy, tylko sypialnie.
Wchodzę. Podnoszę wzrok i widzę że wszystko jest dobrze.
Narzeczony śpi jak zabity.
Podchodzę do łóżeczka. Malutka śpi na plecach.
Jestem szczęśliwa że Ross dał sobie radę. Jestem z niego dumna.
Kładę się obok niego. Zakładam jego ręke na moje plecy.
Kładę głowę na jego klatce.
- Anastasio, proszę daj mi spokój - Marudzi pod nosem.
- Chciałeś chyba powiedzieć Rose - Opuszkami palców Miziam go w podbrzuszu.
- Rose ?! - Podnosi się. Siadam obok.
- Nie, Anastasia - Całuje zaskoczonego chłopaka.
- Nie odzywaj się do mnie !! - Mówi oburzony i kładzie sie tyłem do mnie.
- Co ?! Dlaczego ? - Pytam chichocząc i Miziam jego rękę.
- Bo jestem w cholerę nie wyspany, Ana ciagle płakała i... Mam dość - Mówi niezadowolony.
- To może na przeprosiny się... - Całuje go w policzek.
- Przestań ! - Zakłada poduszkę na głowę.
- Kochanie !! - Kładę się na nim - Musiałam to zrobić. Chce abyś sie przekonał do małej.
Bez reakcji.
- Ehhh, dobra - Wstaje z niego - Wezmę Ci małą.
- Dziękuje !!
Wzdycham i podchodzę do łóżeczka. Ostrożnie biorę małą na ręce, aby ją obudzić.
Dziecko kładę do łóżeczka w salonie. Siadam na sofie.
Może jeśli jeszcze prześpią sie sekundę, bo Ross śpi, Ana też, wiec ja też pójdę.
Słyszę jak ktoś otwiera drzwi.
Przecieram oczy i wstaje.
Widzę chłopaka, zakłada kurtkę.
- Ross ?!
- Co ?! - Mruknął.
- Gdzie idziesz ?! - Podchodzę do niego.
- Z kolegami - Poprawia kołnierz.
- Tak wcześnie ?! Rossy...
- Kurwa, z kochanką wiesz ?! - Patrzy na mnie wrogo.
- Przestań ! Myślałam że zostaniesz ze mną w domu.
- Jestem wam nie potrzebny - Podchodzi do mnie i całuje w czoło - Będę w wieczorem.
- Wieczorem ?! Ross...
- Co ?! Zaproś sobie Cholè i zróbcie damskie spotkanie. Bo ja z wami nie będę gadać o zakupach, kosmetykach, podpaskach czy stanikach !!
- Ross nie o to chodzi. Chce abyś chociaż jeden dzień posiedział ze mną - Marszczę brwi.
- Rose - Spuszcza wzrok - Mówiłem Ci że nie nadaje się na ojca.
Podchodzi do mnie - Rosie, jesteś zła ?! - Chce mnie pocałować.
- Spadaj - Odrzucam go.

- Nie rozumiem go - Dziewczyna bierze łyk kawy.
- A co ja mam powiedzieć ?!
Podnoszę się aby spojrzeć na dziecko.
- Jesteś silna. Dasz radę.
Biorę dziecko na ręce i Tule.
- Muszę. Co z Willem ?
- Podobno z kimś się spotyka.
Bierze gryz ciastka.
- Oh, nareszcie - Całuje małą w czoło.
- Ale tak ogóle to dobrze z Rossem ?
- Tak, jakoś idzie - Uśmiecham się.

Zaczyna się wieczór.
Szykuje łóżeczko dla małej.
Lynch jeszcze nie ma, oh czy on sobie żartuje.
Zaraz jest północ, a ten się bawi.
Oby był cicho jak przyjdzie, aby nie obudzić Anastasi.
Nagle drzwi otwierają się z hukiem. Zaraz go zabije !
Wkurzona schodzę na dół, ale drzwiach widzę chłopaka w podartych ubraniach, rozwalonych włosach, ranami na rękach i twarzy.
- Ross !! - Przestraszona podchodzę do niego.
- Rose ja Ci wszystko wytłumaczę !! - Mówi przestraszony.
- Co się stało ?! - Łapę go policzki.
- Napadli mnie.
- Byłeś na policji ?! Może pojedziemy do szpitala, niech założą Ci szwy ?! - Nagle całuje mnie, czuje jak jego strach przechodzi.
- Twoje usta są dla mnie jak szwy - Bierze mnie na ręce.
- Chodź - Całuje mnie i prowadzi na górę.
- Może nie.. e... - Dukam.
- Tak !! - Rozkazuje. Kieruje się w stronę łazienki.
Siadam koło umywalki.
Chłopak zrywa se mnie koszulkę nocną i rzuca w kąt.
Rozpinam jego brudną i zakrwawioną koszule...

Jesteśmy w łożku.
Nie moge oderwac się od niego. Nie wiem kto go napadł ale chyba to nic groźnego.
Po chwili słyszymy płacz małej.
- Ross puść mnie.
Przestaje go całować ale on dominuje i całuje mnie znowu.
- Ross, mała płacze...
- To nic ważnego. Zaraz przestanie.
Bierze moje nadgarstki i przywiera do materaca.
Jest ostra, lubię go takiego, ale nie moge sie skupić. Płacz małej mnie mnie pokoi.
- Ross !! Przestań - Próbuje się wyrażać ale on nie słucha mnie, mała coraz bardziej płacze - Ross, kurwa !!
- Czekaj, dojdę - Mówi to z lekką zadyszką. 
Nagle dziecko robi się cicho. Czuje że to coś złego.
- Słyszysz, zamknęła się - Całuje moją szyje.
Wyrywam się z jego uścisku, zakładam szlafrok i podchodzę do małej.
Wyglada jakby zmarła.
- Nie !! - Biorę ją na ręce - Ana !!
Widze że bierze z ciężkością powietrze.
- Co jest ? - Pyta partner.
- Jedziemy do szpitala !! - Kłade ją do łóżeczka i zaczynam się ubierać.
Jestem spanikowana.
- Co jej jest ?!

Nowy rozdział zapraszam na to opowiadanie dla fanowi Teansformers https://www.wattpad.com/story/72629550 i komentować .

Zapach Kobiety // Ross Lynch ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz