51. Jestem mordercą.

663 33 2
                                    

Rose nie żyje. Zastrzeliłem ją jedną kulką w serce.
Patrzę na ciało, które otula krew.
Czuje się dziwnie, że ją zabiłem, przecież ją kochałem... i nadal kocham.
- Weź się w garść !!
Idę na górę. Załadowuje pistolet, została mi jeszcze do zabija Anastasia.
Czuje się dziwnie, czuje smutek.
Powolnym krokiem wchodzę do sypialni.
Trzymam za spust. Prostuje prawą dłoń i celuje pistolet w czoło dziecka.
Dziewczyna podnosi wzrok na mnie i uśmiecha się.
Jej piękne piwne oczy patrzą na mnie.
Spuszczam rękę i upadam na kolana przed łóżeczkiem, rzucając broń na ziemie.
Coś we mnie pęka. Nie mogę jej tego zrobi. 
Zabiłem już jej matkę, moją kochaną Rose.
Wstaje i biorę dziecko na ręce.
- Wszystko będzie dobrze - Przytulam ją mocno do piersi - Przepraszam, Anastasio.
Odkładam ją do łóżeczka.
Szybkim krokiem schodzę na dół.
Podchodzę do zakrwawionej dziewczyny.
Wyjmuje ostry nóż z kieszeni i zaczynam odkrajać kawałki skory z jej szyj.
Odcinam je ostrożnie. Nie naruszając strun głosowych i tym podobne.
Cały jestem we krwi.
Zaczynam płakać, bo teraz żałuje wszystkiego co zrobiłem.
Gdy obciąłem całą skórę, wkładam wszystko do słoika.
- Przepraszam, Rose.
Całuje dziewczynę w czoło.
Jej ciało zawijam w czarny worek.
Ide na górę.
Rozbieram się z ubrań na których jest krew.
Odpalam kominek. Ręce trzęsą mi się cholernie.
Gdy ogień zapłoną wrzucam zakrwawione ubrania wraz z butami do ognia.
Idę się myć.
Musze zetrzeć każdy dowód na jej morderstwo.
Zakładam to co mam pod ręką, czyli koszule i czarne spodnie.
Zabieram worek i schodzę do garażu.
Nikogo nie ma.
Nadal nie mogę uwierzyć co zrobiłem.
Wkładam zwłoki do bagażnika i wsiadam do auta.
Jadę najszybciej jak mogę. Nie mogę się opanować.
Jak mordowałem jakieś inne kobiety to nie czułem tego co czułem mordując Rose.
Przecież to moja narzeczona. Kocham ją !!
Gdy jestem za miastem. Wjeżdżam w jakiś las.
Z dała od cywilizacji.
Wyrzucam worek na ziemie. Z bóle Powstrzymuje łzy.
Trochę przykrywam je ziemią i dzwonię na policję.
- Dzień dobry ! Chciałem zgłosić znalezienie worka... Nie, nie wiem co w nich jest... Poprostu przejeżdżałem przez wioskę i one tu już były... ja mam jechać, Okey.
Rozłączam się.
Robie kilka głębokich wdechów i wsiadam do auta.
- Dobranoc, Rosie.
Zamykam drzwi i odjeżdżam.
Spokojnie jadę przez autostradę. Riker zabije mnie za to że zadzwoniłem na policję ale niech robi co chce, przed chwilą popełniłem największy błąd w swoim życiu.
Przychodzę do domu i słyszę płacz dziecka.
Szybkim krokiem wchodzę na górę.
Podchodzę do łóżeczka i biorę dziecko na ręce.
- Ciii moje maleństwo.
Całuje ją w czoło.
Rozglądam się po sypialce.
Musze spalić wszystkie rzeczy Rose.
- Poczekaj, tatuś zaraz wróci.
Odkładam dziecko do łóżeczka.
Zbieram wszystkie rzeczy dziewczyny i spalam w kominku. Od ciuchów do biżuterii.
Po chwili słyszę pukanie, bardziej to przypomina walenie.
Schodzę na dół. Otwieram drzwi i widzę wkurzonego brata.
- Czy ty jesteś popieprzony ?! - Pyta donośnym i wkurzonym głosem.
- Z czym ?
- Kurwa, nie udawaj że nie wiesz o policji !! - Wchodzi do środka.
- Oh, oto Ci chodzi - Śmieje się.
- Ty jesteś popieprzony - Podnosi brew ze zdziwienia - Kurwa i po co Ci to ?!
- Ja dam radę. Ciebie policja też nie namierzy, nie mają dowodów na nas.
- Ale jeszcze raz się pytam, po co Ci to ?! - Nie Spuszczam ze mnie wzroku.
- Bo Rose na to zasłużyła.
- Człowieku, miałeś ją tylko przelecieć, a nie zakochiwać !! Czy to takie trudne ?!
- Tak ! Kocham Rose i żałuje tego co zrobiłem.
Prostuje się. Brat patrzy na mnie ze żenowaniem.
- Jesteś nienormalny. To dziewczyna jak każda inna, którą zabiłeś do tej pory.
- Ona była inna, kochała mnie.
- Romeo i Julia się znalazła - Prycha i przeciera dłonią twarz - Może ty też się zabij ?!
- Ehhh - Wzdycham.
Nagle słyszymy płacz dziecka.
- Czy to dziecko ?! - Pyta zdziwiony.
- Tak, moja córeczka.
- Miałeś ją zabić - Zaczyna się rozglądać po pokoju - Dawaj pistolet.
- Tylko kurwa spróbujesz - Blokuje mu drogę do sypialni.
- Co ?! - Blondyn wybucha śmiechem - Teraz taki kochany tatuś, a sam chciałeś ją zabić. Już nie pamiętasz ?!
Spuszczam głowę. Wstydzę się za to.
- Odsuń się !! - Popycha mnie na ścianę i idze na górę.
- Riker !! - Łapie go za kołnierz i przyciągam do siebie - Tylko ją dotkniesz to sam Cię zabije.
- Grozisz mi ? - Patrzymy prosto w swoje oczy.
- Tak - Popycham go na dół - Chce zerwać umowę.
- Nie możesz - Rozkłada ręce.
- Jak nie mogę ?!
- Bo wiesz braciszku... - Podchodzi do mnie - Ta umowa to jak pakt z diabłem. Jesteś zobowiązany do tego do końca życia.
Teraz wszystko mi się przypomina. Umowa i to wszystko.
Podpisałem to w młodym wieku, a teraz mam.
- Cholera...
- Wiesz, takie jest życie - Podchodzi drzwi - Miłej zabawy w bawienie się w ojcostwo.
Wychodzi.
Podchodzę do łóżeczka i biorę dziecko na ręce.
- Zostaliśmy tylko we dwoje.

Dochodzi chodzoną pierwsza.
Stoję przed wielkimi szybami i patrzę na panoramę Londynu.
Miasto jest piękne nocą. Takie spokojnie.
Na rękach trzymam dziecko. Mała już dawno  zasnęła ale coś czuje że będzie spać ze mną.
Od godziny jedenastej Rose jest w wiadomościach.
Całe miasto ogarnia żałoba, gdy Rosie była ich ukochaną pisarką.
Moja chora obsesja zabiła moją miłość ale zostawiła najwspanialszy dar, mianowicie moją córeczkę.
Teraz wiem do czego jestem zdolny. Jestem mordercą.

Ostatni rozdział i za chwile epilog.

Zapach Kobiety // Ross Lynch ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz