4. Znowu na wolności.

1.3K 73 5
                                    

Wróciłam z wczorajszego spotkania dość późno, więc nie napisałam żadnego rozdziału do książki.
Czuję jak oczarował mnie ten cały Lynch. Wydaje się być ideałem mężczyzny.
Budzi mnie rano, mój budzik, centralnie o ósmej. Zakładam szlafrok i schodzę na dół.
Tam wita mnie Vader i poranna skrzynka głosowa.
Odtwarzam wszystko, co mi nagrali.
Pierwsza wiadomość mówiła o tym że wydawnictwo jednak upadło, na szczęście bo jestem nawet nie w połowie pisania. Idę do kuchni zrobić sobie kawe. Druga widomość jest od Cholé, że chce się dziś ze mną spotkać.
Właczam telewizor, dziś tematem głównym jest polityka, ale i tak od czasu do czasu wspomną o mordercy.
Otwieram laptopa i otwieram plik w którym zapisana jest książka, dopiero początek czwartego rozdziału. Patrzę na to z politowaniem, bo dziś nie mam siły na to, ale jeśli dziś usiądę w nocy z moim ulubionym czerwonym winem, to może coś napiszę.
Patrzę na zegarek, cholera muszę się szykować.
Szybki prysznic, makijaż, ubrana w biznsesowy strój i do wydawnicta. Dziś perfumuje się innymi perfumy, użyje dziś Calvin Klein
Łape Taxi i jadę do pracy. Witam się z Cassandrą, ciepłym uśmiechem i wierzdzam winda na samą górę i kieruję się na koniec korytarza.
Otwieram drzwi i wchodzę.
- Witam, panie Lynch. - Zamykam.
- Panna Rose. - Wita mnie z czystym i nienagannym uśmiechem. Podchodzi do mnie i ściska dłoń. - Calvin Klein, jak się nie mylę ?
- Oczywiście. - Siadam na czarnym skórzanym fotelu.
- Chce pani coś do picia ?
- Nie, dziękuję. - Zdejmuje płaszcz.
- Więc, słyszała pani że wydawnictwo w którym pani była upadło ? - Kiwam głową że tak. - Więc, przemyślała pani sprawę więc, możemy zacząć współprace ? - Siadam przedemną i krzyżuje dłonie. Zagryzam wargi.
- Tak. - Poprawiam kosmyk z czoła.
- Świetnie ! Czy ma pani wstęp książki ? - Wyjmuje z torby teczkę i podaje blondynowi. Otwiera ją, zaczyna czytać.
- Mam nadzieje że się spodoba. Narazie może szału nie ma, ale później będzie więcej akcji. - Mówię, robiąc przy tym dziwne gesty dłońmi.
- Jestem mile zaskoczony wstępem. - Odkłada papiery. - Ma pani wielki talent, chociaż na dwadzieścia dwa lata. - Patrzy mi w oczy i uśmiecha się.
- Więc, przyjmuje mnie pan ? - Podnoszę wzrok.
- Tak, oczywiście. - Uśmiecham się szeroko. - Gdzie pani lubi pisać ?
- W domu, ale biuro mi nie przeszkadza. - Macham ręką.
- Umówmy się że daje pani miesiąc, góra dwa na napisanie, ale widzę panią raz czy dwa w tygodniu tu w biurze, pasuje ?
- Tak, naprawdę dobre warunki. O pieniądze będę później pytać.
- Dobrze. - Blondyn spuszczam wzrok i znowu czyta tekst.
Nagle do pokoju wchodzi asystentka z tacą.
- O to kawa, panie Lynch. - Dziewczyna podchodzi do biurka, on mierzy ją tylko wzrokiem.
- Dziękuję, Cassandro. - Mówi dość szorstko. Kobieta wychodzi.
- Zarabia krocie, a perfumy kupuje podróby Chanel, Pff - Mruczy pod nosem, robie grymas na twarzy. - Przepraszam, ale nienawidze jak kobieta używa tandetnych perfum, wole te orginalne, ale bardziej uwielbiam naturalny zapach. - Patrzy na mnie, czuję się dziwnie.
- Ciekawe, to ja może pójdę. - Wstaje i zabieram płaszcz.
- Widzimy się jutro, o dwudziestej u mnie w biurze. - Odprowadza mnie do drzwi. - Opowie mi pani o fabule książki i tyle.
- Dobrze, dowidzenia.
- Dowidzenia. - Uśmiecha się i wychodzę.

- Zaprasza Cię jutro do biura o dwudziestej, hmm ciekawe. - Mówi podejrzacie Chloé.
- Daj spokój. Właśnie upadło moje wydawnictwo i muszę się przenieść. - Czuję jak nakładają mi na twarz lepką mase.
- Okey, a jaki on jest ?
- Wysoki, przystojny blondyn. Ma na imie Ross Lynch i jest szefem w tym wydawnictwie, aaa i uwielbia kobiece perfumy. - Czuję jak nakłada mi na oczy jakieś mokre płataki.
- Aha, ciekawe, a jaki idzie Ci książka ?
- Dobrze, zawiesiłam się na czwartym rozdziale. - Wydymam usta.
- A do kiedy czas ?
- Miesiąc. Ah, Cholé jestem w spa i nie chce gadać o pracy. - Rozluźniam się.
- Dobrze...

Jest już późno, a ja kończe piąty rozdział. Wciągnełam się, co piąte zdanie, biore łyk wina. Słyszę miałczenie.
- Vader, cicho. - Mówię pełna czystej werwy. Jedym uchem słucham wiadomości.
Piszę ostatnie słowo gdy nagle.
- Z ostatniej chwili !! Znaleziono ciało kobiety ! - Podchodzę do telewizora i podgłaszam. - Prawdopodobnie, zamordowano ją i opatroszono ze skóry - Boże, mówię w myślach. - Kobieta miała na imie Arabell Stone, seryjny morderca znowu napada kobiety. Proszę o szczególną uwagę. - Wyłączam telewizor.
- Dobra, to chore. - Biore łyk wina. - Idę spać.

To ostatni na dziś rozdział !!
⭐️ + kom = ❤️

Zapach Kobiety // Ross Lynch ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz