48. Ona jest niepowtarzalna

451 35 5
                                    

Punktualnie wybija godzina druga.
Siedzę na korytarzu i tylko czekam.
Godzinę temu zajęli się Anastasią.
Boje się co mogło się jej stać, podobno to coś z wydechem.
Najbardziej z tego wszystkiego jestem zła na Rossa !
Lekarz powiedział że jakbyśmy się zjawili kilka minut pózniej, Ana by zmarła, a tego bym sobie nie wybaczyła.
- Co jest ?
Lynch siada obok mnie z kubkiem kawy.
Nie odzywam się do niego, zrobiłam mu porządną awanturę, że chyba słychać mnie było na cały szpital.
- Może chcesz się napić ? - Pyta i podsuwam mi kubeczek.
Czuje jak łzy mi spływają.
- Nie ! - Mówię to drżącym głosem.
- Ona ma niewydolność.
Odwracam się w jego stronę.
- Skąd to wiesz ? Przecież jeszcze żaden lekarz nie przyszedł ?
- Nie powiedziałem Ci ale Anastasia ma taki wrażliwy nos jak ja i układ oddechowy, a w okresie dzieciństwa może mieć takie problemy - Bierze łyk kawy.
Patrzę na niego zdziwiona.
- Jeśli wiedziałeś to czemu to zrobiłeś ? - Pytam zdziwiona.
- Myślałem że tego nie będzie miała.
- To źle myślałeś - Warknęłam i wstałam z podłogi.
- Gdzie idziesz ?
- Nie ważne.
Odchodzę od niego. Nie mogę być w jego towarzystwie.

Dokańczam picie kawy.
Jestem cholernie zmęczony tym czekaniem.
Rose jest zła na mnie ale jak widać mój plan nie wypalił.
Nagle otwierają się drzwi.
Odwracam się i widzę wysokiego, starszego mężczyznę, ubrany na biało.
- Witam, pan jest ojcem dziecka ? - Pyta patrząc w papiery.
- Tak, jestem ojcem Anastasi. Mogę wejść ?
- Tak, dziecko zostaje dziś w szpitalu, jest może matka dziecka ?
- Poszła gdzieś ale zaraz wróci - Wchodzę do środka - Dowidzenia.
- Dowidzenia.
Siadam obok łóżeczka.
Dziecko ma wbitą kroplówkę w rączkę i maskę na buzi.
- Jednak mój plan się nie udał - Opieram prawą dłonią policzek - Nie zmarłaś.
Dziecko przekręca główkę w moją stronę.
- Wiem o tych dusznościach, bo sam to miałem - Przyglądam się małej - Chce Cię zabić żebyś nie była jak ja ! To choroba niewyleczalna. Nie potrzeba następnego mordercy w tym mieście.
Wstaje i biorę dziecko na ręce - Zrozum, robie to dla twojego dobra, córeczko.
Całuje ją w czoło. Przyznam że trochę zaczynam czuć to ojcostwo.
- Nie dam rady Ci pomoc.
Znowu ją całuje.
- Ty jej pomożesz.
Słyszę za sobą kobiecy głos. Odwracam się i widzę Rose.
Boje się co usłyszała.
- Od kiedy tu stoisz ? - Pytam spanikowany.
- Od sekundy - Podchodzi do mnie - Jeśli ją kochasz to jej pomożesz.
Zabiera dziecko z moich rąk.
- Ale nie potrafię.
- Dlaczego ? Gdzie jest ta pieprzona bariera, której nie możesz przełamać ?
- Nie wiem - Spuszczam wzrok. Zapada cisza. Dziewczyna tuli dziecko.
- Weź - Podnoszę wzrok.
- Co ?!
- Anastasie - Podaje mi dziecko - Chce abyś ją pokochał tak mocno jak ja.
- Nie umiem - Patrzę na śpiącą dziewczynkę.
- Ross - Dziewczyna patrzy prosto w moje oczy - Ona jest połową Ciebie, ona jest twoją córeczką, ona Ciebie na pewno kocha, a ty ?
Patrzę na dziecko. Anastasia jest taka bezbronna, taka mała.
- Kocham.
- Mam taką nadzieje.
Patrzę z uśmiechem na dziecko.
- Rose, mała dziś musi zostać w szpitalu .
Podnoszę wzrok na dziewczynę.
- Wiem, też zostaje.
- Gdzie będziesz spać ?
- fotelu. Zostajesz ?
- Może pojadę po rzeczy dla Ciebie i małej.
Kładę córeczkę do łóżeczka.
- Jedz ostrożnie - Blondynka całuje mnie.
- Dla Ciebie.
Całuje ją w kostki i wychodzę.
Wchodzę do środka. Rzucam klucze na półkę i zapalam światło.
Przede mną znajduje się brat.
- Miałeś oddać klucze.
Burknąłem.
- Ale lubię u Ciebie siedzieć - Śmieje się bezczelnie - Gdzie twoja narzeczona i córeczka ?
- W szpitalu
Obchodzę go. Chłopak układa ręce w piramidkę.
- Anastasia ma czuły węch.
Przystaje. Odwraca się do niego.
- Skąd wiesz ?
- Hmm - Prychnął - Wiesz, braciszku. Ten twój dar to " Choroba ". Czujesz intensywniej i bardziej od każdego normalnego człowieka, dlatego zabijasz bo chcesz mieć przyjemność.
- Tak to wiem !! - Unoszę głos.
- Twój gen jest silny, wiec twoja córeczka też go ma. Ja się tylko zastanawiam co ma Rose takiego w sobie że się jej oświadczyłeś ? Może w łóżku jest genialna że nie chcesz jej zabić.
Wzdycham i Spuszczam wzrok.
- Daj mi jeszcze czas !
- Daje, ale obstawiałem z Alexandrem że się w niej zakochasz - Podchodzi do mnie - Rose to twój czuły punkt. Kochasz ją, prawda ?
Kiwam głową bo nie mogę nic wydusić.
- A może tak zabijesz swoją córeczkę, co ? Anastasie ? A może - Przechodzi do tyły - Jeśli jak Rose umrze, to oddasz Anastasie do domu dziecka, a potem kiedy dorośniesz też ją zmolestujesz i zabijesz ? Co ?!
Nagle pęka coś we mnie. Odwracam się do brata.
Łapie za kołnierz koszuli i przypieram do ściany.
- Przestań ! Beze mnie byś wszystko spieprzył ! Beze mnie jesteś zerem ! - Patrzę prosto w jego oczy.
- Spokojnie - Podnosi dłonie i śmieje się - Mój braciszek się mi postawił - Puszczam go - Tylko przeleciałeś tyle dziewczyn będąc z Rose że chyba nie nazwał bym Cię wiernym.
Poprawia kołnierz koszuli - To jest twoja chora obsesja !! Rose ma w sobie niepowtarzalny zapach, a ty tylko wiesz jak go zdobyć - Podchodzi do drzwi - Narazie, Ross.

Komentować !!

Zapach Kobiety // Ross Lynch ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz