24. Karteczka

566 38 5
                                    

Nie spałam od godziny piątej trzydzieści dwie, ale wstałam o ósmej.
Poszłam wziąść prysznic, przyjemna, ciepła. Później nałożyłam delikatną warstwę podkładu i pomalowałam rzęsy.
Ubrałam się w białą luźną bluzkę i czarne legginsy. Nie mogłam doczekać się dziesiątej. Zeszłam na dół do kuchni, przywitałam się z Vaderem i zrobiłam kawę. Cholè, będzie po jedenastej. Sprawdzam informacje i czytam że śmierć sekretarki jest przez jednego pracownika z wydawnictwa, aby nie osądzili Rossa.
Ścieląc łóżko usłyszałam pukanie do drzwi, oby to nie był Ashton bo teraz Ross mnie nie uratuje.
Szybko schodzę na dół i podchodzę do nich. Otwieram i widzę Lynch.
- Oh, kochanie - Uśmiecham się.
- Witam, Rosie - Przybliża się do mnie i całuje, Obejmuje jego szyje. Zaczynamy się całować. Ponosi mnie trochę gdyż wskakuje na niego. Dłonią dotykam jego policzka, on trzyma mnie za uda.
- Rose, ile ty masz lat ?! - Odzywa się męski głos, odwracam głowę w bok.
- O ! Hej, Ashton - Chichocze i dalej całuje partnera.
- Musisz to robić to tu na korytarzu ? - Pyta oburzony.
- Słuchaj... - Zaczyna oburzony Lynch.
- Poczekaj, kochanie - Przestaje całować Rossa - Ja nie przychodzę na skargi jak słyszę, gdy głośno jęczysz ze swoimi panienkami - Sąsiad zrobił się cały czerwony, a Ross śmieje się, czołem opiera się o mój obojczyk.
- To nie twoja sprawa i... Narazie - Macha ręką i wchodzi do swojego mieszkania.
- Kocham Cię, Rosie - Mówi to śmiejąc się.
- Po co tu przyjechałeś ? - Podnosi wzrok. Bawię się jego włosami.
- Wsiąść walizki i jedziemy na lotnisko - Odkleja się od ściany i prowadzi do mieszkania. Schodzę z niego - To gdzie bagaże ?
- U mnie w sypialni, tylko walizka - Pokazuje na górę.
- Okey - Całuje mnie policzek.
Nagle z kieszeni chłopak wypadła mała karteczka. Schylam się aby ja podnieść.
- Kochanie !! - Podnoszę się ale chłopak znika.
Złożona jest na dwa, otwieram ją i widzę imiona i nazwiska rożnych kobiet. Czytam każde po kolej, kilka jest skreślonych, jak na przykład imię Cassandry. Czuje dziwne przerażenie.
- Gotowa ?! - Blondyn schodzi z dołu.
- Kochanie, co to za kartka ? - Pytam.
- Skąd ją masz ?! - Wyrywa mi kartkę z ręki. Jest jakiś przestraszony.
- No... Wypadła Ci. Co to jest ?!
- Spisałem imiona i nazwiska swoich klientek - Chowa ją w tył kieszeni.
- To dlaczego kilka są skreślonych i imię Cassandry ?
- Ehh, tez są tam klientki - Przewracam oczami - I te które już skończyłem prace są skreślone, a Cass tam jest bo zmarła - Przewraca oczami.
- Napewno ? - Trzęsę się
- Skarbie, ja nie z nimi nie kręcę - Przybliża sie - Kocham tylko Ciebie !! - Całuje mnie.
- Dobrze, wierze Ci - Oddaje pocałunek.
- A !! Mam dla Ciebie prezent - Wyjmuje z kieszeni flakon perfum - Chciałem Ci dać tam na miejscu ale nie wpuścili by mnie za bramki...
- Oh, dziękuje - Przyjmuje prezent i psikam się nimi.
- Powinien być to twój zapach, bo widziałem w łazience twoje perfumy.
- Pięknie pachną - Śmieje się, blondyn tylko uśmiecha się - Ja mam prezent tam dla Ciebie.
- No wiesz... - Tuli mnie w talii - Przylecimy tam to już będzie wieczór, wiec nie mogę się doczekać - Szepcze mi do ucha.
- Dobra, chodźmy bo nie bedą czekać na nas.
- Dobrze, dobrze - Bierze moją walizkę, a ja plecak, obejmuje mnie ramieniem i wychodzimy z mieszkania.
Wszystko na lotnisku poszło szybko. Przy oddawaniu walizek stała za nami para która spędzała miesiąc miodowy, Ahh my tez tak wyglądaliśmy. Chłopak był trochę spięty ale wsiadamy do samolotu i zapominam o wszystkich zmartwieniach.

Następny rozdział będzie bardziej namiętniekszy 😏😏

Zapach Kobiety // Ross Lynch ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz