Twenty nine

252 34 4
                                    

Już trzy dni minęły odkąd Bethany podała swój adres Jackowi. Na początku myślała, że przyleci do niej od razu lub na drugi dzień, ale jednak się myliła. Oczywiście, nie kryła też tego, że było jej naprawdę bardzo przykro. Nie była na niego zła, tylko po prostu chęć zobaczenia go po raz kolejny była silniejsza i nawet myśl że zrobił sobie z niej żarty wydawała się dla niej okropna.

Jack nie pisał do niej przez te dni, a ona nie chciała się narzucać, bo jeśli nic nie napisał to wychodzi na to że nie ma zbytnio czasu lub nie chce jej po prostu znać, prawda? Takie myśli dręczyły ją odkąd podała mu ten cholerny adres a on nic nie odpisał. Powoli traciła już nadzieję w to, że jeszcze go spotka.

Dzisiaj znów miała wybrać się do schroniska, miała tylko nadzieję że znów nie spotka tej grupki "znajomych" co przedtem. Wzięła do rąk torbę do której spakowała najpotrzebniejsze rzeczy i wyszła z domu, kierując się od razu w dobrze znane jej miejsce.

Po skręceniu w tą samą uliczkę co zawsze serce zaczęło bić jej mocno gdy zobaczyła czarnowłosego chłopaka, który zawsze uwielbiał jej dokuczać. Opuściła swój wzrok i kiedy tylko chciała się odwrócić i szybko wrócić do domu, on złapał ją za nadgarstek i mocno szarpnął, przez co dziewczyna uderzyła w zimną i twardą ścianę budynku.

- Mówiłem Ci, że nie odpuszczę - warknął w jej stronę, uderzając ją w policzek. Dziewczyna nic nie mówiła, nie krzyczała, po prostu czekała na jakiś cud, ale i tak wiedziała że za moment wydarzy się to czego obawiała się najbardziej. Ten czarnowłosy chłopak zrobi to co jej ojciec w noc po powrocie Bethany.

- Proszę nie - powiedziała cichutko, zaciskając mocno powieki kiedy poczuła jego dłoń na swoim brzuchu.

- Czekaj, czekaj zaraz zobaczymy co kryjesz pod tymi swoimi spodenkami - zaśmiał się, a już po chwili zacząć rozpinać jej spodnie. Bethany nie chciała tego, po prostu jakaś nie znana jej dotąd siła odezwała się w niej i w tym momencie dziewczyna zaczęła głośno krzyczeć, mając nadzieję że ktoś ją usłyszy.

- Zamknij pysk kurwo! - wrzasnął chłopak, uderzając ją naprawdę mocno w policzek.

- Przestań proszę! - krzyczała, za wszelką cenę nie chciała się poddać. Pierwszy raz zebrała w sobie tak ogromną siłę. On nawet nie zareagował na jej słowa tylko zdjął jej spodnie i powoli zaczął dobierać się do jej majtek - Przestań! - krzyknęła znowu, ale ciut głośniej kiedy rozerwał jej bluzkę. Jej krzyki były pomieszane ze łzami, które leciały z jej oczu.

- Nie usłyszałeś kurwa żebyś przestał?! - gdy usłyszeli ten głos, oboje, w tym samym momencie, odwrocili się w stronę, gdzie było go słychać. Wtedy serce Bethany zabiło dwa razy mocniej, łzy szczęścia pojawiły się w oczach i po prostu nie mogła uwierzyć w to, że przed nią stał właśnie on. Jej Jack.

☆☆☆



She is an AngelOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz