Eleven

412 50 1
                                    

Z dnia na dzień Bethany wierzyła, że powoli sprawy związane z osobami ze szkoły wracają do normy. Od tygodnia nikt nie powiedział do Beth złego słowa, ani nie naśmiewał się z jej rodziców. Choć dziewczyna chciała znaleźć prawdziwą przyjaciółkę, nie robiła tego na siłę, miała nadzieje że kiedyś nadejdzie taki dzień w którym znajdzie jedyną osobę której będzie mogła zaufać. Oczywiście, oprócz Jacka, któremu ufała bardzo mocno i nie chciała aby cokolwiek między nimi się zmieniło.

Po skończonych lekcjach z uśmiechem na twarzy wracała do domu, po drodze wstąpiła jeszcze do sklepu by kupić bułki drożdżowe, które zamierzała zanieść temu biednemu człowiekowi którego ostatnio widziała, miała nadzieje że dziś też go spotka.

Kiedy była blisko swojego celu w oddali zobaczyła skulonego mężczyznę na tej samej ławce co zazwyczaj, od razu zaszkliły jej się łzy, ale i też lekki uśmiech zawitał na jej twarzy.

Podeszła do niego i wręczyła mu zakupione drożdżówki, ten uniósł tylko głowę i uśmiechnął się blado.

- Jesteś bardzo miła, dziękuje panienko - powiedział zachrypniętym głosem.

- Smacznego - Bethany obdarowała go najszczerszym uśmiechem na ziemi i odeszła szczęśliwa do domu.

W pokoju robiła te czynności co zawsze; uczyła się, odrabiała lekcje i czytała Małego Księcia. Następnie usadowiła się wygodnie na łóżku i włączyła laptopa, wchodząc od razu na tumblra.

Happy_strawberry: Hej Jack! :)

Kill_me: Cześć.

Happy_strawberry: Jak się dziś masz?

Kill_me: Beznadziejnie, chce umrzeć.

Happy_strawberry: Nie mów tak! Świat jest piękny, tylko czasem daje nam za mocno w kość

Kill_me: Widzę, że u Ciebie już wszystko w porządku. Jeszcze niedawno mówiłaś zupełnie co innego.

Happy_strawberry: Tak wiem, ale zrozumiałam pare rzeczy i postanowiłam wziąć się w garść :)

Kill_me: Zajebiście, u mnie (nie)stety nic się nie zmieniło.

Happy_strawberry: Może mam Ci jakoś pomóc?

Kill_me: Niby jak? Przyjedziesz tu do mnie, wyrwiesz żyletke z moim rąk i mocno przytulisz?!! Nie! Więc skąd w ogóle to pytanie?!

Happy_strawberry: Jak bym tylko mogła przyjechałabym. Nie stać mnie na podróże, nawet nie wiem skąd pochodzisz

Kill_me: Mieszkam w Sydney.

Happy_strawberry: Co?! To bardzo daleko Jack, przepraszam..

Kill_me: Nie musisz, nie jest mi przykro, wiedziałem że tak będzie.

Happy_strawberry: Chciałabym być terez przy Tobie, naprawdę...

Kill_me: Ja też, nawet nie wiesz jak bardzo chciałbym Cie teraz przytulić, móc mieć Cie w swoim ramionach i wiedzieć że nigdy mnie nie opuścisz...

Happy_strawberry: Jack... Tak bardzo mi przykro..

Kill_me: Przyzwyczaiłem się, że ludzie których daże jakimś uczuciem odchodzą.

Kill_me: Nie powinno być Ci przykro uwierz.

Happy_strawberry: Przepraszam...

Kill_me: Pa Bethany.

Happy_strawberry: Ale Jack, wrócisz?

Kill_me: Tak, nie mam odwagi by Cie zostawić.

Miała łzy w oczach, tak bardzo chciała bym przy chłopaku i móc z nim porozmawiać. Chciała, ale wiedziała, że nie mogła.

★★★



She is an AngelOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz