Gorączka

99 3 0
                                    

- Sehun baranie!-krzyknęłam siadając na podłodze zrezygnowana.- Chanyeol oppa. Pokaż jak ty to robisz. Całą tą część.-powiedziałam cicho i włączyłam odtwarzacz.- No i pięknie. Teraz ty.- wskazałam na chłopaka o lekko różowych włosach. Po raz kolejny puściłam utwór i patrzyła na niezgrabne ruchy chłopaka.- Stop!

- Co ci znowu nie pasuje?-podniósł ręce.

- Sehun.. Ćwiczymy już od prawie dwóch godzin, a ty nie ogarnąłeś prawie nic- powiedziałam zdenerwowana. Miałam już go dość. Jako idol sprawował się naprawdę dobrze. Głos też miał okay, lecz taniec to porażka.- Chanyeol masz wolne, ale niestety musisz czekać, aż Sehun się tego nauczy. Idź sobie po wodę albo się prześpij. Wszystko mi jedno. A ty powtarzaj za mną.

 Kolejna godzina spędzona na sali nie dała wielkiej poprawy, lecz dobrze, że załapał przynajmniej połowę. Po raz setny powtarzałam z nim układ i przyglądałam mu się w wielkim lustrze.

- Nie, Sehun- podeszłam do niego.- W tej części podnosisz nogę i rękę jednocześnie. Później nogę odstawiasz z powrotem, a ręka wędruje na biodro. Musisz to zrobić szybko- pokazałam mu krok.- Następnie podskakujesz, a w powietrzu przemieniasz nogi. Prawa z przodu, lewa z tyłu, a ręce idą do góry. Ręka prawa powraca na biodro. I robisz krok taki jak w piosence SHINee. Wiesz o którą mi chodzi?

- Tak. Mogę w końcu spróbować?-zapytał zrezygnowany.

- Proszę bardzo, ale całą tą dzisiejszą część- po raz kolejny muzyka znów zagrała na sali i zbudziła śpiącego Chanyeol'a. Tylko machnęłam ręką w jego stronę, ale cały czas przyglądałam się młodszemu. Kiedy wykonał ostatni krok uśmiechnęłam się i położyłam na podłogę.- Nareszcie. Żadnego błędu. Zbieramy się. Oppa wstawaj. Idziemy.

- W końcu. Przynajmniej było krócej niż z Kai'em.- dodał i wyszliśmy z sali, a ja podałam im czarne maski ochronne.

- Nie macie swoich. Autobus na ulicę obok dormu będzie za kilka minut, więc musimy szybko wyjść. Macie farta, że jest tu przystanek.

Pędem wybiegliśmy z sali treningowej i ruszyliśmy na przystanek. Akurat gdy dotarliśmy na miejsce przyjechał nasz środek lokomocji. 

- Maski- upomniałam ich i całą trójką założyliśmy je. Kupiłam 3 bilety, bo oczywiście żaden z nich nie wziął ze sobą pieniędzy.- Żądam zwrotu pieniędzy.- Oznajmiłam i usiadłam tuż za chłopakami. 

Około 30 minut gnieździliśmy się w autobusie. O dziwo było tu strasznie dużo nastolatek, co było cholernie niebezpieczne dla nas wszystkich. W końcu udało nam się dotrzeć do upragnionego przystanku i wysiedliśmy od razu ruszając w stronę dormu. 

- Chenyeol. Musisz lepiej chować swoje włosy. Twój nowy czerwony kolor zwraca uwagę.

- Wiem. Nie wziąłem dzisiaj czapki, ale przynajmniej miałem kaptur- uśmiechnął się.- O! Jesteśmy!-wskazał budynek, w którym znajdowało mieszkanie. Sehun ani trochę się tym nie przejął. Nie zwrócił na to nawet uwagi. Po prostu szedł pisząc coś w telefonie. 

- Sehun- brak reakcji.- Sehun...-po raz kolejny nic.-Sehunnie..-Powiedziałam tym razem nieco słodszym głosem na co chłopak od razu zareagował. 

- Dziewczyno! Kiedy ty w końcu zrozumiesz, że jestem zajęty i masz do mnie nie startować?- po raz kolejny się zdenerwował i powrócił do telefonu. Zajrzałam mu przez ramię i zobaczyła jak piszę kolejną wiadomość, lecz na poprzednie nie dostał odpowiedzi.

- Właź do środka-popchnęłam do prostu na drzwi. Ten je otworzył i jak gdyby nic wszedł do środka nie witając się z resztą.

- Jesteśmy. Przepraszamy, że tak długo, ale ktoś sprawiał problemy- uśmiechnęłam się i rzuciłam torbę obok kanapy w salonie.- Przepraszam chłopaki, ale jestem zbyt zmęczona, żeby coś dzisiaj ugotować. D.O daję ci wolną rękę.- spojrzałam na chłopaka, lecz ten pokręcił głową.

- Dzisiaj nie mam ochoty na gotowanie. Może coś zamówimy?

-Chłopaki co zamawiamy?-krzyknęłam na cały dorm. 

-Pizza!- krzyknęli na raz.- Numer jest na lodówce. Zakreślona jest też ta, którą zawsze bierzemy.

- Suho ty płacisz. Właśnie! SEHUN, CHANYEOL! Gdzie moje pieniądze?!- krzyknęłam i ruszyłam w stronę pokoi.

 Zabrałam przy okazji torbę i rzuciłam ją do pokoju.  Na łóżku spostrzegłam pieniądze. Na każdej kupce widniała karteczka z imieniem od kogo. Zabrałam pliki banknotów i włożyłam do tylnej kieszeni spodni. Spojrzałam na łóżko swojego współlokatora i dostrzegłam tam tylko wrak człowieka zwiniętego w kulkę.

-Lay oppa... Wszystko okay?-zapytałam i kucnęłam przy łóżku chłopaka. Odgarnęłam mu grzywkę z czoła i przyłożyłam dłoń, po czym przyłożyłam ją do swojego czoła.- Lay oppa. Wstawaj. Podam ci jakieś leki przeciwbólowe. Masz gorączkę. Trzeba ją zbić. Usiądź, a ja pójdę po tabletki.- zwróciłam się do siadającego chłopaka. Wyszłam z pokoju i biegiem wpadłam do kuchni.- Suho, gdzie macie jakieś leki? Lay coś złapał. Wygląda koszmarnie.

- Tutaj w tym koszyku.- zdjął z lodówki koszyk pełen leków i postawił na blacie.- Chcesz lodu?

- Tak- odparłam pospiesznie i zaczęłam przeglądać koszyk. W kilka minut dostałam miskę z lodem.- Może jednak zaniosę. Ty weź koszyk.

- Dobra, chodź- wybiegłam z kuchni jak poparzona i wpadłam do pokoju. Wzięłam krzesło i przystawiłam obok łóżka mojego lokatora. Podałam mu dwie tabletki i kazałam się położyć. W tym  czasie Suho przyniósł miskę z lodem.- Dziękuję Suho. Powiedz chłopakom, że jutro nie będę z wami na treningu. Zawiozę was i odbiorę. Kai mi wszystko pokaże. Niech on jutro wytłumaczy tamtej dwójce. Idź już.

- Rozumiem. Wracaj szybko Lay- uśmiechnął się do chłopaka i wyszedł zamykając drzwi. Ja przez ten czas położyłam zimny okład na czole chłopaka wcześniej zabierając niesforne kosmyki włosów.

- Idź spać. Za kilka godzin cię obudzę i coś zjesz.-uśmiechnęłam się,a chłopak zamknął oczy. 

- Dziękuję- wymamrotał cicho i zasnął. 

Usiadłam na fotelu w rogu pokoju i czytałam książkę. Co pół godziny zmieniałam chłopakowi okłady i poprawiałam kołdrę. Kilka razy wyszłam z pokoju sprawdzając co dzieje się w salonie, ponieważ słyszałam głośne krzyki reszty. W międzyczasie zrobiłam kilka kanapek dla chorego i wymieniłam miskę z lodem.

- Lay musisz coś zjeść.- położyłam dłoń na ramieniu chłopaka i pomogłam mu usiąść. Położyłam mu na kolanach talerz z jedzeniem i usiadłam na fotelu. Przez około godzinę przyglądałam mu się jak powoli przeżuwa jedzenie. W końcu udało mi się zjeść wszystkie 4 kanapki.- Napij się. Musisz dużo pić, żeby się nie odwodnić.- Podałam mu wodę i wróciłam na poprzednie miejsce.

- Naprawdę nie musisz tego robić. Prześpię się i będzie dobrze- wymamrotał.

- Oppa chyba nie chcesz mnie zdenerwować? Przyszłam tu jako wasza opiekunka, więc muszę się tobą zajmować- chłopak wypił pół butelki wody, uśmiechnął się lekko i położył z powrotem. Podeszłam do łóżka chłopaka, po raz kolejny odgarnęłam jego blond włosy i położyłam okład.

- Już późno, idź spać. Musisz być zmęczona zmęczona,

- Dobrze. Już idę. Ale ty też- powiedziałam i usiadłam na swoim łóżku. Musiałam kłamać, chłopak musi wyzdrowieć i tyle. Siedziałam na fotelu i przeglądałam telefon. Całą noc zmieniała chłopakowi okłady. Około godziny piątej rano ustawiłam budzik na 07.00 i zasnęłam na fotelu.

~~~   

Tym razem naszym głównym bohaterem był Lay. Rozdział nie za długi, nie za krótki.  Mam nadzieję, że się spodobał. W czwartek kolejna część. Miłego czytania!

Apokalipsa Boysbandu | EXOOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz