20

12 3 1
                                    

Jutro wracamy do domu. Dzisiaj ostatni dzień, więc postanowiliśmy iść na plażową imprezę. Ale to wieczorem. Teraz obiecałam Niallowi że pójdę do lekarza. Horan jest okropnym panikarzem, szkoda że nie martwi się tak o siebie.
-Kochanie to jedziemy?
-A mam inne wyjście?- Chłopak uśmiechnął się jak psychopata i pokręcił głową
-No to idziemy- Wyszliśmy z pokoju, a następnie z hotelu. Jest ósma rano i wszyscy śpią, więc przynajmniej nie musimy im mówić gdzie idziemy. Jeden plus
-Ciekawe czy to będzie chłopczyk czy dziewczynka
-Kochanie jeszcze jest za wcześnie
-Szkoda
-Niall dobijasz mnie- Zaczęłam się śmiać, a Niall udawał obrażonego. Też chciałabym już znać płeć dziecka, no ale nie moja wina, że jest za wcześnie.

Dojechaliśmy pod budynek. Czekaliśmy w poczekalni, Niall chodził tam i spowrotem, a recepcjonistka się z niego śmiała
-Niall proszę cię usiądź- Chłopak usiadł obok mnie i chwycił mnie za rękę
-Boże ale się denerwuję
-Wiesz może się okazać że nie jestem w ciąży
-Nawet tak nie mów
-Może tak być, chyba nawet by się cieszyła- Niall już chciał coś powiedzieć, ale lekarz zawołał nas do gabinetu.

Po jakiejś godzinie wyszliśmy z ośrodka
-Clark? Clark no proszę cię- Chłopak chwycił mnie za rękę i popatrzył głęboko w oczy
-Clark o co chodzi?
-Będziemy rodzicami
-No i super
-Niall nie właśnie nie super, nie poradzimy sobie. Znaczy ja sobie nie poradzę, to mnie przerasta, boję się.
-Clark poradzimy sobie, poradzimy sobie zrozum, zrobimy to razem, razem damy radę, okej?
-Okej- Powiedziałam niepewnie, a chłopak mnie przytulił
-Poradzimy sobie kochanie, mamy przyjaciół którzy nam pomogą, a przede wszystkim mamy siebie Clark. Mamy siebie i poradzimy sobie okej?
-Okej- Odpowiedziałam już bardziej pewnie, a chłopak się uśmiechnął.

Dojechaliśmy pod hotel. Chłopcy pływali w basenie, a dziewczyny się opalały.
-Kiedy im mówimy?
-Może jak będziemy znać płeć? Wtedy pomyślimy nad imieniem.
-No okej, ale Clark to będzie widać
-Serio? Niall nie wiedziałam
-Clark możesz raz w życiu być poważna
-Byłam już poważna i Niall wiem, że to będzie widać, ale jak im powiemy przed powrotem to...oni będą mnie traktować jakbym umierała czy coś.
-Okej, to jak wrócimy?- Pokiwałam głową i poszliśmy do reszty
-A was gdzie tak wcześnie wywiało?
-Byliśmy się przejść- Niall szybko odpowiedział, a ja uśmiechnełam się do Olivii, która patrzyła w naszą stronę.
Stwierdziłam, że nasze dziecko bedzie miało zajebistą rodzinę.
Liam, który będzie opiekuńczy, Harry którego lepiej nie zostawiać samego z dzieckiem, bo to może się źle skończyć i Louis, który będzie kochał to dziecko jak swoje
-Niall?
-Powiedzmy im teraz- Stwierdziłam, że to jest moja prawdziwa rodzina i powinni o tym wiedzieć
-Chodźcie do nas- Liam zawołał wszystkich i poszliśmy do naszego pokoju. Usiedliśmy na ziemi i zaczęłam zastanawiać się, jak im to wszystko powiedzieć
-No to tak, no jestem w ciąży- Olivia się uśmiechała, a chłopcy siedzieli z otwartymi ustami
-I?- Niall zaczął się śmiać, a ja sie o niego oparłam
-Chłopczyk czy dziewczynka?- Pierwszy odezwał się Harry
-Jeszcze jest za wcześnie
-Szkoda
-Ale możemy pomyśleć nad imieniem
-Sophia
-Nie jest takie jakieś hmm nie
-Lilli
-Nie Louis- Harry i Louis rzucali imionami, potem odezwała się Olivia
-Summer?
-Summer?
-Dobra a dla chłopczyka?
- Ja bym go nazwał marchewka
-Co Lu?- W tym momencie wszyscy popatrzyli się na Louisa i nikt nie wiedział o co mu chodzi
-No Marchewka
-Lu jesteś idiotą- Wybuchnęliśmy śmiechem, oczywiście Louis żartował. Siedzieliśmy i myśleliśmy nad imieniem. Boże, myślałam że to jest prostsze
-Może Niall junior
-Louis zamknij się
-Charlie
-Charlie
-Charlie ładnie
-Mi się podoba
-To Summer i Charlie?
-Tak- Wszyscy się uśmiechnęli a do Harrego zadzwonił telefon
-Nie...okej...spoko...no...no jasne..jesteś glupia...no pa
-Kto dzwonił?-Zapytał Liam gdy Harry wrócił do pokoju
-Siostra
-Co chciała
-A tak sobie zadzwoniła
-Jak dzwoniła do ciebie to serio musi być zdesperowana
-Ha ha ha Liaś śmieszny jesteś
-Wiem al..-Chłopak nie dokończył bo Harry zaczął go bić
-Ty śmieciu!
-Sam jesteś śmieciem śmieciu!- Chłopcy się bili, a my się z nich śmialiśmy.
Wszyscy wyszli szykować się na dzisiejszą imprezę. Ja oczywiście idę z nimi. Zabaluję na soczku pomarańczowym. Bo czemu nie?

------------------------------------------------------
Czy tylko ja mam wrażenie że to opowiadanie jest masakrycznie przewidywalne?
Nie wiem już co pisać. Nadal mam brak weny a pisanie na siłe? Bez sensu
Czy kto kolwiek jeszcze to czyta?

Zostawcie jakiś komentarz- jako motywacja

Może do następnego...

Story Of My Life; New BeginningOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz