JOHN
Siedziałem na kanapie, a towarzyszący mi Ashton zaczął przysypiać. Oglądaliśmy jeden z tych debilnych programów, które mają na celu rozśmieszenie widza. Tylko że ja, się do nich nie zaliczałem. Nie mamy za dużo kanałów do wyboru, tylko dwa, więc chyba jestem na to skazany.
Właśnie laska spektakularnie zleciała z kolan jakiegoś kolesia na ziemię. Ubrana w wysokie szpilki nie potrafiła się podnieść. Gdy tamten się wstał i chciał jej pomóc, potknął się i na nią upadł.
-Skąd ja to znam. -Roześmiałem się. Ash posłał mi mordercze spojrzenie i rzucił we mnie poduszką.
-Idź do diabła. — Wrócił do oglądania lekko zirytowany. Widać, że nie było mu do śmiechu, cóż, gdyby tylko nauczył się zamykać drzwi na klucz, nie przeszkodziłbym mu.
-On się do mnie nie przyznaję. — Dopiłem kawę i oglądałem dalej, najwidoczniej moja odpowiedź go rozśmieszyła, bo śmiał się tak, że przez chwile myślałem, iż się udusi. Na wszelki wypadek spojrzałem w miejsce, gdzie powinien leżeć stary telefon. Naprawdę nie miałem zamiaru wzywać pogotowia kolejny raz. Był na miejscu, więc spokojnie wróciłem do oglądania.
Po dwóch odcinkach ktoś zapukał do drzwi. Ostatnio ktoś często puka, zdążyłem już wydeptać drogę w dywanie. Tym razem nie miałem zamiaru otwierać. W końcu nie sam tu mieszkam. Ashton siedział i jadł zapiekankę makaronową, którą zrobiła dla nas Alison. Mój przyjaciel ma nosa do dziewczyn. Zerknął na mnie, gdy ktoś zaczął się dobijać, do tych cholernych drzwi. Westchnął i odłożył jedzenie na stolik. Usłyszałem, jak otwiera i coś do kogoś mówi. Właśnie zaczynał się mecz, gdy Skylor wpadła tu jak burza i rzuciła się na kanapę. Ashton posłał mi pytające spojrzenie, na co ja tylko wzruszyłem ramionami. Dziewczyna odrzuciła głowę w tył na oparciu kanapy i zakryła oczy ręką.
-Wszystko w porządku, kotek?-Zapytałem. Skylor tylko pokręciła lekko głową.
-Mam problem — Przekręciła się tak, że teraz leżała na boku. Popatrzyła na mnie spod przymrużonych powiek. To było urocze i może odrobinę seksowne. Uniosłem brew i czekałem na to, co powie. Dziewczyna znowu zakryła oczy ręką. Wyglądała na zmęczoną, zdradzały ją ciemne cienie pod oczyma.- Mogę dzisiaj u ciebie spać?- Zerknęła na mnie przelotnie. Uniosłem brwi zdziwiony. Od razu pomyślałem o czymś, co nie powinno się zdarzyć.
-Szybko i ostro, czy wolisz wolno i delikatnie? Dla mnie nie ma różnicy. — Uśmiechnąłem się szeroko. Gdy Skylor zrozumiała, o czym mówię, lekko się zaczerwieniła i zezłościła.
-Świnia -Wzięła poduszkę i we mnie rzuciła, zrobiła to tak szybko, że prawie jej nie złapałem, a jednak.
-Niby nie ma ideałów, a jednak jestem- Powiedziałem i roześmiałem się z miny Skylor.
-Bardzo śmieszne. — Przytuliła się do poduszki. Nagle pilot od telewizora wydał jej się bardzo interesujący. Dotykała go, przyciskała, tuliła i nawet do niego cicho mówiła.
-Może od razu wyjdź za niego za mąż. — Powiedziałem. Dziewczyna natychmiast rzuciła w moją stronę mordercze spojrzenie.
-Wolałabym takiego męża, niż ciebie.- Byś się zdziwiła. Skylor odłożyła go na stolik i usiadła.- To mogę tu zostać? Przynajmniej na jedną noc — Zaczęła śledzić palcem krzywiznę kanapy. Nie przeszkadzała mi obecność Skylor w dzień, ale co do nocy nie byłem taki przekonany, a jednak się zgodziłem.
-Dobrze. - Wróciłem do oglądania meczu, nie zwracając już uwagi na dziewczynę, która jak widać, bardzo się ucieszyła. Tak bardzo, że skoczyła na moje kolana.
-Dziękuje i przepraszam- Szybko ze mnie zeszła i odskoczyła z powrotem na kanapę, niestety ślad po tym naskoku pozostał w formie wypukłego miejsca w spodniach.-Masz jakiś koc?- Nie miałem pojęcia, po co jej jest koc, ale gdy zrozumiałem, że ona chce spać na kanapie, tylko pokręciłem głową.
-Nie będziesz tu spała. Ja się prześpię na kanapie, ty- Wskazałem na nią i lekko się uśmiechnąłem. -W moim pokoju. - Dziewczyna chciała zaprzeczać, ale nie uległem. W tej sprawie jej piękne oczka nie zdziałają cuda.
Godzinę później Skylor poszła do mnie, a ja wziąłem koc i położyłem się na kanapie. Już miałem zamknąć oczy, gdy ktoś zaczął walić do drzwi. Znowu. Jęknąłem i poszedłem otworzyć. Przez próg wpadła Alison. Oczy miała dzikie, rozglądała się wszędzie, gdzie tylko mogła.
-Gdzie on jest!?- Była wściekła i może trochę załamana. Co to, do cholery jest?! Dzień kobiet z problemami? Zamknąłem drzwi i próbowałem uspokoić dziewczynę, lecz jak się okazało, na daremno.
-Gdzie on, do jasnej cholery, jest?!- Gdyby była wężem, już by tu napluła jadem. Na początku myślałem, że się naćpała, ale to nie jest podobne do Alison. To była dziewczyna z dobrego domu. Dobrze wychowana, miła, opiekuńcza i piękna. Alison miała korzenie azjatyckie, jej rysy twarzy były odrobinę egzotyczne, ale tylko trochę, w dziewięćdziesięciu procentach była po prostu zwykłą dziewczyną. Alison miała blond włosy do ramion, duże niebieskie oczy i pełne usta. Była chuda i wysoka, ale mimo niektórych wad można by ja uznać za świętą, nie pije, nie pali, nie ćpa (Tak przynajmniej mi się wydaje). Wiedziałem, że z nią nie wygram, dlatego wskazałem pokój Asha. Już było mi go żal.
Dziewczyna jak błyskawica przeszła przez korytarz i znalazła się naprzeciwko drzwi Ashtona. Weszła bez pukania i zatrzasnęła je za sobą. Wróciłem na kanapę i przykryłem się kocem. Słyszałem, jak Alison krzyczy, a raczej wrzeszczy na mojego przyjaciela. Po kilku minutach z korytarza wyłonił się Ash z policzkiem czerwonym od uderzenia. Przeszedł bez słowa, rozłożył fotel i się położył.
- Masz na stanie jakiś koc?- Zapytał zmęczonym głosem. Podałem mu go razem z poduszką.- Nie wiem co się z nimi wszystkimi dzieje. Mam wrażenie, że płeć piękna ma nad nami kontrolę. — Westchnął i przewrócił się na plecy. Po chwili usłyszałem, ciche chrapanie z boku. Wyłączyłem lampę i zamknąłem oczy, czekają, aż przyjdzie sen. Dobry sen.
![](https://img.wattpad.com/cover/72036209-288-k405008.jpg)
CZYTASZ
Walcz do końca
RomanceJohn Hyde jako zawodnik nielegalnych walk musiał być okrutny i bezwzględny. Wiedział, że dane mu będzie, zginąć na ringu, gdzieś w podziemiach i nikt nie zabierze stamtąd jego ciała. Już jako nastolatek został sam. Stracił wszystkich, na których mu...