Rozdział 9

15.1K 816 15
                                    

JOHN

  Od Bobiego, pojechałem prosto do domu. Dzisiaj Ash miał wyjść z Alison, więc miałem mieć cały dom dla siebie. Szczerze to nie robię w nim nic poza siedzeniem na kanapie lub spaniem, więc to czy ktoś jest w domu, czy też go nie ma, nie robi mi wielkiej różnicy.

Zaparkowałem Bethy na podjeździe przed domem. Nie mogłem jej wprowadzić do garażu, ponieważ musiałem zrobić coś z lakierem. Cały lewy bok został porysowany. Przez dziewczynę, dla której motocykle są świętością. Od znaczka na baku, po samo siedzenie, cały lakier, jaki był nałożony, został brutalnie zdrapany. Nie mam pojęcia jak taka mała osoba, miała tyle siły, aby wyrządzić tyle szkód.


Gdy wychodziłem, zobaczyłem przewróconą Bethy, na której był kawałek papieru. Napisane na nim było kilka zdań.

Przepraszam.

Musiałam uciekać, przez przypadek na niego wpadłam.

Nie mogłam go podnieść. Zapłacę za lakier. Wybacz.

Skylor


Właśnie miałem oszacować straty, gdy z domu wyszedł Ashton z uśmiechem od ucha do ucha. Jak mnie zobaczył, a raczej Bethy zrobił wielkie oczy. Zbiegł ze schodów, żeby dotknąć miejsca, gdzie został zdarty lakier.

-Stary, kto tak urządził Bethy?- Zapytał ciągle w szoku. Nie odpowiedziałem, tylko przyglądałem się temu koszmarowi. Zostawiłem Asha i poszedłem otworzyć garaż, gdy wróciłem, już go nie było. Wjechałem i pomyślałem, że zajmę się tym później. Wchodząc do domu, odechciało mi się wszystkiego. Wziąłem z lodówki ostatnią butelkę piwa i usiadłem na kanapie. Włączyłem telewizor, właśnie leciała powtórka meczu futbolowego. Wyłączyłem się i oglądałem mecz do końca.

Już zasypiałem, gdy nagle ktoś zaczął pukać do drzwi. Wstałem i poszedłem otworzyć. W przejściu stała Skylor ubrana w grubą puchową kurtkę i bejsbolówkę. Trochę dziwne połączenie, na zewnątrz było ciepło. Dla pewności jeszcze spojrzałem na termometr. Było trzydzieści stopni w cieniu. Skylor weszła i zdjęła kurtkę, pod nią miała jeszcze bluzę.

-Z alaski się urwałaś?- Zapytałem, zamykając za nią drzwi. Posłała mi zdezorientowane spojrzenie, wskazałem na jej kurtkę. Dziewczyna tylko się uśmiechnęła.

-Nie. Całą noc patrzyłam na gwiazdy, było zimno, więc kupiłam sobie kurtkę. — Rzuciła się na kanapę. Widzę, że nie potrzebuje dużo czasu, żeby się rozgościć.

-Chcesz coś do picia?- Zapytałem. Popatrzyła na mnie i pokiwała głową. Podszedłem do lodówki, wyjąłem butelkę wody i pokazałem ją przez ramię, znowu pokiwała głową. Podałem jej i rozsiadłem się na fotelu obok.

-Przepraszam za ten lakier, zapłacę za niego. — Usiadła, widziałem, że było jej przykro i smutno z tego powodu. Machnąłem ręką.

- Nie musisz, nic się nie stało- Sam się zdziwiłem. Bethy była dla mnie bardzo ważna, jakby ktoś inny to zrobił, skończyłby na ostrym dyżurze, ale nie potrafiłem się na nią gniewać, wystarczyło jedno spojrzenie w te oczy.

-Właśnie, że się stało- Powiedziała i wyłączyła telewizor. Poszła do kuchni i za chwilę usłyszałem pierwsze dźwięki muzyki. Leciała piosenka „Iris" Goo Goo dolls. Lubiłem ją, pani Weis zawsze ją puszczała. Mówiła, że bardzo ją lubi, chociaż i tak nigdy nie wsłuchiwała się w słowa. Skylor usiadła i otworzyła paczkę chipsów, nawet nie wiedziałem, że jakąś mamy. Patrzyłem na nią jak je. Wszystko upychała do policzków, przez co wyglądał jak chomik.
Usłyszałem sygnał przychodzącego esemesa, wyjąłem telefon z kieszeni i go sprawdziłem. Było to wezwanie na walkę. Dzisiaj w hali na końcu miasta. Uniosłem wzrok znad telefonu i spojrzałem wprost w duże zielone oczy Skylor.

-Muszę wyjść- Powiedziałem do niej i wstałem. Dziewczyna się nie ruszyła. Poszedłem po torbę i wziąłem najpotrzebniejsze rzeczy. Gdy wychodziłem z pokoju, myślałem, że już sobie poszła, ale ona się nawet nie przesunęła o centymetr.

-Mogę iść z tobą?- Nie byłem przekonany do tego pomysłu. Nie chciałem, żeby coś jej się tam stało, ale z drugiej strony już tam była. Sama. Z po wątpieniem kiwnąłem głową. Dziewczyna od razu się rozjaśniła i ruszyła do drzwi, które właśnie w tym momencie się otworzyły. Przez nie wpadł Ashton, trzymał wiadro z wodą, która poleciała na Skylor. Cała. Ash gwałtownie odskoczył, a dziewczyna została mokra.

-Cholera!- Powiedziała i wyszła z kałuży, jaka pod nią powstała.

-Przepraszam, nie widziałem cię- Spanikowany i lekko zdziwiony chłopak, odsunął się krok do tyłu.

-Po jaką cholerę, przyniosłeś wiadro?- Zwróciłem się do Ashtona, który się lekko speszył.

-Woda w łazience nie leci. — Wyjaśnił i poszedł po ręcznik, upuściłem torbę na podłogę i podszedłem do zrozpaczonej dziewczyny. Wciąż patrzyła na swoje mokre ubrania. Pociągnąłem ją do mojego pokoju. Otworzyłem drzwi i ją wprowadziłem. Była pierwszą dziewczyną w moim pokoju. Wyjąłem z szafy czarny podkoszulek i spodnie od dresu, podałem jej. Przyjęła je, a potem weszła do łazienki. Poczekałem, aż wyjdzie, a gdy to zrobiła, cały tlen uciekł mi z płuc. Co prawda na Skylor moje rzeczy były o wiele za duże, ale uczucie, że nosi na sobie moje ubrania, były...nie do opisania. Była urocza.

-Jestem pewien, że ja wyglądam w tym o wiele lepiej- Powiedziałem. Skylor na początku tylko posłała mi spojrzenie, a potem się roześmiała. Jej śmiech był tak zaraźliwy, że po chwili ja też zaniosłem się śmiechem. Poszedłem do pokoju Ashtona, w koszu na ubrania musiały być jakieś rzeczy Alison. W oko wpadły mi małe jaskrawo czerwone spodnie. Wyciągnąłem je. Na pewno należały do dziewczyny, chyba że mojego przyjaciela kręcą damskie ciuszki. Wróciłem do pokoju, gdzie Skylor zaczęła obwiązywać dresy sznurkiem, wyglądało to komicznie.

-Może te będą lepsze- Wyciągnąłem do niej rękę ze spodniami. Wzięła je i wróciła do łazienki. Po kilku minutach czekania Skylor wyszła. Można by ją zobaczyć z odległości kilku mil. Gdy tylko dziewczyna się odwróciła, zobaczyłem, jak genialnie te spodnie opinają jej tyłeczek. Podniosłem się i ruszyłem za Skylor, patrząc, jak porusza biodrami. Ubrała swoją nową kurtkę i wyszła na zewnątrz, nie mówiąc ani słowa. Ashton siedział na krześle i też patrzył na dziewczynę.

-Na niej te spodnie o wiele lepiej pasują, niż na Alison. — Przyznał, w oszołomieniu kręcąc głową. Przytaknąłem tylko i zamknąłem za sobą drzwi. Nie mogąc odwrócić od niej wzroku, wpadłem na śmietnik, rozsypując jego zawartość na ziemie. Nie zauważyła tego, tylko dalej szła przed siebie. Wyprowadziłem Bethy i do niej podjechałem, dziewczyna usiadła i założyła kask, nadal nic nie mówiąc.

Walcz do końcaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz