JOHN
Obudziły mnie poranne promienie słońca, przebijające się przez zasunięte do połowy rolety w oknach. Nie chętnie uniosłem powieki, od razu je zamykając od rażącego światła, które raniło moje oczy. Przetarłem ręką po twarzy, żeby całkowicie się obudzić i odpędzić pozostałości po śnie. Obrazy, które krążyły po mojej głowie, zaczęły się rozmywać we mgle wspomnień. Rozciągnąłem się, stawiając stopy na zabrudzonej podłodze, przez- jak mniemam- wyczynach poprzednich lokatorów.
Zatrzymałem się w jedynym motelu, jaki znalazłem. Już od wejścia tu można było wyczuć, że najczęściej wynajmuje się tu pokój na godzinę. Kiedy tylko podszedłem do recepcji, która była zniszczonym, zbitym z desek biurkiem, kobieta z przerażającym makijażem uśmiechnęła się do mnie ukazując połowę srebrnych zębów. Jej mina była komiczna, gdy oświadczyłem, że chcę wynająć pokój przynajmniej na kilka dni. Pewnie się spodziewała, że za chwilę powiem, iż żartuję i czekam na moją „dziewczynę", ale gdy tego nie zrobiłem, jej oczy prawie wyskoczyły z orbity. U nas też wcale nie było lepiej, oprócz tego, że tam recepcjonistka znała mnie i kiedy tylko przychodziłem wręczała mi klucze do pokoju.
Wchodząc do pomieszczenia, w powietrzu unosił się nieprzyjemny zapach. Coś jakby połączenie duszących, damskich perfum z dymem papierosowym. W pokoju było zaledwie łóżko i jedna mała szafka. Po prawej stronie wisiał mały zniszczony obraz. Było to jakieś malowidło, a gdy przyjrzałem się bliżej okazało się tanią podróbką. W końcu czego mógłbym się spodziewać, gdyby było prawdziwe już by nie było po nim śladu, w sumie dziwie się, że tego też jeszcze nikt nie ukradł. Po drugiej stronie były drzwi, z pewnością do łazienki. Ściana tam była pobrudzona, miała plamy, a niektóre były jeszcze wilgotne. Na szafce, a także koło łóżka stały puste butelki po tanim winie i piwie, a na łóżku... no cóż, dość ładna damska bielizna, zaskoczyło mnie, że nikt nie zabrał jej ze sobą.
Jak się okazało w łazience, było o wiele lepiej niż w pokoju. Była w miarę czysta, a na ścianach nie było plam. Wziąłem szybki prysznic, a następnie ubrałem się biorąc po drodze kluczki do samochodu. Wyszedłem z pokoju, i udałem się korytarzem do wyjścia. Na ziemi czerwony dywan, przypominał ten, na którym chodzą celebryci, oczywiście, gdyby tylko go trochę wyczyścić. Obrazki przedstawiające owoce ni jak się miały do wystroju motelu. Pomyślałem, że gdy tylko była wyprzedaż w sklepie, właściciel nie zastanawiał się długo nad wyborem.
Skinąłem kobiecie siedzącej za biurkiem. Siedziała, na krześle opierając nogi o blat biurka i głośno żując gumę. Gdy oderwała się od ekranu telefony, uśmiechnęła się do mnie machając dłonią. Najbardziej w oczy rzuciły mi się jej strasznie długie, czarne paznokcie. Przy takiej długości, z pewnością nie było można zacisnąć dłoni w pięść, zupełnie nieporęczne. Pchnąłem drzwi i wyszedłem na świeże powietrze, ruszając wprost do pickupa. Potrzebowałem telefonu, ponieważ koniecznie musiałem skontaktować się z detektywem.
Wczoraj, kiedy trzymałem Skylor w ramionach, patrząc jak jej oddech staje się spokojny i równy, zrozumiałem co takiego się tu znajdowało, czego szuka Hale. Szukał dziewczyny i jej matki, a gdy raz już dostał wiadomość, dostanie ją i drugi. W końcu się dowie gdzie przebywają, a ja nie mogłem pozwolić na to, żeby je znalazł. Nie były tu bezpieczne, Hale to chory sukinsyn i wiedziałem doskonale, że nie przestanie, dopóki ich nie znajdzie. Po tym, jak traktował Skylor, po tych wszystkich ranach i bliznach, jakie są na jej ciele, wiedziałem, że nie ujdzie mu to płazem. Podaruję mu każdą bliznę, każdego siniak i tyle bólu, żeby starczyło mu jeszcze na wiele, wiele lat.
Odpaliłem silnik i wydostałem się z pustego parkingu przed motelem. Budynek zajmował duży obszar, za to parking był mały. Wyjechałem na drogę... i nie miałem pojęcia co dalej. Nie znałem tego miejsca i nie widziałem gdzie znajdę tu sklep z elektroniką, a przynajmniej coś na jego kształt. Objechałem połowę miasta w poszukiwaniu, chociażby jakiegokolwiek sklepu, w którym znalazłbym to czego szukałem. Niestety na marne. Po jakimś czasie postanowiłem, że wejdę do supermarketu i kupię zapas jedzenie. Przechodząc alejkami między regałami z jedzeniem, pozwoliłem sobie myślami powędrować do tego cholernego dnia. Dnia, który pozbawił mnie wszystkiego, co miałem. A miałem sporo.
CZYTASZ
Walcz do końca
عاطفيةJohn Hyde jako zawodnik nielegalnych walk musiał być okrutny i bezwzględny. Wiedział, że dane mu będzie, zginąć na ringu, gdzieś w podziemiach i nikt nie zabierze stamtąd jego ciała. Już jako nastolatek został sam. Stracił wszystkich, na których mu...