SKYLOR
John zamknął oczy i uścisnął nasadę nosa. Przyglądałam mu się w ciszy, dokładnie go oglądając. Nie zmieniał się za dużo, odkąd ostatnim razem go widziałam. Miał dłuższe włosy niż zazwyczaj i widać było, że nie golił się od dłuższego czasu. Szczerze mówiąc nie obchodziło mnie jak wygląda, cieszyłam się jedynie z tego, że teraz przede mną stał.
-John...- Przerwałam, gdy zerknęłam na moją rękę, na której były liczne ślady krwi. Obejrzałam ją dokładnie, ale nie zauważyłam żadnej rany.
Spojrzałam w dół i zobaczyłam przyklejoną bluzkę do mojego brzucha. Uniosłam ją do góry i natychmiast rzuciło mi się w oczy głębokie zadrapanie, z którego sączyła się krew. Billy musiał mnie podrapać, gdy próbowałam się wyrwać, lecz nie tylko ja doszłam do takiego wniosku. Gdy uniosłam głowę, zobaczyłam zaciśniętą szczękę Johna. Zanim zdążyłam go zatrzymać, ruszył w stronę kawiarni, gdzie Billy próbował wydostać się na kolanach przez drzwi. John otworzył je tak, że chłopak uderzył głową o asfalt.
Podniósł go za koszulę i przyparł do ściany, a następnie złapał za szyję ściskając ją tak mocno, że aż mu zbielały kostki. Podbiegłam do nich, łapiąc Johna za kurtkę i próbowałam go odciągnąć, a nie nie miałam na to siły.
Twarz chłopaka zrobiła się blada jak ściana, przynajmniej ta niezakrwawiona część. Billy próbował złapać powietrze, lecz John nie zwolnił uścisku, w jego oczach było widać nieograniczoną wściekłość. Gdy już myślałam, że John udusi kowboja, nagle znikąd pojawił się wysoki chłopak z włosami przykrywającymi połowę twarzy i odciągnął go na bok.
-Nic ci nie jest?- Czarno włosy chłopak zaczął przyglądać się Bill'emu, poklepując go po twarzy. Ja za to spojrzałam na Johna, jakbym zobaczyła go pierwszy raz w życiu. Nigdy bym nie pomyślała, że jest zdolny do takich rzeczy. Jęk z drugiej strony odwrócił moją uwagę. Wysoki chłopak podniósł Bill'ego z ziemi i zaczął powoli iść z nim w przeciwnym kierunku.
-Wyliże się, nie musisz się martwić, mała zielonooka dziewczyno — Powiedział do mnie, promiennie się uśmiechając.- Nie mam pojęcia jak mi się odwdzięczysz, ziom — Zwrócił się do Johna, a następnie zniknął za zakrętem. Coś w jego wyglądzie mnie odstraszało, a jednocześnie zachęcało do poznania go bliżej. Dziwny chłopak.
-Pokaż to — John podszedł do mnie podciągając mi koszulkę do góry. Zaskoczył mnie tym, więc odruchowo zrobiłam krok w tył. Chłopak westchnął przecierając twarz ręką, zamknął oczy i wziął parę głębokich wdechów.
-Nie tutaj, chodź — Otworzyłam drzwi kawiarni i wskazałam ręką, że ma przez nie przejść.
-Pracujesz tu?- Zapytał przechodząc przez próg. Skinęłam głową i ruszyłam w stronę schodów, zerkając z obrzydzeniem na zakrwawioną podłogę. Do powrotu mamy i pani Gail muszę wszystko wyczyścić, inaczej mogłoby się to źle skończyć. W szczególności dla mnie.
Przeszłam przez zagracony korytarz i stanęłam na pierwszym stopniu, przytrzymując się ściany z obu stron. Spojrzałam na Johna, który poprzewracał kilka mioteł przeklinając przy tym jak szewc, ale w końcu dotarł do schodów. Wchodziliśmy po nich w milczeniu, czułam wściekłe spojrzenie Johna na swoich plecach. Na górze otworzyłam drzwi i weszłam do środka, natychmiast ruszając w poszukiwaniu bandaża i wody utlenionej. Zaczęłam przeglądać zawartość mojej torby, a gdy nic nie znalazłam zabrałam się za drugą. Po długich poszukiwaniach znalazłam to czego szukałam i położyłam bandaż na materacu. Zdjęłam zakrwawioną koszulkę i zaczęłam oglądać ranę na brzuchu. Nie była taka duża jak myślałam na początku, chociaż ciągnęła się od piersi do pępka. Trzy ślady ociekające krwią, nie było tak źle widziałam już gorsze rzeczy. Nagle zamarłam. Zupełnie zapomniałam, że nie jestem sama. Obróciłam głowę i spojrzałam na Johna, który otwarcie mi się przypatrywał.
-Nie przeszkadzaj sobie — Uśmiechnął się, a ja posłałam mu groźne spojrzenie, co poszerzyło jego uśmiech do granic możliwości. Odwróciłam się do niego plecami i zaczęłam polewać ranę wodą utlenioną. Piekło jak cholera, ale co zrobisz, jak nic nie zrobisz. Usłyszałam za sobą kroki, które po chwili ucichły. Chłopak pojawił się przede mną i wyrwał mi butelkę z rąk. Odłożył ją z powrotem na materac i wziął do ręki bandaż. Uniosłam głowę i spojrzałam na niego rozbawiona. Zaczął owijać mój brzuch z taką precyzją, jakbym miała umrzeć, gdy zrobi to niedokładnie. Robił to tak delikatnie, z taką troską, że aż zrobiło mi się ciepło na sercu. Na samym końcu rozdarł końcówkę i przewiązał mi ją w pasie, związując na supeł.
John położył dłoń na moim ramieniu i zaczął sunąć wzdłuż palcami, aż dotarł do łokcia, gdzie jego dłoń się zatrzymała. Spojrzałam mu w oczy, w których pojawił się smutek, mi też było smutno zdając sobie sprawę, że nie wiem o nim tyle, ile chciałabym wiedzieć. A z pewnością chciałabym wiedzieć wszystko.
Zamknęłam oczy pod wpływem jego kojącego dotyku. Nagle jego dłoń zniknęła z mojego ramienia, żeby przenieść się na twarz. Nie mogłam uwierzyć we własne szczęście. Nie miałam pojęcia jak John trafił akurat do tego samego miasta, ale to nie było ważne. Najważniejsze było, że teraz był ze mną, a nie gdzie indziej. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę z tego jak bardzo mi go brakowało, nie wiem jak mogłam bez niego normalnie funkcjonować. Gdy jest w moim pobliżu zapełnia wszystkie moje myśli, co do jednej. -Musimy porozmawiać.
-Owszem musimy, ale najpierw się ubierz — Natychmiast otworzyłam oczy i spojrzałam w dół na moje wpół nagie ciało.- Inaczej mogłoby dojść do czegoś więcej, niż do zwykłej rozmowy — Ominął mnie, rozglądając się po pomieszczeniu. Ja za to schyliłam się biorąc do ręki pierwszą lepszą koszulkę i włożyłam ją na siebie.
-Jak mnie...
-Kim był ten gówniarz?- John wszedł mi w słowo, z wyraźnym napięciem w głosie. Odwróciłam się do niego, patrząc jak narasta w nim gniew. Miał prawo być zły, ale trochę obawiałam się tego, że przekroczy granice.
-To był Billy, mój...przyjaciel — Przy ostatnim słowie głos mi się załamał. Przypominając sobie całe zajście, szczęście, które przed chwilą odczuwałam, zupełni zniknęło. Czy po tym, co zrobił nadal mogę nazywać go przyjacielem? Przesadził, co było oczywiste, ale gdy patrzyłam w jego przepełnione smutkiem oczy, potrafiłam mu to wybaczyć. To dobry chłopak, nie chciałam go skrzywdzić. John zaśmiał się na głos, bez krzty wesołości.
- Tak się traktują przyjaciele?- Podszedł do mnie zasłaniając mnie całym ciałem. Pod jego spojrzeniem czułam się jak dziecko, które coś zbroiło.
-On nie chciał...- Spojrzałam w bok nie patrząc mu w oczy. Próbowałam skupić się na czymś innym, błądząc wzrokiem po całym pokoju zatrzymałam się na lampce obok materacu. Była czerwona z białym kablem u boku, bardzo ładna...
-Nie chciał? Czego, do cholery nie chciał!? Może nie chciał cię skrzywdzić, hę?- Przysunął się do mnie, a ja nadal nie spuszczałam wzroku z lampki stojącej na podłodze. - Nie wiem, może jestem ślepy, ale wydawało mi się, że nie miałaś ochoty pieprzyć się z tym gówniarzem.
-Nie chce o tym rozmawiać — Powiedziałam ściszonym głosem. Przygryzłam wargę, próbując zahamować łzy, które zaraz mogły spłynąć po obu policzkach. Musiał zobaczyć, że nie jestem w stanie o tym rozmawiać. Mimo że na niego nie patrzyłam wiedziałam, ja napięcie jego ramion zmalało. Miał racje, gdyby nie on mogłabym zostać zgwałcona i to przez człowieka, którego uważałam za przyjaciela. Dlaczego muszę mieć takiego pecha? Czym sobie na to zasłużyłam?
Kiedy dotknął mojego ramienia, wiedziałam, że zaraz się rozpadnę. Wzięłam trzy głębokie oddechy i skupiłam się na widoku za oknem. Zaczęło padać, a na dachu domu pani Hunt zaczęły tworzyć się mokre plamy. Była to brzydka pora roku. No dworze było cały czas zimno i szaro, powodując melancholijny stan u wszystkich mieszkańców.
-Skylor- Jego głos brzmiał miękko. Nagle cała wściekłość chłopaka, jak była przed chwilą wyparowała.- Tęskniłem za tobą. Bardzo tęskniłem.
-Ja też...- Tylko na tyle było mnie stać. Czułam się strasznie, jedyne, na co miałam teraz ochotę to położyć się przytulając poduszkę do piersi.
-Trochę się cieszę, że żyjesz w takim bałaganie jak ja — Wyszeptał z rozbawionym uśmieszkiem na twarzy. Zdziwiłam się i spojrzałam najpierw na niego, a potem na wszystko, co nas otaczało. Prawdą było to, że nie miałam idealnego porządku, w każdym miejscu tego pomieszczenia leżała jakaś rzecz. To bluzka, tam spodnie, zdarzały się też skarpetki. Na podłodze były porozrzucane puszki po napojach. Na całe szczęście John jeszcze nie był w łazience.
-Nie przesadzaj, tu nie jest tak źle. Jestem przekonana, że u ciebie jest gorzej — Lekko się uśmiechnęłam, co spowodowało ulgę na twarzy chłopaka. Zrobił trzy kroki, przypierając mnie do ściany pokoju. Zaparło mi dech, gdy chwycił mnie za lewą nogę i uniósł ją, owijając ją sobie wokół talii. Ten ruch tak mnie zaskoczył, że prawie potknęłabym się o brudną koszulkę, gdyby nie szybkość, z jaką John przyparł mnie do ściany. Przesunął dłoń z mojej kostki, przez okrytą czarnymi spodniami od dresu łydkę, pod kolanem i po udzie, zatrzymując się na sznurkach, które zwisały ze spodni. Czułam, jak szybko bije mi serce, tak bardzo lubiłam, jak John był blisko mnie, że Billy całkowicie zniknął z moich myśli. Oparł się czołem o moje.- Wybacz kochanie, ale nie mogłem się powstrzymać. Wyglądasz naprawdę seksownie w tych za dużych spodniach.
Czułam jak moje policzki, rozpalają się ze wstydu, pod wzrokiem chłopaka. John uśmiechnął się do mnie, przyciskając swoje ciało do mojego, tak blisko, że pomiędzy nami nie było żadnej szczeliny. Wygięłam plecy w łuk, czekając na pocałunek, ale on zrobił krok do tyłu, głupawko się uśmiechając.
-Nie dziś — Pokręcił głową i odwrócił się, idąc prosto do lodówki. Patrzyłam na jego plecy, z narastającą wściekłością. Byłam zła i to bardzo, ale mimo wszystko nie miałam zamiaru uwolnić moich emocji ze smyczy. Jeszcze nie teraz. Z drugiej strony ile można czuć naraz. Jak na razie pobiłam swój rekord, odczuwając szczęście, smutek, złość i pożądanie w jednej chwili.
-Powiedz mi coś, o czym nikt poza tobą nie wie — Patrzyłam na Johna, który zaglądał do prawie pustej lodówki. Spojrzał na mnie przez ramię, wyjmując ostatnią butelkę soku pomarańczowego. Odwrócił się i oparł o blat, obok lodówki. Momentalnie jego brwi poleciały do góry, a na usta wpełznął rozbawiony uśmieszek.
-Co chcesz wiedzieć?
-Wszystko — Odepchnęłam się od ściany, podchodząc do materaca. Usiadłam i wzięłam poduszkę, przytulając ją, do obolałego brzucha.
-Tak właśnie myślałem — Odstawił butelkę na blat i usiadł obok mnie.- Teraz nie opowiem ci wszystkiego, co działo się w moim życiu, ponieważ nie starczyłoby nam czasu. Ale obiecuje, że będziesz wiedziała więcej niż ktokolwiek inny — Sięgnął po moją dłoń, a ja z trudem zapanowałam nad drżeniem, w jakie jego dotyk wprawił moje ciało. Uniosłam dłoń do góry, a moje palce zaczęły błądzić po jego policzku, zapamiętując dotyk skóry i chropowatość kilkudniowego zarostu.
- Musisz już iść. Niedługo mama przyjdzie, a ja muszę jeszcze posprzątać resztki krwi Bill'ego — Pokręcił głową i z głębokim westchnięciem wstał z materaca, przeciągając się. Wiedziałam, że był zmęczony, więc nie chciałam go dłużej zatrzymywać. Idąc za jego przykładem, także wstałam z ziemi. John obrócił się do mnie z wielki uśmiechem.
-Czuję się, jakbym znów miał szesnaście lat — Zaczął się śmiać, cofając do wyjścia.
-Jak miałeś szesnaście lat, wykradałeś się od dziewczyn w obawie, że ktoś cię przyłapię?- Zapytałam, krzyżując ręce na piersiach. John momentalnie posmutniał, a uśmiech, jaki towarzyszył mu do tej pory, zniknął, jakby w ogóle go nie było.
-Nie miałem okazji.
-Więc pora to nadrobić, kochanie — Ostatnie słowo powiedziałam bardzo wolno, przeciągając sylaby. Widziałam, jak mięsień na twarzy chłopaka drgnął, gdy uniósł brew. John pokręcił głową, przybliżając się do mnie. Pochylił się i złożył na moim czole długi pocałunek.
- Dziękuję — Wyszeptał, posyłając mi ostatni uśmiech i wyszedł, zamykając za sobą drzwi. Gdy zniknął, zaczęłam się głupio uśmiechać, patrząc w okno. Nagle cała zła pogoda zaczęła nie mieć dla mnie znaczenia. Cieszyłam się z tego, że tu jest. Możliwe, że jest to jeden z najlepszych dni od jakiś dwunastu lat.
CZYTASZ
Walcz do końca
RomanceJohn Hyde jako zawodnik nielegalnych walk musiał być okrutny i bezwzględny. Wiedział, że dane mu będzie, zginąć na ringu, gdzieś w podziemiach i nikt nie zabierze stamtąd jego ciała. Już jako nastolatek został sam. Stracił wszystkich, na których mu...