Rozdział 29

10.3K 599 4
                                    

JOHN



Dudniąca muzyka odbijała się w mojej głowie, powtarzając swój rytm. Głośne huki, jakie wydawały głośniki, zachęcały do tańca, szaleńczo przy tym hipnotyzując. Ciała klejące się od potu przylegały do siebie, zlewając się w jedność. W powietrzu unosił się zapach seksu. Dziewczyna, odklejając się od całości prawie nagich ciał, zakręciła się wokół mnie. Jej włosy tak jasne, że mogłyby być przezroczyste, zafalowały od gwałtownego ruchu, jaki wykonała. Przyległa do mnie niczym pijawka błagająca o trochę krwi. Zamknęła na chwile oczy, ciesząc się tą bliskością. Była mniejsza i drobniejsza, ale jej wypukłości i wklęsłości doskonale się uzupełniały, tak jak broń wypełnia kaburę. Wciągnąłem z sykiem powietrze, gdy zaczęła, ocierać się o moje kroczę. Dziewczyna zadrżała. Czułem ruch jej klatki piersiowej, gdy wzięła głęboki oddech. Złapałem ją za nadgarstek pokryty kolorowymi tatuażami. Przejechałem palcami w górę jej ręki. Jasno włosa dziewczyna wygięła plecy w łuk, pragnąc więcej bliskości. Więcej, więcej, więcej.

-Chodźmy do ciebie - Szepnęła mi na ucho, muskając ustami moją szczękę. Złapała mnie za rękę i miała zamiar pociągnąć do wyjścia. Ja jednak stałem mocno na nogach, nie ruszając się z miejsca. Jej uśmiech zgasł, ale zaraz powrócił ze zdwojoną siłą.

-Zabieramy się od razu do pracy, tak?- Dziewczyna pociągnęła mnie za rękę do wyjścia awaryjnego. Przez cały czas ocierając się o mnie. Blisko, tak blisko. Przy wyjściu minęliśmy dwóch ochroniarzy posyłających szeroki uśmiech w stronę dziewczyny. Ona jednak nie zwróciła na nich uwagi, była za bardzo zajęta dotykania każdego centymetra mojego brzucha. Zamknąłem drzwi, popychając dziewczynę na ceglaną ścianę budynku. Zaczęła szybko dyszeć, a jej ciało pokryte potem lepiło się do mnie niczym smoła. Złapała za dół mojej koszulki i zaczęła podciągać ją do góry. Ja jednak wiedziałem, po co tu przyszedłem. Złapałem ja za ręce i przytrzymałem je. Dziewczyna znieruchomiała.

-Przepraszam, że cię unieruchomiłem, ale nie przyszedłem się z tobą pieprzyć. Masz coś, czego potrzebuję - Zamknęła oczy, płytko oddychając. Zaczęła się mnie bać. Bardzo dobrze. Pokręciła głową, a ja nieznacznie się do niej przybliżyłem.

-Marco nie mówił, że ktoś dzisiaj przyjdzie po towar- Przełknęła głośno ślinę, gdy przejechałem palcami po jej policzku. Co taka drobna, bezbronna dziewczyna, robi w takich miejscach?

-Nie mówił też, że jesteś dziwką- Pokiwała głową, następnie oblizała usta, z których popłynęły słowa.

-Paczka jest w kartonowym pudle zaraz obok trzeciego kontenera od lewej strony – Próbowałem postarać się to wszystko zapamiętać.- Na pierwszy rzut oka wygląda jak zwykły kartonik, ale gdy uważniej się przyjrzysz, jest tam znak Marco, będziesz wiedział, który to- Znak Marco? Facet ma nawet swoje znaczki rozpoznawcze?

Uwolniłem jej ręce i zanim zdąży cokolwiek zrobić, ruszyłem wzdłuż ciemnej uliczki. Mam nadzieje, że nie będzie mocno ukryta, nie mam zamiaru babrać się w śmieciach. Ubrałem bluzę, którą miałem cały czas przy sobie i założyłem kaptur na głowę, następnie włożyłem ręce do kieszeni. Wychodząc zza zakrętu, usłyszałem jeszcze przepełnione ostrzeżeniem słowa dziewczyny.

- Uważaj przystojniaku, Marco nie lubi oszustów- Zatrzymałem się. Ona wie. Czym się zdradziłem? Co zrobiłem źle? Odwróciłem się w stronę dziewczyny, która wpatrywała się we mnie, opierając o ścianę.

-Skąd wiedziałaś?- Uśmiechnęła się uwodzicielsko i skrzyżowała ręce na piersiach.

- Nie przeleciałeś mnie, po tym, jak ci powiedziałam, gdzie jest towar. Ale gdy będziesz miał tylko ochotę, jestem tu od dwudziestej. Codziennie - Otworzyła drzwi i zniknęła razem z blaskiem świateł i głośną muzyką.

******

Znak Halea nie był tak banalny, jak myślałem. Miałem nadzieje, że będzie to coś związanego z jego osobą, ale nie. Po półgodzinnym szukaniu w śmieciach myślałem, że mnie wykiwała, jednak po pewnym czasie udało mi się je znaleźć. Dwanaście kartonowych pudełek, każdy z innym znaczkiem u góry po prawej stronie. W końcu zdecydowałem się na ostatnią z małą podobizną Benedicta Arnolda. Nie miałem pojęcia, dlaczego właśnie ta przypominała mi Halea, ale miałem przeczucie, że dobrze wybrałem. Paczka była średniej wielkości, za to cholernie ciężka. Co tam mogło być? Od razu po zabraniu jej pojechałem do detektywa, niestety nie zastałem go w biurze, cóż każdy musi kiedyś odpoczywać. Zostawiłem ją pod drzwiami biura, przyklejając do niej kartkę z moim nazwiskiem. Będzie wiedział co z nią zrobić.

Po odpaleniu Bethy rozum sam skierował mnie do baru motocyklowego, gdzie powinienem zastać Skylor. Po tym, jak nie pojawiła się na kolacji z okazji oświadczyn, zamierzałem ją zobaczyć i pogadać. Dotykać, całować, zrobić malinkę. Jedno było pewne, takie myśli nie powinny teraz chodzić mi po głowie.

Wyjąłem kluczyki ze stacyjki i udałem się do baru. Dawno mnie tu nie było. Otwierając drzwi, uderzył we mnie zapach dymu papierosowego. Rozejrzałem się dookoła. Nigdzie nie widziałem dziewczyny, którą szukałem, za to zobaczyłem motocyklistę, z którym nie raz widziałem Skylor. Nie wahając się, podszedłem do niego i poklepałem po ramieniu, ponieważ był do mnie ustawiony tyłem. Odwrócił się z wielkim uśmiechem na twarzy, zaraz jednak uśmiech zniknął, gdy mnie zobaczył. Przez jego twarz przemknęły najróżniejsze emocje. Popatrzył na mnie ze współczuciem. Nie takiej reakcji się spodziewałem. Pochyliłem się w jego stronę, żeby lepiej mnie słyszał, nie chciałem przekrzykiwać gwaru, jaki panował w barze.

-Musimy pogadać - Mężczyzna skinął głową i poszedł w ślad za mną. Kierowałem się do miejsca, gdzie będzie trochę ciszej, żeby móc spokojnie porozmawiać, w końcu trafiło na to, że wyszedłem na zewnątrz.

-Gdzie jest Skylor?- zapytałem, wychodząc już przed drzwi. Nie zamierzałem tracić czasu, jeżeli jest jedyną osobą, która może to wiedzieć.

-Przykro mi - Odwróciłem się do niego, nie rozumiejąc, dlaczego jest mu przykro. Mężczyzna zaczął kopać niewidzialne kamyki na asfalcie, unikając mojego wzroku.- Też lubiłem tę dziewczynę, ale zrozum, tak będzie lepiej.

-O czym ty pieprzysz?- Motocyklista westchną, a ja zacząłem się niecierpliwić. Czy coś się stało ze Skylor? Gdzie ona jest i dlaczego do cholery, o niczym nie wiem?

-Nie martw się, załatwiłem jej najbezpieczniejszy samochód, jaki znalazłem. Mam nadzieje, że teraz, ona i jej mama są bezpieczne.

-Co chcesz przez to powiedzieć?- Syknąłem przez zęby. Zaraz coś rozwalę. Krew zaczęła mi szybciej krążyć, a głowa boleć. Moja irytacja rosła. Jaki samochód? Bezpieczna? Z mamą? Co on chce mi powiedzieć?

-Ona wyjechała. Uciekła - Przerwa i przejechał ręką po siwej, długiej brodzie.- I zanim zapytasz, nie wiem gdzie - Czułem, jak cała krew odpływa mi z twarzy. To nie dzieje się naprawdę- Już tu nie wróci - Mężczyzna spojrzał na mnie i uśmiechnął się pocieszająco. Czy on myśli, że to do kurwy nędzy, pomoże?! Zanim zdążył się obejrzeć, uderzyłem go w szczękę, z jaką siłą nie pogardziłby mistrz wagi ciężkiej. Nie no, cholera, nie wytrzymałem. Otyłe cielsko upadło bezwładnie na asfalt. Patrzyłem na jego brodę teraz zamoczoną w połowie w kałuży, trzymając się za głowę, jakby zaraz miała mi odpaść. Czułem wtedy tylko jedno, jak moje serce upadało w tej chwili razem z nim.  

Walcz do końcaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz