SKYLOR
Poszliśmy na spacer po okolicy, jako że ja także nie miałam okazji obejrzeć całego miasta, postanowiłam, iż we dwoje będzie raźniej. John był niechętny, ale po długich prośbach udało mi się go wypchnąć z domu. „Dom" to słowo pasowało do tego miejsca, do mojego miejsca. W końcu mogłam nazwać coś domem, miasto, w którym byłam szczęśliwa.
Nie miałam pojęcia, ile czasu przemierzaliśmy ulicę, patrząc na wszystkie ciekawe miejsca i sklepy. Rozmawialiśmy, śmialiśmy się, dzieliliśmy sekrety i poznawaliśmy się nawzajem. Miałam wrażenie, jakbyśmy zaczęli się dopiero spotykać. W gruncie rzeczy tak właśnie było, tyle że ja się już w nim zakochałam. Nie miałam pojęcia kiedy to nastąpiło, w którym momencie mnie tak oczarował, ale cóż, już chyba tego nie zmienię.
John opowiadał mi o wszystkim, chociaż w pewnych momentach miałam wrażenie, że unika odpowiedzi. Nie chciałam drążyć tematu, ponieważ ja także miałam kilka rzeczy, którymi nie chciałam się z nimi dzielić. Takich jak mój genialny plan, który częściowo się powiódł. Moim celem była ucieczka od Marco i znalezienie jakiegoś miejsca żeby zapewnić bezpieczeństwo mamie i mnie. Można powiedzieć, że mi się to udało, ale w planie nie przewidziałam tego, że mogę coś poczuć do boksera na cudownym harleyu. Na samym początku chciałam go tylko wykorzystać, ale serce nie sługa, a teraz zastanawiałam się jak to przed nim zataić.
John za wszelką cenę poszukiwał sklepu z elektroniką, niestety musiałam go zmartwić tym, że w tym mieście takiego nie ma. Wiedziałam to od pani Gail, która pewnego razu chodziła po całej kawiarni narzekając na to, że musi jechać aż do innego miasta żeby kupić telewizor. Mimo wszystko nie poddał się, a gdy był już przy granicy wybuchu, podszedł do opierającego się o ścianę, młodego chłopaka i wcisnął mu pieniądze w rękę, zabierając telefon. Tak po prostu, wrócił z uśmiechem na ustach. Przez dobre parę minut nie mogłam wyjść z podziwu, ale John w ogóle się tym nie przejął.
Usiadłam po drzewem, patrząc jak chłopak oddala się kilka metrów ode mnie. Powiedział, że musi gdzieś zadzwonić, więc ja rozsiadłam się wygodnie na ziemi. Nie było tu trawy, a jak już się znalazła to taka ledwo żyjąca. Drzewa i roślinny traciły swoje kolory i liście, niektóre nawet całkowicie usychały. Tak jak ta mała roślina przede mną. Listkiem była pochylona do dołu, a cała łodyga krucha i cienka. Nie przepadałam za listopadem, wolałam raczej wiosnę, gdzie kwiaty rozkwitają i wszystko wraca do życia. Z nią też miałam najlepsze wspomnienia. Raz gdy tata zabrał mnie do parku, na urodziny jednej dziewczyny z mojej klasy, trochę nabroiłam. Nie chciałam na nie iść, bo ona- zresztą, tak samo jak jej matka- rozpowiadały o naszej rodzinie różne plotki. Nie lubiłam jej za to, więc gdy tylko tam poszliśmy, a ja jej dałam prezent, natychmiast chciałam zabierać się do domu. Niestety nic nie poszło po mojej myśli, gdy tata z powrotem mnie tam zaprowadził i powiedział, że chociaż przez chwile mam się pobawić z innymi dziećmi, strasznie się wkurzyłam na niego i całą resztę. A jak ja byłam obrażona, to nic nie było wstanie polepszyć mi humoru, a w szczególności twarz tej małej jędzy. Pamiętam jak się na mnie patrzyła i pokazywała palcem mówiąc coś do innych dzieci, ale nie przejęłam się tym, ponieważ jak wtedy uważałam, miałam genialny plan. Byłam mała, nie można mnie za to winić. Gdy tylko jej matka przyniosła tort i kazała jej zdmuchnąć świeczki, ja przygotowana zaczęłam biec i uderzyłam w kobietę, której tort poleciał prosto na dziewczynę. Wtedy wydawało mi się to zabawne, kiedy twarz osoby, której nie lubiłam byłą cała ubrudzona tortem, ale potem kiedy się okazało, że mogłam jej zrobić krzywdę, nie było już mi do śmiechu. Tata całą drogę tłumaczył mi, że postąpiłam źle z uwagi na to, iż sukienka dziewczyny mogła się zapalić od świeczek i wyrządzić poważne obrażenia na jej ciele. Od tamtego czasu już nigdy nie zostałam zaproszona na żadne urodziny, ale gdy teraz przypominam sobie jej wyraz twarzy, uważam, że i tak było warto.
CZYTASZ
Walcz do końca
RomanceJohn Hyde jako zawodnik nielegalnych walk musiał być okrutny i bezwzględny. Wiedział, że dane mu będzie, zginąć na ringu, gdzieś w podziemiach i nikt nie zabierze stamtąd jego ciała. Już jako nastolatek został sam. Stracił wszystkich, na których mu...