JOHN
Ashton wszedł wolno do kuchni, ziewając. Przetarł rękom po twarzy, zaciskając powieki ze zmęczenia. Wyglądał, jakby przejechał go walec, a z pewnością nosił on imię Alison. Od kiedy narzeczona mojego współlokatora się tu wprowadziła, wydawało mi się, że dom zmniejszył się o połowę. Jej rzeczy stały wszędzie. Pod ścianami, na podłodze, półkach oraz w szafach.
-Kolejna ciężka noc ustawiania gratów Alison?
- Kolejny ciężki dzień siedzenia na kanapie?
-No — Oboje przytaknęliśmy.
Wszedł do kuchni i nalał sobie szklankę mleka, rozlewając przy tym połowę na podłogę. Z jego ust wymknęła się wiązanka przekleństw, gdy brał ścierkę ze zlewu. Podniosłem się i podszedłem do drzwi. Z wieszaka wziąłem kurtkę i włożyłem ją na siebie. Spojrzałem jeszcze w głąb korytarza, gdzie na podłodze znajdowały się porozrzucane damskie ubrania. Westchnąłem i otworzyłem drzwi, gdy Ashton przeszedł obok mnie i jak kłoda runął na kanapę.
- Jak będziesz wracał, wpadniesz do sklepu po czosnek?
-Jasne — Potwierdziłem, nie pytając o szczegóły. Zamknąłem drzwi i zbiegłem po schodach. Ruszyłem wprost do garażu gdzie czekała na mnie Bethy. Dzisiaj zamierzałem skończyć ze samochodem, który dał mi detektyw. Wczoraj wieczorem zacząłem wymieniać mu części, niestety zabrakło mi kilku, przez co dalsze prace musiałem przełożyć na później. Dzisiaj zamówiłem, te, których mi zabrakło i miałem nadzieje, że gdy przyjadę do warsztatu Bobiego, będą na mnie czekały.
Będąc w garażu, zabrałem kluczyki z haczyka na ścianie i usiadłem na Bethy. Przez te ciągłe jazdy musiałem wymienić tylną oponę, ponieważ już od dawna była lekko starta. Kupiłem nową, większą, z grubszym bieżnikiem. Gdy zobaczyłem ją w sklepie, od razu pomyślałem o Skylor, dlatego bez zbędnych przemyśleń wybrałem właśnie ją.
Przejechałem przez bramę warsztatu i zaparkowałem Bethy obok drzwi wejściowych. W drodze tutaj zahaczyłem jeszcze o sklep, gdzie kupiłem czosnek. Wyjąłem kluczyki i zapukałem kilka razy, żeby Bobi mi otworzył. Poczekałem chwile, a gdy nie usłyszałem szczęku otwieranych zamków, schyliłem się i spod wycieraczki wyciągnąłem klucz. Bobi powiedział mi o nim kilka lat temu, ale nie było potrzeby z niego korzystać, skoro zawsze był na miejscu. Najwyraźniej, teraz go nie było. Zapaliłem lampy i pierwsze, na co zwróciłem uwagę, to kartony różnej wielkości, poustawiane przy jednym z samochodów. Zabrałem kilka i wyniosłem na zewnątrz, z resztą zrobiłem podobnie. Gdy już wszystkie stały pod drzwiami podszedłem do samochodu przykrytego plandeką. Z pewnością nikt by go nie ukradł pod moją nieobecność, ale i tak postanowiłem go przykryć. Przezorny zawsze ubezpieczony.
Zajrzałem pod maskę pojazdu, żeby obejrzeć to, co pozostawiłem. Przyniosłem potrzebne mi klucze do powykręcania zużytych części, a następnie zamontowałem nowe. Była to dość męcząca praca, biorąc pod uwagę to, że do niektórych części musiałem rozbierać połowę silnika.
Po upływie kilku godzin żar lał się z nieba, więc zdjąłem kurtkę i położyłem ją na Bethy. Przyglądałem się przez chwile silnikowi, a następnie zatrzasnąłem maskę. Z kieszeni wyjąłem kluczyki i już zamierzałem wsiąść do środka, gdy zobaczyłem ręce pokryte kolorowymi tatuażami opierające się o blachę samochodu. Podążając wzrokiem w górę, natrafiłem na twarz bez uśmiechu. Stała tam dziewczyna z bardzo jasnymi włosami, wysoka i szczupła. Skądś ja kojarzyłem, ale nie mogłem sobie przypomnieć skąd.
- Cześć, przystojniaku. Pamiętasz mnie?- Obeszła samochód i stanęła przede mną. Przyjrzałem się jej uważnie, nadal nie mogąc sobie przypomnieć, gdzie ją widziałem. Dziewczyna oparła się plecami o drzwi samochodu, uśmiechając się zalotnie.- Najwyraźniej nie.- Westchnęła i skrzyżowała ręce na piersiach.- Byłam zawiedziona, że do mnie nie przyszedłeś. Czekałam — Dopiero po kilku sekundach wróciły wspomnienia z tamtej nocy, gdy zabierałem paczkę Halea.
-Czego chcesz?- Odsunąłem ją, żeby nie blokowała mi drzwi. Naprawiłem je wczoraj, musiałem poważnie zastanowić się nad kupnem nowych, ale ich koszty przekraczały budżet. Przez kilka godzin myślałem jak to zrobić, żeby się zamykały i otwierały, w końcu zamocowałem nowy zamek i jakoś się udało. Wsiadłem do środka i włożyłem kluczyki do stacyjki.
-Milutko się ze mną witasz — Zatrzasnąłem drzwi, a dziewczyna włożyła głowę do środka przez otwartą szybę.- Kryłam cię przed Marco — Spojrzałem w jej prawie czarne oczy, które bardzo przypominały te detektywa, ale nie były tak zimne, jak jego.
- Czego ode mnie oczekujesz? Mam ci za to zapłacić? Podziękować?- Pokręciła głową i położyła mi rękę na ramieniu.
- Nie chce pieniędzy — Sunęła palcami wzdłuż mojej szyi.- Wystarczy mi jeden numerek.
-O jeden za dużo — Odpaliłem samochód, który teraz chodził tak, jak powinien. Otworzyłem drzwi i wyszedłem na zewnątrz.
Zapadła cisza. Schyliłem się, wziąłem potrzebny klucz i zacząłem odkręcać koło. Usłyszałem szelest, więc odwróciłem głowę, żeby spojrzeć na dziewczynę. Cofnęła się o dwa kroki, aż w końcu przywarła plecami do drzwi.
-Wiesz co?- Przerywa milczenie, bębniąc palcami o drzwi samochodu. - Byłaby z nas udana para, ty zabójczo przystojny mistrz podziemi, ja kierowniczka nocnego klubu — Uniosłem głowę do góry, żeby lepiej widzieć jej twarz.
-Kierowniczka? Jesteś zwykłą dziwką — Skrzywiła się i schyliła się, żeby mieć oczy na tej samej wysokości co moje. Przez jej twarz przemknął cień wstydu, ale natychmiast zniknął zastąpiony przez lekki uśmiech. Odwróciłem wzrok, dalej odkręcając śrubę.
-Ty też nie jesteś święty — Przechyliła głowę, a z jej ust wydobył się ledwo słyszalny jęk. Wstała z ziemi i przejechała ręką po karoserii samochodu. Ja także wstałem i poszedłem do warsztatu po kilka części, mając nadzieje, że gdy wrócę, jej już nie będzie. Niestety po wyjściu na zewnątrz stwierdziłem, że jednak postanowiła zostać. Podeszła do mnie i staliśmy ramie przy ramieniu, przypatrując się zdezelowanemu samochodowi.
- Jestem Layla — Dziewczyna zamknęła oczy i odchyliła głowę do tyłu. Ciekawe na ile to imię było prawdziwe. Do jej twarzy dotarły promyki słońca, czyniąc ją bardziej promienną. Gdy nie odpowiedziałem, otworzyła oczy i na mnie spojrzała.
-John — Powiedziałem, robiąc krok do przodu. Ona jednak nie zareagowała, więc podszedłem do samochodu. Zaraz jednak usłyszałem za sobą stukanie obcasów o beton. Dziewczyna zarzuciła ramiona na moją szyję, zaskakując mnie tym. Próbowałem się odsunąć, ale natrafiam na jej twarz rozświetloną wielkim uśmiechem. Za nim zdążyłem się odsunąć, dziewczyna przylega wargami do moich, wsuwając mi język do ust. Przytuliła się do mnie mocniej, chwytając za ramiona, jakby tylko one mogły uchronić ją przed upadkiem. Opuściłem głowę, a ona ją podniosła. Gdy dziewczyna zaczęła przeczesywać rękom moje włosy, odsunąłem się, ponieważ zaszło to za daleko. Oddychała gwałtownie, zarzucając mi ręce na szyję, próbując pocałować mnie ponownie. Ale ja odwróciłem się do niej plecami, zrzucając jej ręce.
- Twoja dziewczyna się o tym nie dowie, przystojniaku — Powiedziała po kilku chwilach, łapiąc oddech. Zacisnąłem usta w wąską kreskę. Może i się nie dowie, ale nie zamierzam zdradzać Skylor z pierwszą lepszą, do diabła, w ogóle nie zamierzam jej zdradzać. Chociaż nie mam pewności czy jej na mnie zależy, bo przecież wyjechała bez pożegnania. Mimo wszystko wciąż mam małą nadzieję na to, że wróci.
- Zostaw mnie — Ominąłem ją, podchodząc do samochodu. Muszę dzisiaj skończyć naprawiać to gówno, jak jutro zamierzam wyjechać. Ponownie otworzyłem maskę i zacząłem rozmontowywać chłodnice. Napiąłem mięśnie ramion, gdy dziewczyna objęła mnie od tyłu.
-Nie bądź taki niedostępny, przecież wiem, że masz na mnie ochotę — Palcami zaczęła zataczać kółka na moich plecach.- Bo ja mam na ciebie wielką — Szepnęła mi do ucha, muskając przy tym ustami moją szyję. Złapałem jej ręce i odwróciłem się do niej, żeby spojrzeć jej w oczy. Na jej usta wpełznął zwycięski uśmiech, gdy pochyliłem głowę, opierając swoje czoło o jej.
-Nie masz się z czego cieszyć — Natychmiast uśmiech dziewczyny przekształcił się w grymas.- Nie chce cię. Nigdy nie będę cię chciał, więc daruj sobie i idź do swoich klientów, zanim wszyscy cię opuszczą, rozumiesz?- Oczy dziewczyny w kilka sekund powiększyły się do granic możliwości, za to na moich ustach zagościł uśmiech.
-Dupek z ciebie — Powiedziała tak cicho, że z ledwością ją usłyszałem.
-A kto powiedział, że nim nie jestem?- Potakuje, po czym odwraca ode mnie głowę. Gdyby nie wyraźne napięcie, jakie zaradzaj jej ramiona, można by pomyśleć, że zupełnie jej to nie rusza.
- Ostatnia szansa — Zerknęła na mnie, ale nie odwróciła głowy w moim kierunku.- Masz ostatnią szansę, żeby mnie przelecieć.
-Jesteś niemożliwa, dziewczyno — Puściłem jej ręce i cofnąłem się, chcąc zachować bezpieczną odległość. Layla dumnie uniosła głowę do góry i skrzyżowała ręce na piersiach.
-W takim razie, jak zmienisz zdanie — Z kieszeni dżinsów wyjęła zmiętą kartę papieru i włożyła mi ją w rękę.- Zadzwoń. Nadal będę czekała — Odwróciła się do mnie plecami i dziarskim krokiem ruszyła w stronę bramy, nie oglądając się za siebie. Spojrzałem na kartkę, na której był zapisany numer telefony, a pod nim jedno zdanie, które spowodowało uśmiech na mojej twarzy. Zgniotłem kartę i rzuciłem ją na ziemie, wracając do chłodnicy.
Minęło trochę czasu, zanim doszedłem z samochodem do ładu. Ale było warto. Teraz przede mną stoi samochód, który pierwszy raz widzę na oczy. Oprócz mechanizmu starczyło mi czasu na jego odmalowanie, co prawda lakier jeszcze nie wysechł, ale za kilka godzin będzie gotowy. Postanowiłem, że polakieruje go na kolor ciemnej zieleni, oczywiście najpierw zadzwoniłem do Bobiego, żeby pomógł mi pozbyć się rdzy. Ostatnimi czasy zielony stał się moim ulubionym kolorem. A przez to, że detektyw po wszystkim chciał odzyskać samochód, powiedział mi, że jak chce go polakierować, to koniecznie musi być to ciemny kolor. Dlatego wypadło na ciemny zielony. Po wszystkim schowałem samochód i już zamierzałem jechać do domu, gdy przez przypadek nadepnąłem kartkę leżącą na ziemi. Schyliłem się i ją podniosłem. Przez chwilę przypatrywałem się jej, aż w końcu schowałem kartę do kieszeni. Nie mam pojęcia, dlaczego ją zabrałem, może mi się kiedyś przydać numer tej dziewczyny, przecież ma ona bliskie kontakty z Halem.
Leżąc już na łóżku, spakowany w najpotrzebniejsze rzeczy na podróż, trzymałem przed sobą kartkę od dziewczyny. Pod numerem było napisane „Layla, najlepsza pod słońcem kierowniczka baru nocnego''. Z uśmiechem na twarzy schowałem kartkę w szufladzie i zamknąłem oczy. Na jutro muszę być wypoczęty, skoro czeka mnie długa podróż w nieznane.
CZYTASZ
Walcz do końca
RomanceJohn Hyde jako zawodnik nielegalnych walk musiał być okrutny i bezwzględny. Wiedział, że dane mu będzie, zginąć na ringu, gdzieś w podziemiach i nikt nie zabierze stamtąd jego ciała. Już jako nastolatek został sam. Stracił wszystkich, na których mu...