Rozdział 55

7.5K 386 4
                                    

JOHN

Stanąłem przed drzwiami klubu nocnego, z nadzieją, że znajdę w nim to, czego szukałem. Na dworze robiło się ciemno, a grupy skąpo ubranych dziewczyn wchodziły do środka, wzbudzając przy tym, zainteresowanie pijanych małolatów. Wcale nie dziwiło mnie to, że bramkarz przepuszczał wszystkich bez wcześniejszego wylegitymowania. Tu było tak zawsze i doskonale o tym wiedziałem. Ten klub był jednym z wielu, do których chodziłem po udanych walkach. Chodziłem do niego nawet po śmierci rodziców, bo miałem nadzieje, że alkohol pomoże mi rozwiązać wszystkie problemy, z którymi nie umiałem sobie poradzić.

Przede mną stały trzy blondynki, które co chwila zerkały w moją stronę, posyłając najlepsze uśmiechy, na jakie było je stać. Za to, chłopakowi jednej z nich zdecydowanie nie podobało się zachowanie swojej dziewczyny. Patrzył w moją stronę, jakby miał zamiar zabić mnie na miejscu. Oparłem się o ścianę budynku, czekając na to, co zamierza zrobić. Jednak w końcu się nie doczekałem. Przy wejściu zobaczyłem jeszcze, jak ten sam chłopak mówi coś bramkarzowi, patrząc w moją stronę.

-Ty nie wchodzisz- Spocony grubas, wepchnął się przede mnie, zasłaniając mi wejście do klubu. Odsunąłem się o krok, żeby lepiej przyjrzeć się jego twarzy. Małe wąskie oczy i łysą głowę ze znaczną ilością blizn. Typowy bramkarz, uważający się za niezniszczalnego, pogromcę małolatów.

-Jesteś tego pewien?- Zapytałem ze spokojem w głosie. Za mną usłyszałem przekleństwa padające pod moim adresem. Najwyraźniej nikomu nie podobały się długie kolejki.

-Jaja sobie ze mnie robisz? Spierdalaj stąd, zanim sam cię wyprowadzę- Duża łapa wylądowała na moim ramieniu i pchnęła mnie do tyłu. Niestety nie z taką siłą, która mogłaby mnie przesunąć, choć o centymetr.

-Posłuchaj, wpuścisz mnie do środka i zapomnimy o sprawie. W innym razie będę musiał cię usunąć z drogi, a wierz mi, to nie będzie przyjemne- Nie przejmując się moimi słowami,skrzyżował ręce na piersi i sapnął, opierając się o drzwi. Już prawie zapomniałem, że każdy wypad do takiego klubu musi kończyć się - najczęściej- połamanymi kośćmi i kilkoma siniakami. Oczywiście nie moimi.

Grubas zbliżył się do mnie, nieco ostrożnie. Łapiąc, za pasek od spodni. Udało mi się zobaczyć kawałek kabury ukrytej za marynarką. Nie wątpiłem w to, że spoczywała w niej broń. Domyśliłem się, że było to ostrzeżenie.

Bramkarz zamachnął się, żeby zadać mi cios pięścią, ale uchyliłem się na bok, łapiąc jego łysy łeb i uderzając nim o ścianę budynku. Zatoczył się, ale szybko złapał równowagę, odwracając się w moją stronę. W jego oczach dało się zobaczyć narastającą furię. Odchylił rękę do tyłu z zamiarem ponownego uderzenia, ale zablokowałem jego cios, zanim zdążył go zadać. Wyprowadziłem lewy sierpowy, poprawiając jeszcze dwoma prostymi. Za każdym razem jego głowa, odchylała się do tyłu, by zaraz powrócić do pionu. Jak na takiego grubasa, był szybszy, niż się spodziewałem. Rzucił się na mnie, zanim zdążyłem zrobić unik. Przyparł mnie do ściany, a następnie uderzył łokciem w brzuch. Syknąłem, z powodu dość dużej siły uderzenia. Pieprzony skurwiel. Zanim na jego ustach zdążył pojawić się zwycięski uśmiech, wolną ręką złapałem go za szyję i zacisnąłem na niej dłoń. Pod wpływem zaskoczenie, grubas wypuścił mnie z uścisku, a ja wykorzystując okazję, wyprowadziłem cios w bok. Kiedy zgiął się w pół, nogą kopnąłem go prosto w ugięte kolano. Najpierw usłyszałem zgrzyt łamanych kości, a potem rozdzierający krzyk bramkarza. Mogłem go tak zostawić i w spokoju wejść do środka, ale za bardzo mnie zdenerwował. Kiedy klęczał jeszcze na kolanach, uderzyłem go w ten obleśny ryj, tak aby przewrócił się na stronę złamanego kolana.

-Ostrzegałem- Rzuciłem okiem na kolejkę, za mną, która dziwnym trafem zmniejszyła się o połowę. Kilka przerażonych dziewczyn, zaczęło przyklejać się do pijanych gości, którym wyraźnie się to podobało. Grubas zwijający się z bólu leżał w kałuży własnej krwi, chociaż na czerwonym dywanie, wcale nie było aż tak tego widać.

Walcz do końcaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz