Rozdział 8

1.5K 48 8
                                    

Obudziłam się około 12:00. Nikogo nie było już w moim pokoju. Nie wierzyłam w to co się wczoraj stało. To tylko głupi sen. Na pewno. Zbiegłam po schodach.

-Tato! Tatusiu!-nikt nie odpowiadał osunęłam się po ścianie. Znowu zaczęłam płakać. To nie był sen... Tylko pieprzona rzeczywistość! Pochwyciłam szklankę i rozbiłam ją na ziemi.

-Lily! -usłyszałam głos brata. Przytulił mnie gdy tylko się zobaczyliśmy. -Damy radę siostro.-głos mu się łamał. Spojrzałam na jego twarz. Gigantyczne since pod oczami i opadłe kąciki ust. Nigdy tak nie wyglądał. Oboje usiedliśmy na kanpie. Zapadła cisza ,którą w końcu przerwalam.

-Czemu on to ...-nie dokończyłam ,bo nie dałabym rady. Byłam już roztrzęsiona.

-Nie wiem. Nic nie zostawił..-Cam zaczął pokazywać coraz więcej łez. Wstałam z kanapy i wyszłam na podwórko. Widziałam wzrok sąsiadów. Smutek? Współczucie? Nie wiem co wyrażało ich spojrzenie. Zobaczyłam podjeżdżającego do nas czarnego vana. Chwilę później wysiadł z niego wysoki brunet. Jack. Obdarzyłam go wzrokiem wdzięczności. Nie zostawił nas wczoraj ,a na dodatek zamiast pojechać do szkoły przyjechał tu. Podał mi torbę z jedzeniem.

-Zrobiłem zakupy. -bardzo leciutko podniósł kąciki ust. Pokiwałam i weszłam spowrotem do domu ,a za mną chłopak.

-Co on tu robi?! -Cameron zaczął się wydzierać. -Nie potrzebujemy pieprzonej niańki w postaci ciebie Gilinsky! -próbowałam go uciszyć.- Wyjdź stąd Jack! -chłopak nic nie odpowiedział tylko trzapnął drzwiami i odjechał.

-Co ty odpierdalasz?! Wczoraj zamiast ciebie to on mnie wspierał! -dobra może przesadziłam. Cam też potrzebował wsparcia ,nie tylko ja. Spojrzał na mnie z żalem.-Przepraszam. -podeszłam i najmocniej jak mogłam przytuliłam go.- Damy radę braciszku. -powiedziałam łamiącym głosem. Mam jedną zagadkę w głowie... Czemu Cam tak potraktował Jacka???

Dwa tygodnie później.

Staliśmy przed drzwiami do biura taty. Cam trzymał mnie mocno za rękę. Musieliśmy je całe posprzątać. Bałam się od czasu śmierci taty nie wchodizliśmy tam. Jack też się nie pokazał , a matka przyjechała mówiąc tylko "Jak znajdziecie testament to zadzwońcie dzieciaki!" Dodała do tego fałszywy uśmiech. Brat został moim opiekunem ,bo ma te 19 lat. O dziwo matka wyraziła na to zgodę. Kilka dni temu powiedziałam jej wszytko co o niej sądze. Teraz mam ją gdzieś tak samo jak Cameron. 

-Otwieramy?-zapytał brat ,a ja położyłam rękę na klamce. Oswoiliśmy się już z tym ,że taty nie ma i nie będzie. Wiemy ,że nas kochał i wiemy ,że sobie poradzimy. Weszliśmy do środka i uderzyła nas fala wspomnień. W tym samym momencie spojrzeliśmy się na siebie. 

Cameron przyniósł pudełka i zaczęliśmy pakować wszystkie rzeczy taty. Wszystkie książki ,dokumenty,  papiery firmy ,którą na razie przejął zastępca taty. To brat podejmie decyzję co będzie z nią dalej. Otworzyłam jedną z szuflad biurka i wyciągnęłam wszystkie papiery. Jeden z nich pofrunął pod sofę. Schyliłam się aby go podnieść ,ale na ziemi leżały dwa dokumenty. Na sto procent wypadł mi jeden. Podniosłam drugi.

-Cam..-zaczęłam trzęsącym się głosem. Chłopak podszedł do mnie. Zaczęłam czytać.

Drogie dzieciaki.

Może będziecie mnie nienawidzić za to ,że was zostawiłem ,ale nie dałem rady. Jesteście silniejsi ode mnie. Wierzę ,że się nie załamaliście i będziecie się zawsze trzymać razem. Ostatnie co obejrzałem to wasze nagrania. Musiałem sie upewnić ,że macie w sobie wsytarczajaco radości by pokanać pustkę ,która was po mnie zostanie. Nie obwiniajce nikogo za to co zrobiłem. Nawet matki. Byłem chory na raka. Nie chciałem wam mowić. Zrobiłem to ,bo za kilka tygodni choroba mogłaby zwyciężyć. Wiem ,że możecie mnie za to znienawidzić ,ale nie mówienie wam było rozsądniejsze...

I'm fucking idiot | Jack Gilinsky ff ✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz